Był człowiekiem, który łączył, nie dzielił, tak jest do dziś – mówił w sobotę Mateusz Luśnia, prezes Fundacji Projekt Patriotyzm, przed pomnikiem Witolda Pileckiego przy al. Wojska Polskiego w Warszawie, podczas uroczystości poświęconej 122. rocznicy urodzin rotmistrza.
Organizatorami wydarzenia były Fundacja Projekt Patriotyzm i Fundacja Służby Niepodległej, które są oddolnymi inicjatywami grupy przyjaciół, chcących pielęgnować wartości patriotyczne w życiu publicznym i promować wizję nowoczesnego patriotyzmu. Organizują m.in. coroczne Warszawskie Marsze Pileckiego w rocznicę jego śmierci, 25 maja.
„Najważniejszym celem, jaki sobie postawiliśmy, jest wzbudzenie wśród młodych ludzi poczucia miłości i odpowiedzialności za naszą Ojczyznę poprzez wskazanie odpowiednich wzorców do naśladowania” - wyjaśnił Luśnia.
„Rotmistrz Pilecki był kimś nietuzinkowym, dającym najlepszy przykład miłości do Polski i służby drugiemu człowiekowi. Był kimś jakby z innego wymiaru i ten pomnik, przy którym się zebraliśmy, też to pokazuje. To pęknięcie, przez które on przechodzi, przenika, jakby przebijał system, jakąś skostniałą formę. Idzie naprzód, patrzy przed siebie, zdecydowany i dumny, ale spokojny” – powiedział Jarosław Wróblewski.
„Rotmistrz Pilecki był kimś nietuzinkowym, dającym najlepszy przykład miłości do Polski i służby drugiemu człowiekowi. Był kimś jakby z innego wymiaru i ten pomnik, przy którym się zebraliśmy, też to pokazuje. To pęknięcie, przez które on przechodzi, przenika, jakby przebijał system, jakąś skostniałą formę. Idzie naprzód, patrzy przed siebie, zdecydowany i dumny, ale spokojny” – powiedział Jarosław Wróblewski z Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, autor książki o Witoldzie Pileckim.
„Gdy napisałem o nim książkę, wydawało mi się, że jest taka pełna, wyczerpująca, ale dziś wiem, że nie. Witold Pilecki wciąż zaskakuje, wciąż dowiadujemy się o nim czegoś nowego. Nie powiedział jeszcze ostatniego słowa” - dodał.
Dla świata Witold Pilecki jest przede wszystkim tym, który poszedł dobrowolnie do obozu zagłady w Auschwitz. Trafił tam w nocy z 21 na 22 września 1940 roku wraz z tzw. drugim transportem warszawskim. Jako więzień nr 4859 był głównym organizatorem konspiracji w obozie. Spędził w Auschwitz dwa lata i siedem miesięcy, a gdy zakończył misję, uciekł.
„Wyszedł we wrześniu 1940 z kamienicy niedaleko stąd, pod numerem 47 i poszedł do łapanki. Niemcy łapali młodych mężczyzn, szli z nimi na Plac Wilsona, gdzie była koncentracja. Potem byli przewożeni na ulicę Szwoleżerów niedaleko stadionu Legii Warszawa, gdzie następowała selekcja. Nie wszyscy jechali do obozu Auschwitz, który był celem Pileckiego. Skąd wiedział, do której grupy iść? Sądzę, że jako konspirator, człowiek, który widział więcej niż inni, potrafił o to zadbać” – opowiadał Jarosław Wróblewski.
„Witold Pilecki był skromny, zawsze stał w drugim szeregu. Był mózgiem wielu przedsięwzięć, świetnym organizatorem, ale nie dowodził. Wolał stać nieco z tyłu. Często zastanawiałem się, jak to możliwe, że był tak skuteczny? Choćby w obozie, gdzie pod nosem Niemców stworzył siatkę konspiracyjną liczącą około 500 osób. Jak to robił? Myślę, że to dlatego, iż był cały czas żołnierzem. Nie jeńcem, lecz żołnierzem, który musiał wykonać określone zadania i na tym się koncentrował. To dawało mu siłę”. – mówił Wróblewski. „Nośmy Witolda Pileckiego w sercach. Zasługuje na to” – podkreślił.
Piotr Mazurek, wiceprzewodniczący Rady Dialogu z Młodym Pokoleniem i radny Miasta Stołecznego Warszawy, podkreślił, że „siła takich inicjatyw jak ta wynika stąd, że są oddolne, społeczne”. „Tak tworzy się społeczeństwo obywatelskie i liczę na to, że podobnych, ważnych działań będzie coraz więcej” – powiedział. (PAP).
Przemek Skoczek
sko/ pat/