„Solidarność sprzed 40 lat stała się najmocniejszym pozytywnym znakiem polskiej wspólnoty – otwartej na innych, gotowej w sporze do dialogu i porozumienia” – czytamy w jednej z 21 tez Solidarności, które w najnowszym wydaniu swojego kwartalnika opublikował Ośrodek KARTA w związku ze zbliżającą się rocznicą Porozumień Sierpniowych. „Solidarność bez cudzysłowu” – to główne przesłanie, jakie powinno płynąć z dziedzictwa tego ruchu – tłumaczy prezes KARTY, Zbigniew Gluza.
We wstępie redakcyjnym Zbigniew Gluza wskazuje na utratę kapitału, jaki niosła z sobą Solidarność: w latach 1987–1990 ukształtowała się wyjątkowa w historii Polski grupa przywódcza, która pod szyldem Komitetu Obywatelskiego reprezentowała Solidarność. Gdy jej lider Lech Wałęsa stanął 24 czerwca 1990 r. poza nią, w ciągu kilku miesięcy ta w sumie kilkusetosobowa formacja uległa niemal całkowitej destrukcji. „Od tego czasu związek zawodowy zdawał się zaprzeczać przywłaszczonemu symbolowi. Solidarność była inkluzywna – NSZZ +S+ stawał się wykluczający; Solidarność odpowiedzialna za kraj, bez szyldu politycznego – NSZZ +S+ partykularnie roszczeniowy, zideologizowany politycznie. To dramatyczne pęknięcie, wpisane w historyczny znak, zaburza świadomość zbiorową” – zauważa Gluza.
Przed 40. rocznicą powstania Solidarności KARTA proponuje upowszechnienie i przemyślenie nowych, 21 nawiązujących do niej tez. „Solidarność narodziła się w Polsce 40 lat temu, przekształcając świadomość zbiorową. W roku 1980/81 objęła kraj – jako wyzwoleńczy ruch społeczny” – brzmi pierwsza z nich. Czytamy również, że „Solidarność powstała ze splotu aktywności opozycji, działającej jawnie przez kilka lat – i społeczeństwa, obudzonego przez Jana Pawła II”. „Solidarność, jako samoorganizacja społeczeństwa, w latach osiemdziesiątych podważyła – bez przemocy – blok sowiecki; system nie zdołał już zareagować siłą” – brzmi kolejna z tez. Z ostatniej tezy dowiadujemy się, że „Solidarność w cudzysłowie okazała się zaprzeczeniem jej sensu – karykaturą. Powrót tej bez cudzysłowu to nadzieja Polski, przywrócenie fundamentalnej wartości”.
Kluczowym momentem polskiej wspólnoty były lata 1979–1981. Redaktorzy numeru podkreślą wspólnotowe dziedzictwo Solidarności, a także postulują, aby na Solidarność patrzeć bez cudzysłowu. „Solidarność nie potrzebowała cudzysłowu. Była słowem uniwersalnym, powszechnym, a nie nazwą własną. Pisana była jednak dużą literą, uroczyście, bo następowało w społeczeństwie coś, co nie miało precedensu, co przychodziło z niepraktykowanego dotąd porządku. Wyrosła w Peerelu, w czasach konformizmu, zapaści gospodarczej, państwowej podległości – wśród fałszu i zastraszenia. Trzymający się realiów opozycjoniści (już wcześniej przywołali ją w nazwie Studenckich Komitetów Solidarności), a zarazem scalający wspólnotę głos Jana Pawła II – to jej zapowiedź. Doświadczenie kolejnych miesięcy – Sierpnia 80, Marca 81... – wykreowało człowieka Solidarności, potrafiącego bez nienawiści i przemocy, w sposób stanowczy dążyć do celu. W skali masowej oznaczało to radykalny wyłom w powojennym, narzuconym przez Sowietów, stanie zbiorowej apatii. Materializacja dobra wspólnego – gdy łączyły się w jednym celu różne środowiska i warstwy społeczne, grupy pokoleniowe – dawała poczucie, że wprowadza się w życie wartości zaprzeczające całemu temu systemowi” – czytamy.
Ośrodek KARTA w tym wydaniu kwartalnika przypomina również o jeszcze jednym wydarzeniu, którego rocznicę będziemy obchodzić w sierpniu – wojnie polsko-bolszewickiej i Bitwie Warszawskiej. „Starcie z bolszewikami było ostatnim krokiem militarnym w ustaleniu granic po odzyskaniu niepodległości przez Polskę. Wojna rozgrywała się na ogromnej przestrzeni terytorialnej i czasowej – praktycznie od 1918 r. i przez cały 1919 na kilkusetkilometrowym froncie trwały większe i mniejsze potyczki. Rozstrzygający dla tego konfliktu stał się 1920 r., a właściwie kilka jego miesięcy – od kwietnia, kiedy wojska polskie i ukraińskie ruszyły do ofensywy na Ukrainie, przez zdobycie Kijowa w maju, opuszczenie miasta w czerwcu i cofanie się przed naporem bolszewików aż do sierpnia 1920 – gdy Armia Czerwona dotarła pod Warszawę. Na jej przedpolach rozegrała się zacięta bitwa i nastąpił przełom – Polacy zaczęli zwyciężać. Ostatecznie pobili bolszewików jesienią w bitwie nad Niemnem, 12 października 1920 podpisano rozejm, który poskutkował pokojem zawartym między Polską a Rosją w marcu 1921 w Rydze” – czytamy.
W numerze odnajdziemy także m.in. wspomnienia Zofii Kaut, w których przeczytamy o młodej Żydówce, która starała się wyrwać z prowincji do Warszawy, aby zdobyć wykształcenie, a kiedy w 1939 r. wybucha wojna, musiała walczyć o przeżycie. Z kolei Milena Chodoła wybrała materiały źródłowe, które opowiadają o Polakach przymusowo wcielonych do Wehrmachtu, którzy chcieli przedostać się do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Dzięki wspomnieniom Anny Komorowskiej-Dowgiałło poznamy natomiast przedwojenną arystokratyczną rodzinę, która próbowała zachować swoje wartości w rzeczywistości komunistycznej Polski.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /