100 lat temu, 16 lutego 1923 r., urodził się uczestnik buntu w Treblince i powstaniec warszawski Samuel Willenberg. „Wychował się na skrzyżowaniu kultur i tożsamości – polskiej i żydowskiej. Czuł się jednocześnie Żydem i Polakiem” – mówi PAP wolontariusz Fundacji Dobry Grunt Mateusz Środoń, który poznał go w 2004 r.
"Miał poczucie, że wypełnia misję: mówić o doświadczeniu Treblinki, o spędzonych tam straszliwych dziesięciu miesiącach. Już w pierwszy wieczór w obozie przypadkowo spotkał swojego profesora historii: +Samek, ty masz dobry polski akcent, masz aryjski wygląd. Musisz stąd uciec, żeby opowiedzieć światu, to co tu zobaczyłeś i co jeszcze zobaczysz!+. To zdanie mocno wbiło się mu w pamięć. Ostatni etap swojego życia podporządkował tej misji" - opowiada Mateusz Środoń.
Samuel Willenberg urodził się 16 lutego 1923 r. w Częstochowie. Jego matka była z pochodzenia Rosjanką, która przeszła na judaizm. Ojciec Perec Willenberg był malarzem, założycielem i nauczycielem w szkole plastycznej. "Wychował się na skrzyżowaniu kultur i tożsamości - polskiej i żydowskiej. Czuł się jednocześnie Żydem i Polakiem. Czuł się +u siebie+ w zarówno w Polsce, jak i później w Izraelu" – podkreśla Środoń.
We wrześniu 1939 r. zgłosił się jako ochotnik do Wojska Polskiego. Pod Chełmem walczył z Sowietami, został ranny, lecz – gdy ten obszar mieli przejąć Niemcy – zbiegł ze szpitala.
Pierwsze lata wojny wraz z rodzicami i siostrami Itą i Tamarą przeżył w Opatowie (Świętokrzyskie). Gdy rozpoczęła się Akcja Reinhardt, i zaczęły chodzić słuchy, że Żydów gdzieś masowo wywożą, postanowili się ukryć po "aryjskiej stronie", przybierając fałszywą tożsamość. W październiku 1942 r. Samuel został aresztowany i deportowany wraz z grupą Żydów do niemieckiego obozu zagłady w Treblince. Szczęśliwym przypadkiem zamiast do komory gazowej trafił do komanda roboczego, pracował m.in. przy sortowaniu odzieży. Pewnego dnia rozpoznał ubrania swoich sióstr. Jak wielokrotnie wspominał, do końca życia nie potrafił tego powiedzieć matce.
2 sierpnia 1943 r. uczestniczył w buncie więźniów w Treblince. Mimo odniesionych ran udało mu się zbiec. Do końca wojny ocalało tylko 68 z kilkuset więźniów, którzy uciekli. W Warszawie ukrywał się pod nazwiskiem "Ignacy Popow" i zaangażował się w konspirację. Rok później dołączył do Powstania Warszawskiego. W batalionie AK "Ruczaj", Pod pseudonimem "Igo" walczył jako ochotnik w rejonie Placu Zbawiciela i ul. Koszykowej.
"Powstańczą opaskę nosił przy każdej okazji. To była jego tożsamość" – podkreśla Środoń.
Za udział w walce odznaczono go orderem Virtuti Militari. We wrześniu 1944 r. dołączył do oddziału Polskiej Armii Ludowej (PAL). Po zakończeniu walk wydostał się z miasta wraz z cywilami, uciekł z transportu do obozu przejściowego w Pruszkowie (Dulag 121). Schronienie znalazł koło Błonia. W 1945 r. trafił do Wojska Polskiego, gdzie służył kilkanaście miesięcy. Po zwolnieniu z wojska pomagał grupom młodych Żydów w przekraczaniu "zielonej granicy". Przez Czechosłowację i Austrię przechodzili do Włoch, a dalej płynęli do Hajfy, by tworzyć państwo Izrael.
"Ożenił się z dziewczyną, która ocalała z getta warszawskiego, Adą Lubelczyk. Pomogła jej rodzina warszawskich tramwajarzy, która uratowała zresztą kilkanaścioro dzieci. Do końca życia przylgnęło do niej okupacyjne imię +Krystyna+. Samuel mówił do nie +Krysia+, a ona do niego "Igo+, bo tak brzmiał jego powstańczy pseudonim" - wyjaśnia Środoń.
W 1950 r. wraz z żoną i matką Willenberg wyemigrował do Izraela. Przez lata pracował jako mierniczy i geodeta. Mieszkali w Tel-Awiwie.
Jego córka Orit Willenberg-Giladi jest architektem. Projektowała ambasady Izraela w wielu krajach świata. Jednym z jej projektów jest budynek ambasady w Berlinie.
"Willenberg należał do pierwszego pokolenia urodzonego w niepodległej Polsce. Po wojnie był jednym z +sabra+ - pokolenia Żydów, które budowało Izrael i osiedlało się w nim. Chciał zostać malarzem, artystą, lecz jego matka przekonała go, że to +trudny chleb+ i doradziła, by kształcił się na geodetę" - dodaje. Willenberg bardzo silnie przeżył śmierć premiera Izraela, Icchaka Rabina w zamachu w 1995 r. Pod wpływem tego impulsu namalował abstrakcyjny obraz, by wylać się z siebie emocje. Po przejściu na emeryturę, rozpoczął studia plastyczne na uniwersytecie trzeciego wieku. Zainteresował się rzeźbą, i postanowił opowiedzieć swój pobyt w Treblince za pomocą rzeźb. Po 2000 r. powstał cykl kilkunastu rzeźb, poświęcony pobytowi w obozie. Przekazał w nim swoje doświadczenia i sportretował osoby, które szczególnie wyraźnie zapamiętał " - opowiada Środoń
Na przełomie kwietnia i maja 2003 r. odbyła się pierwsza wystawa jego rzeźb w warszawskiej Zachęcie.
Ostatnią swoją pracę poświęcił w 2005 r. papieżowi Janowi Pawłowi II.
"Mówił mi, że znów poczuł impuls, kiedy usłyszał o śmierci papieża. Postać Jana Pawła II wskazuje z szacunkiem na zwój Tory i tablice z Dziesięcioma Przykazaniami. To nie tylko hołd dla zmarłego, ale także wskazanie na Górę Synaj, gdzie Jan Paweł II w 2000 r. rozpoczął swoją pielgrzymkę do Izraela. Góra Synaj jest symbolem i fundamentem całej judeochrześcijańskiej cywilizacji. Dla mnie jest to niesamowicie ważkie, że ktoś kto był świadkiem najgorszego zła XX wieku - na końcu swego życia kieruje nas pod Górę Synaj" - ocenia Środoń.
Poza rzeźbami pozostawił po sobie wstrząsające rysunki, precyzyjnie wykonane odręczne wizualizacje 3D obozu zagłady Treblinka II. Odtworzył dla potomnych miejsce, w którym przebywał w latach 1942-43.
"Poznałem Samuela Willenberga w 2004 r. gdy pracowałem w Muzeum Powstania Warszawskiego. Co roku latem przyjeżdżał z żoną do Polski na kilka tygodni. Uczestniczył w obchodach kolejnych rocznic wybuchu Powstania Warszawskiego, a 2 sierpnia obchodził rocznicę buntu żydowskich więźniów w Treblince. Pod koniec życia był ostatnim żyjącym świadkiem. Jego marzeniem było stworzenie tam ośrodka pamięci i edukacji dla przyszłych pokoleń" - wspomina współpracownik Fundacji Dobry Grunt.
"Miałem szczęście poznać go osobiście i od tego czasu spotykałem co roku. Był człowiekiem niezwykle wrażliwym, a jednocześnie bardzo wyrazistym, obdarzonym dużym temperamentem. Gdy wspominał Treblinkę, mówił z ogromną pasją, przeżywał to za każdym razem bardzo silnie, czuło się tragizm tych wydarzeń i miejsca. Nie opowiadał tego mechanicznie. Miał niesamowitą pamięć do szczegółów. Mówił, że +Treblinka w nim żyje każdego dnia+.
W kwietniu 2008 r. za "wybitne osiągnięcia w odkrywaniu, gromadzeniu i upowszechnianiu prawdy o Holokauście" Samuel Willenberg został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP.
19 lutego 2016 r. zmarł w Tel-Awiwie. "Samuel Willenberg jest symbolem walki o godność człowieka. Jego życie to niezgoda na triumf zła. W swoich wstrząsających wspomnieniach, w rzeźbach, wracał do obozowych przeżyć nie tylko po to, by poruszyć sumienie ludzkości. Chciał na zawsze utrwalić prawdę o Holokauście, przekazać ją potomności ku przestrodze" - napisał w depeszy kondolencyjnej prezydent Andrzej Duda.
W 2022 r. Fundacja Dobry Grunt zorganizowała wystawę "Samuel Willenberg - Bohater dwóch narodów" prezentowaną w Sejmie i na Uniwersytecie Warszawskim. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ pat/