Ambasador RP w Berlinie Andrzej Przyłębski opisał w artykule dla opiniotwórczego miesięcznika „Cicero” polski punkt widzenia na II wojnę światową i jej konsekwencje. Przypomniał, że to najstraszliwsze doświadczenie w całej historii narodu polskiego.
"Dla Polski II wojna światowa była najstraszliwszym doświadczeniem w całej historii narodu polskiego. Polska straciła w jej wyniku jedną szóstą obywateli oraz olbrzymią część swego terytorium. Elita narodu została zdziesiątkowana, jej odbudowa nie zakończyła się do dnia dzisiejszego" - pisze polski dyplomata.
Zwraca uwagę, że przesunięcie granic na zachód poprzez przekazanie Polsce części terytorium należącego do przedwojennych Niemiec nie skompensowało (wbrew temu, co często sądzi się w RFN) strat, które Polska poniosła na wschodzie, tracąc ziemie rdzennie związane z polską kulturą i polską państwowością.
Wystarczy wspomnieć o najlepszych polskich uniwersytetach w Wilnie i we Lwowie - wskazał Przyłębski.
"Choć szczęśliwie udało się nam uniknąć losu bycia republiką sowiecką, to i tak kraj wpadł na 60 lat w obręb dominacji ZSRS. Prowadziło to nie tylko do gospodarczej stagnacji, stopniowego oddalania się od technologicznego i społecznego rozwoju w zachodniej Europie, ale także do cywilizacyjnego i kulturowego regresu” – tłumaczy ambasador RP.
W tekście dla "Cicero" Przyłębski zwrócił uwagę na wiele kluczowych (nie tylko z polskiego punktu widzenia) dla przebiegu wojny aspektów, które są zapomniane albo celowo pomijane na Zachodzie.
„Zachodnia opinia publiczna (abstrahujmy od historyków) postrzega II wojnę światową bardzo często z perspektywy Holokaustu lub z perspektywy wojny między III Rzeszą i Związkiem Sowieckim. Napaść Niemiec na Polskę jest określana mianem Blitzkriegu i interpretowana jako nieistotny wstęp do prawdziwej wojny na wszystkich frontach” – ubolewa dyplomata.
"Zachodnia opinia publiczna (abstrahujmy od historyków) postrzega II wojnę światową bardzo często z perspektywy Holokaustu lub z perspektywy wojny między III Rzeszą i Związkiem Sowieckim. Napaść Niemiec na Polskę jest określana mianem Blitzkriegu i interpretowana jako nieistotny wstęp do prawdziwej wojny na wszystkich frontach" - ubolewa dyplomata.
Przypomniał, że celem agresji Hitlera było uzyskanie czegoś, co określano mianem "przestrzeni życiowej", obszernego terytorium, na którym "niemiecki nadczłowiek" mógłby się w pełni samorealizować, mógłby zaprezentować światu swój "potencjał cywilizacyjny". To w związku z tym celem naczelnym planowano niszczenie miast i wsi, przekształcenie Słowian w niewolników pracujących na rzecz niemieckich panów. Dlatego pierwszymi wypędzonymi II wojny światowej, i to już w październiku 1939 roku, byli polscy mieszkańcy Poznania, Wielkopolski, Pomorza, przepędzeni na wschód lub w brutalny sposób wymordowani.
"To ostatnie – mord – dotyczyło polskiej inteligencji tego prapolskiego regionu: naukowców, artystów, duchownych, polityków, powstańców wielkopolskich. I miało charakter metodyczny, zaplanowany już przed wojną poprzez tworzenie specjalnych list, przy pomocy niemieckich mieszkańców tego regionu. Warto też przypomnieć, że miało to miejsce 3 lata przed powstaniem obozu zagłady Auschwitz. Pierwszymi zamordowanymi w tym obozie, o czym się na świecie nie pamięta, byli etniczni Polacy" - podkreślił Przyłębski.
Przywołał on też inny mało znany na Zachodzie fakt, czyli decyzję Neville'a Chamberlaina i Edouarda Daladiera, podjętą 12 września 1939 roku w pikardyjskiej miejscowości Abbeville o rezygnacji z obiecanych Polsce działań na froncie zachodnim i brytyjskich nalotów na Niemcy.
"Abbeville dało nie tylko wolną rękę Niemcom, ale popchnęło niezdecydowanego Józefa Stalina do wysłania Armii Czerwonej na Polskę. 17 września, zamiast francuskiej ofensywy na Niemcy, Polacy doczekali się ataku Sowietów na Kresy Wschodnie. Tego podwójnego ataku wojsko polskie, zajmujące właśnie pozycje na kresach Rzeczpospolitej, przetrzymać nie było w stanie" - zauważył polski ambasador.
Po wojnie polscy żołnierze walczący u boku aliantów zostali ponownie zdradzeni - podkreślił. "To, jak polski wkład w pokonanie III Rzeszy został +doceniony+ przez naszych +sojuszników+, należy do najsmutniejszych kart historii II wojny światowej. Polska została oddana we władanie Rosji, które oznaczało śmierć tysięcy żołnierzy AK i NSZ. Obrońców Londynu, polskich lotników, którzy bronili W. Brytanii, najlepszych z najlepszych, jeśli idzie o kunszt bojowy, dokumentowany liczbą zestrzeleń, władze brytyjskie na prośbę Stalina nie dopuściły do udziału w defiladzie zwycięstwa w Londynie. Musieli ją oglądać stojąc na chodniku" - wskazał Przyłębski.
Brygada pancerna gen. Stanisława Maczka, która pod Falaise rozbiła dwukrotnie silniejsze oddziały pancerne III Rzeszy, a potem wyzwoliła Holandię, została umieszczona w niemieckim mieście Haren, przekształcając je na dwa lata w jedyne wolne terytorium państwa polskiego - przypomniał ambasador RP.
"Kiedy nazwę miasta zmieniono z Haren na Lwów, po interwencji Stalina zakazano używania tej ostatniej. Żołnierzom zaś zalecono powrót do kraju, co oznaczało represje. Z tej zdrady najwierniejszego sojusznika alianci nie wytłumaczyli się do dziś. Skrzętnie ją zatem przemilczają" - zakończył Andrzej Przyłębski.
Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ ndz/ mal/