„Stało się! Dopiero około godziny 10.00 dowiedziałam się z telewizji, że od północy mamy stan wojenny w całym kraju. A więc wojna z narodem – zapisała 13 grudnia 1981 r. Janina Bielecka, matka przyszłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego”. „Finito. Stan wojenny” – zapisała z kolei dziennikarka Krystyna Jagiełło.
W przededniu 41. rocznicy wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, do rąk czytelnika trafia książka „Dni pogrudniowe. Dzienniki stanu wojennego”. O stanie wojennym wielokrotnie już opowiadano, także głosami świadków. Jednak, jak zaznaczono we wprowadzeniu do publikacji, „najczęściej jednak byli to konspiratorzy, internowani, ofiary represji – ludzie, którzy pogrudniowej rzeczywistości przeciwstawiali się czynem i w sposób dramatyczny doświadczali jej skutków”.
W publikacji Ośrodka KARTA głos został oddany „świadkom drugiego planu”, czyli tym, którzy nie stawali w pierwszej linii oporu, a jednak wydarzenia 13 grudnia odmieniły także ich życie. „To głos bezpośrednio +stamtąd+ – nieprzefiltrowany przez dystans czasowy; zapis, który pozwala odtworzyć ówczesne emocje, a wypowiedzianym refleksjom daje walor autentyczności, nieskażonej wiedzą o późniejszym rozwoju sytuacji” – czytamy.
„Dni pogrudniowe” tworzy wybór z dziewięciu dzienników przechowywanych w Archiwum Ośrodka KARTA. Stanowią one jednak część większej kolekcji, której podstawą był plon konkursu ogłoszonego przez „Kartę” w 1991 r. „Spory odzew na konkursowe ogłoszenie pokazywał też popularność, jaką cieszyła się ta forma pisania po 13 grudnia 1981. Tego dnia, niezależnie od siebie, wielu ludzi postanowiło prowadzić osobiste zapiski” – podkreślono we wprowadzeniu.
Motywacje dla prowadzenia codziennych zapisków mogły być różne. „Jedni czynili to w poczuciu doniosłości chwili, inni – by zagospodarować pokłady czasu uwolnione po nagłym przerwaniu dotychczasowych aktywności, jeszcze inni – by dać świadectwo, że po stronie wewnętrznego +okupanta+ znaleźli się wbrew sobie” - czytamy.
Zebrane w książce dzienniki ukazują różne punkty widzenia. Pogrudniową rzeczywistość czytelnik zobaczy zarówno z centralnej perspektywy, jak i oczami mieszkańców Poznania, Wrocławia czy Lublina. Ponadto autorami wspomnień są ludzie w różnym wieku i w rozmaitych sytuacjach życiowych. „Nadane tekstom przez redakcję tytuły akcentują pełnione przez nich role, w których ich zastał lub które narzucił stan wojenny” – wskazano we wprowadzeniu.
Podchorąży Jarosław Nieczuja, romowiec Tadeusz Kruk, obserwator Zbigniew Maurycy Kowalski, dziennikarka Krystyna Jagiełło, uczennica Justyna Zarzycka, student Andrzej Konieczny, nauczyciel Mirosław Bieliński, matka przyszłego premiera Janina Bielecka oraz brat Tadeusz Lenkiewicz – to ich dzienniki przeczyta czytelnik.
„Stało się! Dopiero około godziny 10.00 dowiedziałam się z telewizji, że od północy mamy stan wojenny w całym kraju. A więc wojna z narodem. Jaruzel przemawia w telewizji. Jesteśmy odcięci od świata, milczy telefon, w telewizji i radiu wojskowi przejęli władzę, spikerzy zapowiadają w mundurach wojskowych – Tumanowicz, [Marek] Barański – znany
z pracy w radiu i bardzo nielubiany. Odcięci od świata – granice zamknięte, ruch pociągów ograniczony, bez przepustki nie wolno wyjeżdżać, godzina milicyjna od 22.00 do 6.00.” – zapisała 13 grudnia 1981 r. w Sopocie Janina Bielecka.
„Obudziłem się kilka minut po 9.00. Żona i córka były już na nogach. Zamiast mszy świętej w I i II programie Polskiego Radia rozlegał się głos generała Wojciecha Jaruzelskiego. Dotarło do mnie, że został ogłoszony stan wojenny. […] Stwierdziłem, że jest to wariactwo i że Wojciech Jaruzelski i jego kumple prosić będą za tydzień naród o przebaczenie” – zapisał z kolei Tadeusz Lenkiewicz z Wrocławia.
„Lublin, niedziela, 13 grudnia 1981. Pamiętny dzień, dla setek, a może i milionów Polaków. Dla mnie i Reni [żony] – tragedia. Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego ogłosiła w Polsce stan wojenny” – zapisał romowiec Tadeusz Kruk.
Z kolei student Andrzej Konieczny z Gdyni 14 grudnia 1981 r. zapisał: „Ciągle nie mogę się pozbierać, znaleźć sobie miejsca. Nie wiem, co robić. Gdzie jest teraz moje miejsce? Jak to wszystko ogarnąć? Co będzie, co jest – tego też za bardzo nie wiem”.
Dziennikarka Krystyna Jagiełło kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego, 16 grudnia, uważała, że „ta noc potrwa długo”. „Pewnie parę lat. Sądzę, że gdy rozgromią już +Solidarność+, prawa wojenne nieco zelżeją, z czasem zrobi się faszyzm o ludzkiej twarzy. Wielu ludzi uzna, że już jest dobrze, można żyć. Oczywiście ci, co podejmą walkę, nie zaznają litości” – zapisała.
Ponad miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego, 21 stycznia 1982 r., Zbigniew Maurycy Kowalski zapisał, że „na twarzach ludzi czyta się rezygnację, poddanie, brak wiary w przyszłość”. „Jak może wyglądać człowiek stojący dwie, trzy albo i cztery godziny na mrozie za dżemem lub papierem toaletowym. Jak może wyglądać miasto, gdy jedna czwarta jego populacji stoi w kolejkach – po wszystko” – czytamy dalej w jego dzienniku.
W przedstawionych w publikacji tekstach przewijają się podstawowe fakty, które wyznaczały rytm społecznego oporu w końcówce grudnia 1981 r. oraz w następnym roku. Zapisy odzwierciedlają również informacyjny chaos, jaki zapanował po ograniczeniu możliwości swobodnego komunikowania się, stąd – jak zaznaczono we wstępie – wiele niesprawdzonych czy wyolbrzymionych wiadomości.
Książkę „Dni pogrudniowe. Dzienniki stanu wojennego” wydał Ośrodek KARTA.
Anna Kruszyńska (PAP)