6 października mija 75 lat od zakończenia walk SGO „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga z wojskami niemieckimi pod Kockiem. Była to ostatnia bitwa regularnych oddziałów WP w wojnie obronnej 1939 roku.
„Gdy musiał układać się o kapitulację, wyszły gdzieś głęboko spod jego serca do żołnierza słowa +Polska i honor żołnierski+. (…) On mógł użyć tych słów, miał do nich prawo każdy żołnierz jego. (…) Generał Franciszek Kleeberg był wodzem niezłomnym, wybitnym dowódcą i patriotą, pozostała po nim niezniszczalna legenda i pamięć!” – tak pisał o swoim dowódcy płk Adam Epler, stojący na czele dywizji „Kobryń”, wchodzącej w skład SGO „Polesie”. (Z. Mierzwiński „Generałowie II Rzeczypospolitej”)
Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” pod dowództwem gen. bryg. Franciszka Kleeberga, dowódcy IX Okręgu Korpusu w Brześciu nad Bugiem, powołana została przez Sztab Generalny Naczelnego Wodza 9 września 1939 r. Pierwotnie zakładano, że jej głównym celem będzie osłona północnego odcinka frontu na linii Brześć-Pińsk przed niemieckim manewrem okrążającym. W pierwszej fazie walk przeciwnikiem SGO „Polesie” był XIX Korpus Pancerny gen. Heinza Guderiana, twórcy niemieckiej broni pancernej.
„Gdy musiał układać się o kapitulację, wyszły gdzieś głęboko spod jego serca do żołnierza słowa +Polska i honor żołnierski+. (…) On mógł użyć tych słów, miał do nich prawo każdy żołnierz jego. (…) Generał Franciszek Kleeberg był wodzem niezłomnym, wybitnym dowódcą i patriotą, pozostała po nim niezniszczalna legenda i pamięć!” – tak pisał o swoim dowódcy płk Adam Epler, stojący na czele dywizji „Kobryń”.
Od 14 do 16 września wchodząca w skład SGO „Polesie” dywizja „Kobryń” oraz załoga twierdzy w Brześciu skutecznie opierały się pancernych oddziałom Guderiana, które wspierała Luftwaffe. Mimo dużej dysproporcji sił Niemcom nie udało się dokonać wyłomu w polskich liniach obronnych.
W trakcie walk Grupę wzmocniło m.in. ok. 30 czołgów lekkich z Brześcia, jednostki kawalerii, artylerii, spieszeni marynarze Flotylli Pińskiej oraz żołnierze KOP. Liczebność SGO „Polesie” szacowana jest na ok. 18-20 tys. żołnierzy.
Sowiecki atak na wschodnie terytoria Rzeczypospolitej, który nastąpił 17 września 1939 r., całkowicie zmienił sytuację i cele działania SGO „Polesie”. Odtąd oddziały WP walczyły już z dwoma, znacznie silniejszymi przeciwnikami.
Gen. Kleeberg zdecydował przebijać się na zachód z odsieczą oblężonej Warszawie. Polskie jednostki miały uzupełnić uzbrojenie i amunicję ze składnicy w Stawach koło Dęblina.
W dniach 29-30 września oddziały z 60 Dywizji Piechoty (wcześniej dywizja „Kobryń”) płk. Adama Eplera stoczyły zwycięskie walki z oddziałami sowieckimi, zadając im ciężkie straty pod Jabłoniem i Milanowem. 29 września oddziały SGO „Polesie” w okolicach Włodawy przeprawiły się przez Bug. W pierwszym dniu października operowały już w rejonie Radzynia i Kocka. Na Lubelszczyźnie ich przeciwnikiem była niemiecka 13 Dywizja Piech. Zmot. oraz inne oddziały wchodzące w skład XIV Korpusu Zmot. gen. Gustava von Wietersheima.
Rozpoczęły się zmagania, które znamy jako bitwa pod Kockiem, rozgrywające się w okolicy Adamowa, Charlejowa, Helenowa i Serokomli. W ostatniej fazie zacięte walki toczyły się w rejonie klasztoru i cmentarza w Woli Gułowskiej. Jeszcze 5 października żolnierze 60 Dywizji Piechoty i kawalerzyści natarli na lewe skrzydło niemieckiej 13 DPZmot, osiagając taktyczne zwycięstwo.
Po kilkudniowych, zaciętych walkach polskim oddziałom skończyła się amunicja do dział ppanc oraz broni ręcznej. Brakowało również prowiantu i środków medycznych dla rannych. Gen. Kleeberg podjął dramatyczną decyzję o kapitulacji.
Wieczorem 5 października 1939 r. napisał swój ostatni rozkaz: „Żołnierze! Z dalekiego Polesia, znad Narwi, z jednostek, które oparły się w Kowlu demoralizacji - zebrałem Was pod swoją komendę, by walczyć do końca. (…) Wykazaliście hart i odwagę w czasie zwątpień i dochowaliście wierności Ojczyźnie do końca. Dziś jesteśmy otoczeni, a amunicja i żywność są na wyczerpaniu. Dalsza walka nie rokuje nadziei, a tylko rozleje krew żołnierską, która jeszcze przydać się może. Przywilejem dowódcy jest brać odpowiedzialność na siebie. Dziś biorę ją w tej najcięższej chwili - każąc zaprzestać dalszej bezcelowej walki, by nie przelewać krwi żołnierskiej nadaremnie. Dziękuję Wam za Wasze męstwo i Waszą Karność, wiem, że staniecie, gdy będziecie potrzebni. Jeszcze Polska nie zginęła. I nie zginie”.
6 października 1939 r. treść pożegnalnego rozkazu gen. Kleeberga odczytano żołnierzom SGO „Polesie”. Przed honorową kapitulacją na dziedzińcu pałacu w Kocku, żołnierze zniszczyli lub zakopali część uzbrojenia, aby nie dostało się w ręce wroga.
Polskie straty pod Kockiem szacuje się na ok. 250-300 zabitych. Do niewoli niemieckiej trafiło ponad 16 tys. żołnierzy i oficerów.
Po zakończonej bitwie gen. Kleeberg dostał się do niewoli niemieckiej. Przetrzymywany był w Oflagu IVB w twierdzy Koenigstein koło Drezna. Ciężko chorował na serce.
Zmarł 5 kwietnia 1941 r. w szpitalu wojskowym w Weisser Hirsch. Pochowany został na cmentarzu w Neustadt w Dreźnie.
W trzydziestą rocznicę bitwy pod Kockiem szczątki gen. Kleeberga przewiezione zostały do Polski i złożone na cmentarzu wojennym w Kocku.
Gen. Franciszek Kleeberg odznaczony był m.in.: Orderem Virtuti Militari kl. III i V, Orderem Polonia Restituta kl. IV oraz czterokrotnie Krzyżem Walecznych. (PAP)
rep/ mjs/ ls/