W Olkuszu dzielnicę żydowską utworzono na północnym obrzeżu miasta we wrześniu 1941 r. Teren getta obejmował również część Parcz, Sikorki i Słowików. W czerwcu 1942 r. Żydów olkuskich ostatecznie wywieziono i zabito w komorach gazowych KL Auschwitz II-Birkenau, chociaż istnieją również przypuszczenia – moim zdaniem mało prawdopodobne – że zginęli oni w Bełżcu.
Powiat olkuski w 1939 r.
W pierwszych dniach września 1939 r. hitlerowcy po zajęciu powiatu olkuskiego, położonego w południowej części Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej i graniczącego z Zagłębiem Dąbrowskim, Górnym Śląskiem i ziemią krakowską, przystąpili do budowy własnego aparatu władzy opartego na terrorze oraz eksterminacyjnych i zbrodniczych działaniach. Z części ziem polskich włączonych do III Rzeszy, na mocy dekretu Adolfa Hitlera z 8 października tegoż roku, utworzono m.in. rejencję katowicką, która później weszła w skład prowincji górnośląskiej. Przyłączono do niej południowo-zachodnią część powiatu olkuskiego wraz z Olkuszem, któremu nadano później niemiecką nazwę Ilkenau.
Eksterminację ludności żydowskiej z Olkusza, Wolbromia, Pilicy, Skały i innych miejscowości przedwojennego powiatu olkuskiego zakończono w 1943 r., przy czym największe jej nasilenie nastąpiło w 1942 r. Żydzi ginęli z głodu lub na skutek chorób w gettach, a także w licznych egzekucjach w pobliżu lub samych miejscach ich zamieszkania oraz w komorach gazowych obozu w Bełżcu i KL Auschwitz.
Tereny te traktowano jako integralną część państwa niemieckiego. Pozostałą, północno-wschodnią część powiatu olkuskiego, włączono do Generalnego Gubernatorstwa, które utworzono 26 października 1939 r. Niemieckim landratem (starostą) Olkusza już we wrześniu 1939 r. okupant mianował dr. Heinricha Grolla, wcześniejszego pracownika hitlerowskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który sprawując swój urząd, ciągle zabiegał o włączenie do III Rzeszy całego powiatu olkuskiego, motywując to względami gospodarczymi i demograficznymi. Na przyłączonych do III Rzeszy ziemiach polskich wprowadzono sądownictwo karne. W systemie represji hitlerowcy usiłowali znaleźć uzasadnienie prawne dla wydawanych przez siebie zaostrzonych kar w odniesieniu do Polaków i Żydów.
Eksterminacja ludności żydowskiej na ziemi olkuskiej
Od wiosny 1941 r. zaczęto gromadzić Żydów na ziemi olkuskiej w wybranych dzielnicach miast i miasteczek. Eksterminację ludności żydowskiej z Olkusza, Wolbromia, Pilicy, Skały i innych miejscowości przedwojennego powiatu olkuskiego zakończono w 1943 r., przy czym największe jej nasilenie nastąpiło w 1942 r. Żydzi ginęli z głodu lub na skutek chorób w gettach, a także w licznych egzekucjach w pobliżu lub samych miejscach ich zamieszkania oraz w komorach gazowych obozu w Bełżcu i KL Auschwitz. Ogółem w różnych okolicznościach zginęło np. z gminy Pilica ponad dwa tysiące Żydów, ze Sławkowa około tysiąc, z Olkusza około trzy tysiące, z Wolbromia około pięć tysięcy.
W Olkuszu dzielnicę żydowską utworzono na północnym obrzeżu miasta we wrześniu 1941 r. Teren getta obejmował również część Parcz, Sikorki i Słowików. W czerwcu 1942 r. Żydów olkuskich ostatecznie wywieziono i zabito w komorach gazowych KL Auschwitz II-Birkenau, chociaż istnieją również przypuszczenia – moim zdaniem mało prawdopodobne – że zginęli oni w Bełżcu.
Relacja Janiny Cyry (z d. Kocjan)
„Kiedyś byłam uczennicą szkoły powszechnej przy ul. Górniczej w Olkuszu. Wracając do moich wspomnień szkolnych chciałam podkreślić, że prawie połowę uczennic mojej klasy stanowiły Żydówki. Nie było między nami różnic ani antagonizmów. Bardzo dobrze czułam się w tej szkole, a wszystkie uczennice były bardzo grzeczne. Grono nauczycielskie traktowało nas jednakowo. Jedynie w sobotę my Polki miałyśmy powtórkę z przerobionego materiału i musiałyśmy obowiązkowo przyjść do szkoły, a nasze koleżanki Żydówki w związku ze świętem żydowskim „szabasem” miały w tym czasie dzień wolny od nauki. Uczennice Żydówki nie przychodziły również do szkoły w żydowskie święta, a po swoich świętach wiosennych częstowały nas zawsze macą. Były to cienkie, białe placuszki z pszenicy. Dziewczynki te wprawdzie między sobą rozmawiały po żydowsku, lecz po polsku potrafiły mówić bardzo poprawnie. Podkreślam – religia to była jedyna istotna różnica pomiędzy nami.
Podczas okupacji hitlerowskiej jako osoba znająca język niemiecki otrzymałam pracę w biurze Urzędu Gminy Rabsztyn w Olkuszu.
Okropne wrażenie wywarło na mnie w tym okresie publiczne powieszenie przez Niemców na kasztanach w Olkuszu przy ul. Kościuszki trzech młodych chłopców żydowskich. Polacy byli zmuszani, aby ten straszny widok oglądać.
Byłam również świadkiem, pracując w biurze Urzędu Gminy Rabsztyn mieszczącym się przy Rynku w Olkuszu, jak Niemcy wyprowadzali w dużej kolumnie Żydów ul. Sławkowską. Wtedy nie wiedziałam dokąd ich prowadzą. Z przerażeniem tylko mówiliśmy, że w następnej kolejności to my Polacy tak pójdziemy”.
Janina Cyra, Olkusz nie był Jedwabnem, „Słowo Żydowskie”, 2004, nr 7-8.
Relacja Efraima Parasola
W Żydowskim Instytucie w Warszawie są przechowywane nieliczne relacje Żydów olkuskich, którzy przeżyli Holocaust. Jedną z najciekawszych jest relacja Efraima Parasola, ur. 5.3.1900 r. w Olkuszu, zamieszkałego po wojnie w Katowicach:
„(…) Społeczeństwo żydowskie Olkusza było w swojej większości pochodzenia miejscowego i składało się z drobnych kupców, straganiarzy, właścicieli drobnych warsztatów przemysłowych i rzemieślniczych; krawieckich, szewskich, stolarskich, ślusarskich itp. Społeczeństwo żydowskie miało swojego lekarza Żyda, 2 adwokatów i 2 dentystów. Życie religijne koncentrowało się w synagodze, bożnicy i w wielu ortodoksyjnych domach modlitwy. Z braku własnej szkoły młodzież żydowska uczęszczała do publicznych, ogólnych.
W poniedziałek 4 września 1939 r. wkroczyła armia niemiecka do Olkusza i zaczął się „potop prześladowań” i udręczeń ludności żydowskiej, która natychmiast musiała się stawić do robót publicznych, gdzie nadzorcy morderczo ich bili i katowali bez żadnego przewinienia. Dzień za dniem z wczesnego rana do późnego wieczoru pracowali Żydzi często przy bezużytecznych pracach bici przez hitlerowskich zbrodniarzy, dla których widowisko to było rozrywką. Żydzi zostają usunięci z ładniejszych mieszkań z centrum miasta i rabuje się ich dobytek.
Janina Cyra: "Okropne wrażenie wywarło na mnie w tym okresie publiczne powieszenie przez Niemców na kasztanach w Olkuszu przy ul. Kościuszki trzech młodych chłopców żydowskich. Polacy byli zmuszani, aby ten straszny widok oglądać".
W listopadzie 1939 r. zostaje utworzona Rada Żydowska na żądanie władz niemieckich, z prezesem Szwarcbergiem na czele. 15 najbardziej poważanych obywateli miasta zabierają Niemcy jako zakładników na kilka tygodni, męcząc przy tym ich w okropny sposób. W początku grudnia 1939 r. zostaje u nas wprowadzona oznaka hańby w formie białej opaski, którą zobowiązany był nosić każdy Żyd i Żydówka na lewym ramieniu z wyszytą gwiazdą Dawida.
W styczniu 1940 r. Centrala Żydowska w Sosnowcu mianuje niejakiego Sobola komisarzem Rady Żydowskiej w Olkuszu, który ściąga wielkie podatki z Żydów miejscowych i stoi na straży wypełniania wszystkich zleceń Centrali. Żydzi zostają zmuszeni do oddania kontrybucji w formie złota. Sobol organizuje milicję, która dopilnowuje, żeby żaden Żyd nie wykręcał się z robót. W tym samym czasie zostaje zbezczeszczona synagoga.
W lutym 1940 r. likwiduje się część sklepów żydowskich, a inne zajmują po prostu sprawiedliwością hitlerowską Niemcy. Znów zamyka się kilka ulic dla Żydów, którzy muszą nakładać dużo drogi, by dostać się do sklepów, gdzie wydawano dla nich żywność. Kartki dla Żydów nosiły specjalny napis „Jude”.
(…) 15 czerwca 1940 r. zostaje sprowadzonych do Olkusza 1500 Żydów z Chorzowa, Piaśnik i innych miejscowości Górnego Śląska, którzy po zrabowaniu dobytku zostali wygnani ze swoich dotychczasowych siedzib. Wysiedleńcy zostali rozlokowani wśród miejscowej ludności żydowskiej, która liczyła wtedy około 4000 osób.
(…) We wrześniu lub na początku października 1940 r. Rada Żydowska na zarządzenie władz niemieckich wysyła 70 mężczyzn do dulagu (Durchgangslager – obóz przejściowy – dop. A.C.) w Sosnowcu, skąd zostają skierowani na prace do Niemiec. Obiecano im, że wrócą po 3 miesiącach, ale jak okazało się już więcej stamtąd nie powrócili. Od tego czasu Arbeitseinsatz (biuro zatrudnienia – dop. A.C.) pochłania stale coraz większą ilość młodzieży żydowskiej, a w wypadku niestawienia się wezwanego do pracy, aresztuje się jego rodziców lub rodzeństwo i trzyma się ich tak długo, aż stawia się wezwany. Młodzież żydowska broni się jednak wszelkimi środkami biernego oporu, by uniknąć wywózki do lagru, która jest równoznaczna ze śmiercią.
W 1941 r. zostaje przygotowane getto. Społeczeństwo aryjskie, które mieszka za miastem zostaje przesiedlone do centrum do mieszkań żydowskich, a Żydzi zostają przymusowo przesiedleni za miasto do Sikorki i na Słowiki. Celem połączenia tych 2 skupisk żydowskich zostaje zrobiona specjalna droga.
W maju 1941 r. wszyscy Żydzi z Olkusza są skupieni już w tych 2 miejscowościach i żyją w bardzo ciężkich warunkach mieszkaniowych. Kilka rodzin musiało mieszkać w jednym mieszkaniu. Skupienie Żydów w jednym miejscu ułatwia organizowanie łapanek i wysyłanie młodzieży żydowskiej do przymusowych obozów pracy.
We wrześniu 1941 r. zostaje zamieniona opaska na żółtą łatę w formie gwiazdy Dawida z napisem „Jude” (…). Każdy Żyd i Żydówka od 12 roku życia musi nosić znak hańby przyszyty na ubraniu na piersi. Gdy Żyd zostaje schwytany bez znaku hańby lub ze źle przyszytym, cała jego rodzina zostaje wysłana do więzienia w Mysłowicach, skąd nikt nie wrócił. W getcie Żydzi cierpią głód, gdyż żywność otrzymana z przydziału nie pokrywa minimalnych potrzeb.
W marcu 1942 r. w Purym przeżywają Żydzi z Olkusza wielką tragedię. Bez żadnej przyczyny pędza się wszystkich Żydów i zmusza się ich do przyglądania się okropnemu widowisku zbrodniczego bestialstwa wieszania 4 Żydów, wśród których znalazł się 17-letni Glajtman i 30-letni Matzner. Ofiary wiszą kilka godzin do przyjazdu auta z Oświęcimia, które woziło również 2 ofiary z Będzina i 5 z Sosnowca. Na tym nie kończą się prześladowania Żydów z Olkusza.
9 czerwca 1942 r., gdy całe społeczeństwo jeszcze spało, getto zostaje oblężone przez kilkuset gestapowców i esesmanów i przy nieustającej strzelaninie wypędza się całą ludność żydowską do budynku byłego gimnazjum, gdzie do 11 czerwca odbywają się tam straszne sceny. Starcy, chorzy, kobiety i dzieci po prostu duszą się ze ścisku i gorąca. Upał jest straszny. Nie można otrzymać ani kropli wody, strzelanina nie ustaje, ludzie padają jak muchy. Gdy zostają podstawione wagony, wpędza się do nich ludność żydowską w liczbie około 2000 osób po największej części starcy i dzieci. Również trupy wrzuca się razem z żyjącymi do wagonów, które się zamyka, pieczętuje i wysyła do Oświęcimia, prosto do krematorium.
12 czerwca 1942 r. na czwarty dzień akcji przyjechał z Centrali Żydowskiej w Sosnowcu Merin ze swoją sekretarką Czarną. Wybrano 400 młodych mężczyzn i kobiet i wysłano na roboty do obozu. Ponadto jeszcze 1300 osób załadowano do pociągu i wysłano w tym samym kierunku, gdzie kierowano ich braci i siostry, ojców, matki i dzieci. Sto sześćdziesięciu Żydów, pracowników Judenratu i milicji i niektórzy znajomi panów z Centrali zostali przesiedleni do Sosnowca.
15 osób pozostaje na miejscu dla likwidacji majątków żydowskich, lecz po 2 dniach miejscowe władze wypędzają ich i zbrodniarze niemieccy rabują i dzielą się swym łupem, przez wiele lat skrzętnie zbieranym i zapracowanym przez ludność żydowską. 15 czerwca 1942 r. Olkusz jest bez Żydów.
W chwili obecnej zostało przy życiu prawdopodobnie stu pięćdziesięciu Żydów rozproszonych po różnych miejscowościach. W samym Olkuszu nie ma Żydów”.
Efraim Parasol: "Starcy, chorzy, kobiety i dzieci po prostu duszą się ze ścisku i gorąca. Upał jest straszny. Nie można otrzymać ani kropli wody, strzelanina nie ustaje, ludzie padają jak muchy. Gdy zostają podstawione wagony, wpędza się do nich ludność żydowską w liczbie około 2000 osób po największej części starcy i dzieci. Również trupy wrzuca się razem z żyjącymi do wagonów, które się zamyka, pieczętuje i wysyła do Oświęcimia, prosto do krematorium".
Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie. Relacje indywidualne, sygn. 301/1551, relacja Efraima Parasola, k. 1-6.
Relacja Mariana Głuszeckiego
Marian Głuszecki (Auerhahn), ur. 26.11.1900 r. w Cebrowie k. Tarnopola, zamieszkały w Olkuszu, b. więzień Auschwitz, Gross-Rosen i Buchenwaldu, zmarł w Krakowie w 1981 r.
„W czerwcu 1942 r. nastąpiła likwidacja getta w Olkuszu. (…) Akcja rozpoczęła się nad ranem. Dzielnica obstawiona była podwójnym szpalerem policji niemieckiej. (…) Milicjanci żydowscy, którzy na akcję tę przyszli specjalnie z Będzina i Sosnowca, znęcali się w niemożliwy sposób nad ludźmi, bijąc i kopiąc ich nogami. Jeden z nich szczególnie wyróżniał się pod tym względem brutalnością. (…) zawołał mnie jeden z gestapowców i zapytał, wskazując na to, co robi milicja żydowska, jak mi się to podoba i co ja o tym sądzę. Powiedział, że ordnerzy żydowscy zachowują się znacznie gorzej niż gestapowcy i że wzywa mnie na świadka, że gestapo w ogóle ludzi nie bije, jak sam zresztą widzę (…). Wspomniany wyżej gestapowiec w mojej obecności zawołał jednego ordnera do siebie, zbił go i zrzucił ze schodów, pytając się mnie, czy słusznie zrobił. Po skończonej likwidacji okazało się, że w kryjówkach znajduje się cała masa Żydów (…). Kryjówki zazwyczaj były z góry przygotowane i tak dobre, że odkrycie ich przez Niemców było niemożliwe. Wynajdywali je jednak, prześcigając się w gorliwości, żydowscy ordnerzy, doprowadzając tych ludzi na punkt zborny. Ludzi ukrywających się (…) dołączono automatycznie do transportu oświęcimskiego. Każdy Żyd, spotkany w tym czasie na ulicy getta, był narażony na śmierć przez zastrzelenie na miejscu”.
Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie. Relacje indywidualne, sygn. 301/3321, relacja b. więźnia Mariana Głuszeckiego (Auerhahna); kopia tej relacji jest przechowywana w: APMA-B. Zespół Oświadczenia, t. 153, k. 87-101.
Relacja Marii Feczki o zagładzie olkuskich Żydów wierszem pisana
„Zjechało Gestapo dzielnicę żydowską otoczono
Wszystkich Żydów wyciągnięto z domów, w gimnazjum stłoczono.
Tu ich posortowano – na kilka partyj podzielono
I tak koleino z ghetta wywożono.
Biednych, starych i chorych osobno umieścili,
Do jednego budynku jak bydło wpuścili,
Wszyscy musieli obok siebie stać, nie wolno im było usiąść.
Jedzenie przywożono; wszyscy kolejno dostawali
W pogoni za chlebem niektórzy starcy na ziemię padali,
Bo głód naprzód popędzał, gdy nogi sił odmawiały
Dzieci z głodu płakały, chleb chciwie porywały
Policja litości nie miała – chorych na wóz jak kłody wrzucała
Jednych na miejsce przywoziła, po drugich wracała
Na jednym wozie Żydówka, co przed chwilą dziecię zrodziła
Cała we krwi skąpana – w bólach porodowych się wiła
A w nogach – na pierzynie skrwawionej
Wije sie w śmiertelnym skurczu dziecię świeżo zrodzone
Niepotrzebnie się znalazło na tym nędznym świecie
Bo tu nie za długo śmierć je ze świata zmiecie
Wreszcie starych i chorych, nędznych i ubogich
Wyłączono dnia jednego i przeznaczono do drogi
Po trzech dniach – drugich, Żydów nieco lepszych,
Bez względu na wiek i zdrowie, nieco zamożniejszych
a po dalszej przerwie – resztę żydowskiej nacji
Najmajętniejszej semickiej arystokracji
Pędzono na stację przy asyście policji
Większe dzieci szły same, małe dźwigali rodzice
Czerwcowe słońce gorącym sercem ich żegnało
Po drodze niektóre żydowie Polaków o wodę żebrało,
Lecz na to nie pozwalało srogie żandarma spojrzenie
Lub ewentualne – szpicrutą uderzenie.
Tak fala za falą z miasta odpływała,
Na dworcu kolejowym (…)
Tu przy wsiadaniu panował porządek
Dzieci ciekawe przez okna wyglądały, starcy wcisnęli się w kącie
Widocznym było, że podróży takiej nie wszyscy kosztowali,
Toteż nieświadomi swego losu, pociągiem się rozkoszowali;
Jeśli się kto odważył przez okno wychylić do połowy,
Wnet ostra szpicruta spadała na głowy.
Cisza zaległa, jakby tej falangi w pociągu nie było,
A jednak w niejednej tu duszy serce z bólu zawyło
Zdawano sobie sprawę, że życie ich pod znakiem pytania stoi,
Że prześladowanie Żydów nie prędko się uspokoi”.
Maria Feczko (z d. Karszniewicz), autorka powyższego tekstu, napisanego podczas okupacji hitlerowskiej, była nauczycielką w Szkole Powszechnej nr 1 w Olkuszu, jej mąż Karol Feczko, architekt olkuski, aresztowany wiosną 1940 r., zmarł w KL Mauthausen-Gusen 6 lutego 1943 r.
Adam Cyra, Mieszkańcy ziemi olkuskiej w hitlerowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych, Oświęcim-Olkusz 2005, s. 157-162.
Relacja Mieczysława Miski
„Latem 1942 r. w godzinach rannych podczas pracy w olkuskiej fabryce naczyń emaliowanych – relacjonuje Mieczysław Miska – volksdeutsch o nazwisku Burzyński, który był kierownikiem warsztatu mechanicznego, wyczytał z wcześniej przygotowanej listy nazwiska robotników, wśród których i ja znalazłem się. Oznajmił nam, że zostaliśmy wyznaczeni do usuwania pożydowskiego mienia, po wysiedlonych Żydach. Po wyjściu z fabryki, szliśmy w kierunku getta na terenie Sikorki, mijając dworzec kolejowy w Olkuszu, na peronie którego byli zgromadzeni olkuscy Żydzi. Czekali oni pod nadzorem żandarmów niemieckich na wywiezienie pociągiem, którego wagony były już podstawione. Część Żydów siedziała na ziemi, inni leżeli na różnych wózkach. Szedłem w ostatniej grupie robotników, skierowanych do pracy, która miała polegać na wynoszeniu z mieszkań żydowskich wszystkich rzeczy, z wyjątkiem mebli.
Razem ze mną do tej pracy skierowano Zdzisława Halkiewicza, Tadeusza Pietraszewskiego i Henryka Cebo. Pożydowskie rzeczy, które wynosiliśmy z mieszkań były ładowane na furmanki. Podczas pracy nadzorował nas ciągle żandarm niemiecki, który w każdym mieszkaniu sprawdzał bagnetem, czy nie ma podwójnych ścian, ze skrytkami wewnątrz. W jednym z mieszkań, po przebiciu bagnetem ściany, znalazł taką skrytkę. Ukryte w niej były materiały. Pamiętam, że w innym mieszkaniu, kiedy wynosiliśmy pierzynę, to była jeszcze ciepła. Z kolei jeszcze w innym mieszkaniu na stoliku leżała proteza zębowa, której właściciel już nie zdążył założyć. Wyciągaliśmy też z kredensów talerze. Pamiętam jak stanąłem na taborecie przy jednym z nich i zauważyłem piękny zegarek damski. Wziąłem go do ręki, a za mną stał żandarm niemiecki, który uderzył mnie w głowę i zabrał mi ten zegarek. Pamiętam również jak w piwnicy jednego z mieszkań znaleźliśmy zakopane częściowo w ziemi butelki z winem. Pilnujący nas Niemiec polecił, abyśmy się napili ich zawartości i po przekonaniu się, że jest to rzeczywiście wino, zabrał dla siebie te butelki. Wszystkie znalezione rzeczy w pożydowskich mieszkaniach musieliśmy wynosić na furmanki, które jadąc ulicami Kościuszki i Szpitalną zawoziły je do budynku, w którym obecnie przy ulicy Mickiewicza mieści się Starostwo Powiatowe w Olkuszu. Kiedy furmanki były załadowane już pożydowskim mieniem, to na pierwszej i na ostatniej z nich siadał żandarm niemiecki. Ci dwaj żandarmi pilnowali, aby po drodze nic z nich nie zginęło i wszystkie rzeczy zostały dowiezione do wspomnianego budynku. Wtedy ten budynek był w stanie surowym i budowany był przed wojną z myślą, że tu będzie mieścić się Kasa Chorych.
Mieczysław Miska: "Pamiętam, jak w czasie okupacji hitlerowskiej, czasami wiatr przywiewał słodki i mdły zapach od strony Oświęcimia, który roznosił się w powietrzu, najprawdopodobniej podczas palenia ciał Żydów zamordowanych w komorach gazowych".
W pierwszym dniu pracowaliśmy od rana do wieczora, nie otrzymując nic do jedzenia. Jeden z moich kolegów ze znalezionego materiału na ubrania oderwał kawałek i próbował się nim owinąć. Nadzorujący nas żandarm uderzył go za to w twarz i odebrał mu ten materiał. Pod jednym z sienników znaleźliśmy poukładane buty. Ten sam żandarm popatrzył na mnie i dał mi jedną z tych par obuwia. Buty okazały się za ciasne. W następnym domu znalezione półbuty z kolei dał Halkiewiczowi, który później wymienił się nimi ze mną.
Sortowaniem rzeczy pożydowskich zajmowały się później w niewykończonym budynku Kasy Chorych kobiety, wyznaczone przez władze niemieckie spośród mieszkanek Olkusza. Wśród nich była nawet moja późniejsza teściowa, która wówczas nie pracowała zawodowo i była gospodynią domową.
Pamiętam, jak w czasie okupacji hitlerowskiej, czasami wiatr przywiewał słodki i mdły zapach od strony Oświęcimia, który roznosił się w powietrzu, najprawdopodobniej podczas palenia ciał Żydów zamordowanych w komorach gazowych na stosach spaleniskowych w KL Auschwitz II-Birkenau w Brzezince”.
Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Zespół Oświadczenia, t. 162, relacja Mieczysława Miski.
Relacja Kazimierza Czarneckiego
Urodziłem się w Olkuszu 8 stycznia 1923 r., gdzie uczęszczałem do Szkoły Powszechnej nr 1 – uczniami była polska i żydowska młodzież męska. Z kolei Szkoła Powszechna nr 2 była dla młodzieży polskiej i żydowskiej żeńskiej.
Na terenie miasta funkcjonowało na bardzo wysokim poziomie Gimnazjum i Liceum im. Króla Kazimierza Wielkiego. Na ulicy Górniczej w Olkuszu istniała też Państwowa Szkoła Przemysłowo-Rzemieślnicza, uważana za jedną z najlepszych szkół na terenach Zagłębia i Ziemi Olkuskiej. I do tych szkół uczęszczała również młodzież polska i żydowska. Nauczyciele jednakowo traktowali swoich wychowanków. Była tylko jedna istotna różnica. Polacy wyznawali wiarę rzymsko-katolicką, a więc w niedzielę przychodziliśmy do szkoły i w zwartych szeregach ze sztandarem szkolnym szliśmy na nabożeństwo do kościoła. Żydzi byli wyznania mojżeszowego i w soboty do szkoły nie przychodzili, gdyż to było ich święto „szabas”. W niedzielę chodzili do szkoły przy gminie żydowskiej. Czego tam uczyli – nie wiem. W Olkuszu funkcjonowała gmina żydowska, która prowadziła działalność charytatywną wśród biedoty żydowskiej.
Żydzi różnili się też ubiorem. Chodzili w bardzo długich płaszczach, dużych czarnych kapeluszach, a niektórzy nosili długie czarne pejsy. Młodzi, wykształceni Żydzi ubierali się normalnie w zależności od ich zamożności. Należy nadmienić, że młodzież szkolna była wychowywana w wielkim patriotyzmie, bez podziału na Polaków czy Żydów. Na terenie Olkusza był żydowski klub sportowy pod nazwą „Postęp”, przemianowany później na „Makabi”. Do tego klubu należeli Żydzi w wieku od dziewiętnastu do dwudziestu pięciu lat. Drużyna ta prowadziła rozgrywki piłki nożnej z klubami olkuskimi. Młodzież szkół podstawowych posiadała swoje nie zrzeszone drużyny. W czasie rozgrywek dochodziło nieraz do sporów, bójek młodzieńczych, ale nie dlatego, że myśmy byli Polakami, katolikami, a oni Żydami. Bójki wynikały z nieczystej gry.
Muszę przyznać, że byłem wychowywany w dużej dyscyplinie, także nie mogłem sobie pozwolić na niewłaściwe zachowanie poza domem. Jak wyglądało współżycie między Polakami i Żydami, należy powiedzieć prosto: rodziny wykształcone, bogate, czy to polskie, czy żydowskie dogadywały się bardzo szybko. Dzieci robotników utrzymywały bliższe stosunki z dziećmi żydowskich rzemieślników. Podziały między ludźmi bogatymi i biednymi chyba będą zawsze. Pamiętam Żyda, który chodził po domach, skupywał skórki z królików i owiec. Gdy wracał do domu, zawsze przychodził do nas na obiad. Rodzice i my dzieci uważaliśmy go za swojego gościa. Prosił tylko przed posiłkiem, ażeby mu było wolno włożyć czapkę na głowę w trakcie jedzenia, bo tak kanon wyznania mojżeszowego nakazuje. Myśmy się do tego przyzwyczaili i nikt się z tego nie śmiał.
Wiele z obrzędów wyznania mojżeszowego były dla nas nieznane, np. w okresie Paschy widzieliśmy jak Żydzi budowali małe pomieszczenia, w których się modlili. Myśmy nazywali je „kuczki”, bo w takim pomieszczeniu niemożliwością było stać i modlić się. Zaznaczam, że przy modlitwach Żydzi używali nakryć w pasy. W czasie zgonu i pogrzebu kobiety zbierały się i bardzo płakały, albo udawały że płaczą, a my patrzyliśmy i zastanawialiśmy się, jak można było tak długo płakać. Nazywaliśmy je „płaczki”. Nie wolno było im przeszkadzać. Podobnie nie wolno było przeszkadzać Żydom podczas modlitwy.
Żydzi byli bardzo dobrymi matematykami i umieli prowadzić przedsiębiorstwa handlowe. Prowadzili sklepy wszystkich branż. Mniej zdolni byli przeważnie rzemieślnikami, takimi jak: krawcy, szewcy, czapnicy, kuśnierze, stolarze i malarze pokojowi.
W Olkuszu starsi mieszkańcy do dzisiaj wspominają fabrykanta wyrobów aluminiowych Żyda S. Ländra. Dom Państwa Ländrów nazywano domem otwartym. Na święta żydowskie zapraszano koleżanki i kolegów córek Państwa Ländrów oraz sąsiadów, z którymi byli zaprzyjaźnieni. Bardzo cenionym Żydem-lekarzem był dr Marian Auerhahn. Nie pamiętam, w którym obozie koncentracyjnym był więziony. Powrócił do Olkusza w 1945 r. Zmienił wtedy nazwisko na Głuszecki. Zdobył tytuł naukowy doktora medycyny. Pracował w klinice ginekologicznej w Krakowie. Wszystkie kobiety z ciężkimi przypadkami z Olkusza trafiały do kliniki, gdzie ordynatorem był doktor Głuszecki.
Całą harmonię współżycia między Polakami i Żydami zniszczyła druga wojna światowa wywołana przez faszyzm niemiecki. Terror jaki Niemcy zastosowali wobec Polaków i Żydów jest trudny do opisania. Ogłoszono godzinę policyjną. Mury i płoty oklejono nakazami i zakazami. Żydzi musieli nosić opaski z gwiazdą Dawida, a Polakom zabroniono rozmawiać z Żydami. Za kontakt z Żydami groziła kara śmierci. W grudniu 1939 r. ogłoszono spis ludności obejmujących wszystkich od czternastego roku życia. Otrzymaliśmy tymczasowe dowody osobiste, tzw. „palcówki”. Żydów wysiedlono z centrum miasta, a w ich miejsce zakwaterowano Niemców, pełniących funkcje administracyjne. W styczniu 1940 r. zamknięto szkoły średnie, a tym samym zakończył się kontakt młodzieży polskiej z żydowską. Nazwę miasta Olkusz przemianowano w roku następnym na nazwę niemiecką Ilkenau.
Wiosną 1940 r. aresztowano czterdziestu zakładników składających się z inteligencji olkuskiej, których wywieziono do obozów koncentracyjnych w Dachau i Mauthausen.
Żydów olkuskich zaczęto wkrótce wywozić do obozów hitlerowskich na terenie Dolnego Śląska: Hermannsdorf, Klein Magensdorf i Altenheim. Żydzi w tych obozach byli pod nadzorem SS, SA i policji specjalnej, a zatrudnieni byli przy budowie autostrady Berlin – Katowice. Za wykonywaną pracę nie otrzymywali żadnego wynagrodzenia. Obozy te prawie niczym nie różniły się od obozów koncentracyjnych.
Wstrząsającym wydarzeniem dla mieszkańców Olkusza był lipiec 1940 r. W nocy nieznany sprawca w domu doktora Juliana Łapińskiego zastrzelił żandarma niemieckiego. Doktor Łapiński wcześniej był aresztowany przez gestapo i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Niemcy ten kryminalny mord uznali jako działalność polityczną. W połowie lipca 1941 r. do Olkusza przyjechała karna ekspedycja SS. Na rynku zebrano wszystkich Niemców z terenu Olkusza, którzy w pochodzie przeszli pod dom doktora Łapińskiego. Pod murami ustawiono 20 Polaków, więźniów politycznych z więzienia w Mysłowicach i Sosnowcu oraz pięciu Olkuszan. Około godz. 15.00 pod murami domu doktora Łapińskiego ustawiono dziesięciu aresztowanych i pod budynkiem Marii Januszek następnych dziesięciu. Skazańcy zostali rozstrzelani. Ciała ofiar załadowano na ciężarówkę i wywieziono w nieznanym kierunku. Dom doktora Łapińskiego spalono doszczętnie. Po wyzwoleniu w miejscu dokonanej zbrodni zamocowano tablicę pamiątkową, a ulicy nadano nazwę „20 Straconych”. Niemcy nie poprzestali na tej zbrodni.
Pod koniec tego miesiąca nastąpił drugi etap tragedii miasta, zwanej „Krwawą Środą”. W nocy ponownie przyjechała ekspedycja karna złożona z gestapo i żandarmerii niemieckiej z Sosnowca. Niemcy otoczyli szczelnym pierścieniem miasto. Na ulicach wylotowych ustawili karabiny maszynowe, ucieczka z miasta była niemożliwa. Około północy rozpoczęto wywlekać z domu mężczyzn, tak Żydów jak i Polaków. W mieszkaniach przeprowadzano rewizje , bez powodów znęcając się na kobietami i dziećmi. Wyprowadzani mężczyźni trzymali ręce do góry lub założone na karku. Aresztowanych w szeregach odprowadzano na miejsce kaźni, a były to rynek olkuski, tereny koło Starostwa Powiatu Olkuskiego, gdzie obecnie znajduje się osiedle i Czarna Góra nad korytem rzeki Baby. Wszyscy musieli leżeć dotykając brodą ziemi. W wyniku pobicia zmarł wtedy olkuski proboszcz ksiądz Piotr Mączka i Żyd o nazwisku Majer, obywatel USA. Torturowanie bezbronnej ludności przez cywilizowany naród niemiecki, bo za taki się uważali, stał się początkiem współpracy narodu polskiego i żydowskiego w walce o przetrwanie.
Kazimierz Czarnecki: "Jak wyglądało współżycie między Polakami i Żydami, należy powiedzieć prosto: rodziny wykształcone, bogate, czy to polskie, czy żydowskie dogadywały się bardzo szybko. Dzieci robotników utrzymywały bliższe stosunki z dziećmi żydowskich rzemieślników. Podziały między ludźmi bogatymi i biednymi chyba będą zawsze".
Rozstałem się z Olkuszem w dniu 13 czerwca 1941 r, ale nie rozstałem się z Żydami. W ten dzień gestapo dokonało masowych aresztowań młodzieży polskiej w Olkuszu. Wśród aresztowanych była przeważnie młodzież w wieku od 16 do 25 lat oraz oficerowie, podoficerowie Wojska Polskiego, którzy brali udział w wojnie obronnej w 1939 r.
Po aresztowaniu w Olkuszu, we wspomnianym dniu 13 czerwca 1941 r., pod uzbrojoną eskortą zostaliśmy przetransportowani do więzienia gestapo w Sosnowcu. Tam ostrzyżono nam włosy , spisano dane personalne, przemalowano nam ubrania farbami olejnymi. Namalowano nam dwie litery „P” koloru białego na plecach, a na spodniach „P” koloru czerwonego na jednej nogawce, a na drugiej „P” koloru białego. Na gestapo pracowali jako tłumacze Żydzi aresztowani z terenów Zagłębia i Śląska. Po czterech dniach pod eskortą zostaliśmy wywiezieni m.in. do obozów Hermannsdorf i Klein Mangersdorf. W tych obozach zastaliśmy Żydów. Byli tam młodzi Żydzi w naszym wieku od 19 do 30 lat. W jednym z tych obozów jako tłumaczka zatrudniona była więźniarka, Żydówka z Olkusza, panna Länder. Obozy były podzielone na dwie części, jedną przeznaczoną dla Żydów, a druga była dla Polaków. W obozach tych zabraniano kontaktowania się z Żydami. Wewnątrz były posterunki wartownicze, po apelu na noc zamykano sztuby na klucz. Obozy te były otoczone podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego. Do pracy tam i z powrotem chodziliśmy pod uzbrojoną eskortą. Byliśmy pilnowani przez SS, SA i policję. Po upływie dwóch tygodni Żydów wywieziono. W 1942 r. zostaliśmy przeniesieni do obozu Rattwitz. W obozie tym wcześniej byli więzieni Żydzi. Na naszych oczach Żydów z tego obozu wyprowadzono, a my zajęliśmy ich miejsca. W obozie Rattwitz nastąpiło połączenie obozów w jeden obóz. Scalono obóz m.in. Hermannsdorf i Klein Mangersdorf. Obóz ten po scaleniu liczył ponad 800 więźniów i podlegał obozowi koncentracyjnemu Gross-Rosen. Informację tę uzyskaliśmy od naszych „wachmanów”. Żydów prawdopodobnie Niemcy wywieźli do KL Auschwitz. W obozie tym byliśmy więzieni do 22 czerwca 1942 r. Następnie zostaliśmy przetransportowani pociągiem towarowym pod wzmocnioną eskortą SS, w budkach wartowniczych przy wagonach zamocowane były karabiny maszynowe. W czasie transportu dwóch więźniów zdecydowało się uciec. Jednemu ucieczka się udała, drugi został postrzelony i schwytany przez służby eskortujące więźniów. Zostaliśmy uwięzieni w lagrze III w Monowicach. Po raz kolejny spotkałem się z więźniami narodowości żydowskiej więzionymi w KL Aushwitz III – Monowitz. W naszym obozie, podobnie jak i w położonym obok wspomnianym obozie koncentracyjnym w Monowicach, warunki obozowe zmieniły się na korzyść więźniów po klęsce wojsk niemieckich na froncie wschodnim.
Z obozów tych wysłano wszystkich młodych esesmanów na front. Służby wartownicze uzupełniono starszymi rocznikami. Zabroniono znęcania się nad więźniami, choć nadal dymiły krematoria. Więźniowie mogli otrzymywać kilogramowe paczki żywnościowe, nie konfiskowano ciepłej bielizny. Żydzi byli w gorszej sytuacji, bo nie miał im kto przysyłać paczek. W Oświęcimiu dużą pomoc udzielała ludność zamieszkała w pobliżu obozów, jak i pracownicy cywilni, którzy byli tam zatrudnieni przy budowie zakładów chemicznych. Nie pamiętam którego dnia w styczniu 1945 r. uciekłem z Oświęcimia. Do Olkusza przyszedłem dwa dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Miałem szczęście widzieć uciekających żołnierzy niemieckich. Mimo upływu czasu mam wciąż przed oczyma obozy, w których byłem więziony z Polakami i Żydami.
W celu upamiętnienia wspólnej martyrologii polskiej i żydowskiej nasz Związek Byłych Więźniów Politycznych ufundował tablicę pamiątkową w miejscowości Klein Mangersdorf (obecna nazwa Magnuszewiczki) na Opolszczyźnie.. Kamień pamiątkowy został postawiony na terenie byłego obozu. Zarząd naszego związku brał także udział w dniu 18 października 2001 r. w uroczystym odsłonięciu tablicy pamiątkowej w Oświęcimiu, ufundowanej przez społeczeństwo tego miasta dla upamiętnienia pomordowanych Żydów oświęcimskich. Drugą tablicę – odsłoniętą też w tym samym dniu – upamiętniono osoby, które niosły pomoc więźniom KL Auschwitz.
Moje doświadczenia życiowe skłoniły mnie do tego, że w ciągu kilku ostatnich lat starałem się, aby doprowadzić do powstania na starym cmentarzu w Olkuszu pomnika, upamiętniającego Polaków i Żydów, zamordowanych w hitlerowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych.
W 2001 r. nasz związek podjął uchwałę w sprawie budowy pomnika na starym cmentarzu w Olkuszu, poświęconego pamięci wszystkich pomordowanych – Polaków i Żydów – w obozach koncentracyjnych i więzieniach śledczych w czasie okupacji hitlerowskiej z terenu ziemi olkuskiej.
Uroczyste odsłonięcie pomnika nastąpiło 12 czerwca 2005 r. Pragniemy, aby pomnik ten przypominał straszną i niezwykle tragiczną historię tamtych czasów. Chcieliśmy, aby na pomniku wymienione były również nazwiska Żydów, którzy żyli wśród nas, a dokumentacja obozowa na ich temat ocalała. Upamiętniliśmy na oddzielnej tablicy również wszystkie nieznane ofiary Holocaustu z naszego terenu.
Pomnik ten jest nie tylko wynikiem kilkuletniej pracy Społecznego Komitetu jego budowy, którego byłem przewodniczącym, ale przede wszystkim wyrazem zaangażowanej i patriotycznej postawy wszystkich jego fundatorów, w tym również rodzin pomordowanych.
Kazimierz Czarnecki
Prezes Związku Polskich Byłych Więźniów Politycznych
Hitlerowskich Więzień i Obozów
Koncentracyjnych – Koło Nr 2 w Olkuszu
Adam Cyra