30 czerwca 1934 r. na polecenie Adolfa Hitlera bojówki SS, pod zarzutem planowanego zamachu stanu, aresztowały działaczy SA z Ernstem Roehmem na czele. W wyniku akcji zginęło kilkuset „spiskowców”, a Hitler utorował sobie drogę do objęcia dyktatorskiej władzy.
Utworzona w 1921 r. formacja paramilitarna SA (niem. Sturmabteilungen – Oddziały Szturmowe), przeznaczona do ochrony partii narodowosocjalistycznej, była przez lata dla Hitlera gwarancją bezpieczeństwa. Członkowie SA, nazywani od koloru mundurów „brunatnymi koszulami”, odpowiadali za masowy terror wobec reprezentantów innych opcji politycznych, głównie komunistów. Bojówkarze byli m.in. sprawcami zakrojonych na szeroką skalę represji, zarządzonych przez Hitlera w czasie agresywnej kampanii wyborczej NSDAP w 1932 r.
Kiedy jednak Hitler doszedł do władzy, obejmując 30 stycznia 1933 r. urząd kanclerza III Rzeszy, SA – formacja kojarząca się niemieckiemu społeczeństwu z przemocą fizyczną, stała się dla niego balastem.
W lipcu 1933 r. NSDAP uznano za jedyną partię w Niemczech, co było poważnym krokiem – jak podkreśla Alan Bullock w książce „Hitler i Stalin. Żywoty równoległe” – na drodze do skupienia przez Hitlera pełni władzy w swoich rękach. Koniec tego procesu – zwraca uwagę brytyjski historyk – wyznaczały wydarzenia z 30 czerwca 1934 r., kiedy to kanclerz III Rzeszy przeprowadził w tajemnicy wewnątrzpartyjne czystki, które przeszły do historii pod nazwą „Nocy długich noży”.
„Roehm dysponował zbyt dużą siłą by można go było po prostu odwołać ze stanowiska. To mogło wywołać rebelię, której Hitler starał się właśnie zapobiec. Z drugiej strony Roehm wiedział zbyt wiele, by można było zaryzykować kolejny skandal w stylu procesu o podpalenie Reichstagu. Jedyną możliwością pozostało rozwiązanie siłowe, czyli w adekwatnym do sytuacji slangu gangsterskim +wrobienie+ Roehma” – wyjaśnia Alan Bullock.
Za wroga państwa Hitler uznał przywódcę SA Ernsta Roehma, świeżo mianowanego ministra Rzeszy, z którym łączyły go zawiłe relacje. Znali się wiele lat, jednak Roehm coraz częściej otwarcie krytykował politykę kanclerza. Przede wszystkim nie godził się z wyznawaną przez Hitlera zasadą jedności partii i państwa.
„W odróżnieniu od pozostałych członków kierownictwa partii, starających się połączyć swe stanowiska partyjne z jakąkolwiek funkcją państwową, czy to w aparacie Rzeszy, czy landów, Roehm nie dopuszczał do włączenia swej armii brunatnych koszul w struktury państwa. Bojówki SA stanowiły podstawę jego politycznej siły, której zadaniem było, jak to otwarcie głosił, +dokończenie narodowosocjalistycznej rewolucji+ i zalanie +szarej skały+ Reichswehry +brunatnym potopem+” – tłumaczy Bullock zwracając uwagę na rywalizację SA i niemieckiej armii.
Jak dodaje, SA (wraz z SS) uchodziła za trzecią siłą w państwie – po wojsku i policji; stanowiła zbrojne ramię rewolucji, którą, jak przekonywał Roehm, należało kontynuować po objęciu kanclerstwa przez Hitlera. Przywódca SA miał świadomość, że dysponuje ogromną siłą – w szeregach „brunatnej armii” w połowie 1934 r. służyło ok. 4,5 mln Niemców.
Hitler nie mógł sobie pozwolić na konflikt domowy, a tym groziła konfrontacja SA z wojskiem. Kanclerz przewidywał, że jeśli dojdzie do kolejnych aktów terroru inspirowanych i przeprowadzanych przez SA, wzbudzą one coraz większy sprzeciw społeczny. Hitler nie chciał jednak zmarnować zaufania wyborców, którzy zapewnili mu drogę na szczyt władzy. Postanowił ostatecznie rozprawić się z wewnątrzpartyjną opozycją.
„Roehm dysponował zbyt dużą siłą by można go było po prostu odwołać ze stanowiska. To mogło wywołać rebelię, której Hitler starał się właśnie zapobiec. Z drugiej strony Roehm wiedział zbyt wiele, by można było zaryzykować kolejny skandal w stylu procesu o podpalenie Reichstagu. Jedyną możliwością pozostało rozwiązanie siłowe, czyli w adekwatnym do sytuacji slangu gangsterskim +wrobienie+ Roehma” – wyjaśnia Bullock.
W tym celu Hitler zlecił Rudolfowi Dielsowi, szefowi pruskiego Gestapo, zebranie materiałów kompromitujących Roehma, a także rzekomych dowodów na plany przeprowadzenia przez działaczy SA zamachu stanu. Hitler zamierzał przedstawić Roehma w niekorzystnym świetle wykorzystując m.in. fakt jego homoseksualizmu. Równocześnie wysunął wobec niego upokarzającą propozycję ograniczenia jego kompetencji oraz sprowadzenia roli SA w nazistowskim państwie do pomocniczych funkcji wojskowych. Kanclerz III Rzeszy liczył na odmowę; mógł sobie na to pozwolić – cieszył się wsparciem armii, Gestapo i SS.
Do aresztowania szefa SA i jego współpracowników doszło 30 czerwca w Bad Wiessee – miejscowości wypoczynkowej, gdzie przebywał na urlopie Roehm. Dlatego nie krył zdziwienia, kiedy wczesnym rankiem do jego pokoju hotelowego wtargnęli bojówkarze SS z Hitlerem na czele. Wraz z Roehmem aresztowano wielu innych działaczy SA; wszystkich zatrzymanych przewieziono do Monachium, po czym wielu z nich, bez sądu, pozbawiono życia. Roehm, który nie skorzystał z okazji do popełnienia samobójstwa, został rozstrzelany. W sumie w stolicy Bawarii, a także w Berlinie i innych niemieckich miastach, życie straciło, w zależności od szacunków, nawet kilkaset osób (oficjalne dane mówiły o kilkudziesięciu zabitych). Wśród ofiar byli także konserwatywni politycy, m.in. były niemiecki kanclerz gen. Kurt von Schleicher.
Po „Nocy długich noży” Hitler rozkazał zatrzeć ślady po zabójstwach działaczy SA. Ostatecznie organizacji nie rozwiązano (nowym szefem SA został Viktor Lutze), jednak z jej struktur wydzielono SS, które zaczęło odgrywać wiodącą rolę w aparacie państwowym.
3 lipca niemiecki rząd zatwierdził dekret, który określał wydarzenia z 30 czerwca „legalną samoobroną państwa”.
Dziesięć dni później, w przemówieniu w Reichstagu Hitler tłumaczył, że podjęcie decyzji o zdławieniu buntowników z SA uchroniło państwo przed katastrofą. „Osobiście wydałem rozkaz rozstrzelania przywódców spisku i osobiście nakazałem następnie wypalić, aż do żywego mięsa, wrzody zatruwające źródła naszego wewnętrznego życia (…). Oświadczam narodowi, że odtąd jego bytu - zależnego od wewnętrznej stabilizacji i bezpieczeństwa - nikt bezkarnie narażać nie będzie! I niech po wsze czasy będzie odtąd wiadome, że każdego, kto podniesie rękę na państwo, czeka pewna śmierć” – mówił niemiecki kanclerz. Niebawem, po śmierci prezydenta Rzeszy Paula von Hindenburga (2 sierpnia 1934 r.) objął pełnię władzy w państwie ustanawiając totalitarną dyktaturę.
Waldemar Kowalski (PAP)
wmk/ abe/