Rozliczenie z nazistowską przeszłością Niemiec i zbrodniami z lat 1939-1945 wciąż pozostaje sprawą otwartą - zgodzili się uczestnicy czwartkowej konferencji naukowej "Wina i kara" w Warszawie. W Norymberdze po drugiej wojnie światowej zarzuty usłyszało tylko 209 osób.
"Konferencja odnosi się do przeszłości, ale jak doskonale wiemy temat rozliczeń niemieckiego nazizmu czy sowieckiego komunizmu, wciąż nie jest zamknięty. To temat bardzo aktualny i wybiegający również w przyszłość" - powiedział otwierając spotkanie prezes IPN Łukasz Kamiński. Podkreślił, że dorobek konferencji będzie mógł posłużyć narodom m.in. Korei Północnej, Chin lub Syrii, dla których rozliczenie z totalitarną dyktaturą jest nadal bardzo trudnym wyzwaniem.
Tematem pierwszej części dwudniowego spotkania historyków i prawników była m.in. rola procesów norymberskich w pamięci społecznej Niemców i uznanie przez nich winy za dokonane zbrodnie. Tuż po drugiej wojnie światowej Norymberga rozpoczęła długi, bo trwający dziesięciolecia, proces uświadamiania sobie odpowiedzialności za zbrodnie dokonane m.in. przez SS, gestapo czy Wehrmacht.
"Konferencja odnosi się do przeszłości, ale jak doskonale wiemy temat rozliczeń niemieckiego nazizmu czy sowieckiego komunizmu, wciąż nie jest zamknięty. To temat bardzo aktualny i wybiegający również w przyszłość" - powiedział otwierając spotkanie prezes IPN Łukasz Kamiński.
"W latach 1945-1949 przeprowadzono trzynaście tzw. procesów norymberskich, wytoczonym przeciwko niektórym prominentnym funkcjonariuszom III Rzeszy Niemieckiej" - powiedział dr Paweł Kosiński z IPN. Przypomniał, że w ich wyniku zarzuty postawiono łącznie 209 osobom; ponadto sądzono osiem nazistowskich organizacji, jak np. rząd III Rzeszy Niemieckiej czy kierownictwo polityczne NSDAP.
"W sumie osądzono 198 oskarżonych (...). Wyrokiem międzynarodowego trybunału (w głównym procesie zbrodniarzy - PAP) skazano na karę śmierci 12 oskarżonych, na karę dożywotniego więzienia - trzech, na okresowe kary więzienia - czterech. Uniewinniono, przy sprzeciwie radzieckiego sędziego, trzech oskarżonych" - mówił Kosiński. Dodał też, że za organizacje zbrodnicze uznano SS, SD, gestapo i kierownictwo NSDAP.
Wpływ procesów norymberskich na przyjęcie winy przez ogół Niemców - jak ocenił historyk - był ograniczony przez rozróżnienie na "nas, zwykłych ludzi" oraz "ich, czyli hitlerowców, członków NSDAP i funkcjonariuszy państwa". "Linia podziału biegła pomiędzy demonicznie przepotężnym Hitlerem oraz jego najbliższymi współpracownikami i dobrodusznymi, niecnie wykorzystanymi, pozostałymi Niemcami" - tłumaczył Kosiński.
Podsumowując kwestię rozliczeń z nazistowską przeszłością, także poza procesami norymberskimi m.in. w radzieckiej strefie okupacyjnej i późniejszej NRD, ostatecznie skazano - jak mówił Kosiński - kilkanaście tysięcy osób. Według badacza, to liczba niewielka, gdy zestawi się ją z szacunkową liczbą 0,5 mln ludzi, którzy pełniąc różne funkcje brali udział w zagładzie Żydów. Dodał jednak, że Niemcy podjęli wieloletnią pracę edukacyjną, która przyczyniła się do zwiększenia wrażliwości na popełnione podczas wojny zbrodnie.
Na odrzucenie przez Niemców po wojnie zbiorowej winy zwróciła uwagę również dr Jane Lenzina z Niemiec, w referacie odczytanym z powodu jej nieobecności przez jednego z historyków.
"Niemieckie społeczeństwo cierpiało na bardzo silny kompleks porażki swojego narodu. Porażki pod względem militarnym, politycznym, społecznym, gospodarczym i osobistym. Większość Niemców oceniała koniec wojny nie jako wyzwolenie, ale jako katastrofę narodową i okropną tragedię oraz destrukcję państwa niemieckiego" - podkreśliła dr Jane Lenzina.
"Niemieckie społeczeństwo cierpiało na bardzo silny kompleks porażki swojego narodu. Porażki pod względem militarnym, politycznym, społecznym, gospodarczym i osobistym. Większość Niemców oceniała koniec wojny nie jako wyzwolenie, ale jako katastrofę narodową i okropną tragedię oraz destrukcję państwa niemieckiego" - podkreśliła Lenzina.
Badaczka przypomniała wyniki powojennych badań przeprowadzonych w amerykańskiej strefie okupacyjnej, które pokazały, że z 47 do 55 proc. wzrósł odsetek osób, które uważały, że "nazizm jest dobry, tylko źle przeprowadzony". Dopiero wysiłek państwa niemieckiego podjęty w latach 60. i 70. przyczynił się - jej zdaniem - do znacznej zmiany nastawienia Niemców do własnej przeszłości. Symbolem tej zmiany - jak zaznaczyła - był gest kanclerza Niemiec Willy'ego Brandta, który w 1970 r. ukląkł przed Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie.
W dyskusji wzięła udział również niemiecka prawniczka Kirsten Goetze, która omawiała konsekwencje nazizmu dla niemieckiego wymiaru sprawiedliwości. W jej ocenie, procesy norymberskie mocno wpłynęły na niemieckie społeczeństwo. "To był taki czas, gdy ofiary obozów koncentracyjnych były w sądzie i zeznawały. Ludzie byli tymi procesami bardzo zainteresowani" - mówiła Goetze. Dodała też, że duży wpływ na Niemców miał proces jednego ze zbrodniarzy Adolfa Eichmanna w Izraelu.
Konferencja pt. "Wina i kara. Społeczeństwa wobec rozliczeń zbrodni popełnionych przez reżimy totalitarne w latach 1939-1956", w której biorą udział badacze z Polski, Niemiec, Rosji i USA, potrwa do piątku. Pierwszego dnia badacze, głównie historycy, zajęli się rozliczeniem z niemieckim nazizmem, natomiast w piątek dyskusja będzie dotyczyć sowieckiego komunizmu. (PAP)
nno/ par/