Wszczęto śledztwo w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach TW "Bolek", przejętych przez IPN w domu Czesława Kiszczaka - poinformował w czwartek prezes IPN Łukasz Kamiński.
Jak powiedział szef Instytutu Pamięci Narodowej, w czwartek prokurator IPN w Białymstoku wydał postanowienie wszczęcia takiego śledztwa. Podejrzewane przestępstwo miałoby polegać na poświadczeniu nieprawdy przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej w dokumentach tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek ujawnionych 16 lutego. "To czyn z art. 271 par. 3 kodeksu karnego w związku z art. 2 ust. 1 ustawy o IPN" - wyjaśnił Kamiński.
Prezes IPN dodał, że śledztwo wszczęto w związku z wypowiedziami Lecha Wałęsy, w których "twierdził, że funkcjonariusze SB sfałszowali pokwitowania odbioru pieniędzy przez TW +Bolek+". "Wersja ta wymaga zweryfikowania w trybie procesowym, w ramach śledztwa, gdyż taki ewentualny czyn jest przestępstwem ściganym z urzędu" – zaznaczył prezes IPN.
Musieli wykazywać, że współpracuję, i pisali za mnie donosy, by brać na moje konto pieniądze - tak działania funkcjonariuszy SB opisał Lech Wałęsa na swoim mikroblogu we wtorek. B. prezydent oświadczył też kolejny raz, że nie współpracował z SB, nigdy na nikogo nie donosił, nie brał żadnych pieniędzy i nie dał się złamać.
Szef Instytutu tłumaczył, że śledztwo trafiło do Białegostoku, ze względu na obciążenie pracą warszawskich prokuratorów.
Kamiński ujawnił, że IPN po włączeniu dokumentów do zasobów archiwalnych kontaktował się w tej sprawie z Lechem Wałęsą. "Nie ma takiej procedury, by kontaktować się przed włączeniem jakichś zasobów do zasobu archiwalnego z osobami, których one dotyczą. Natomiast zgodnie z obowiązującymi przepisami pan Lech Wałęsa już po włączeniu został poinformowany, że takie dokumenty się w naszym archiwum znalazły i że zgodnie z obwiązującymi procedurami może się z nimi zapoznać" - powiedział szef IPN.
Powtórzył, że w ramach śledztwa dokumenty dotyczące TW "Bolka", zabezpieczone w domu Kiszczaków, zostaną poddane specjalistycznym ekspertyzom, w tym badaniom pisma ręcznego.
Prezes IPN poinformował, że śledztwo wszczęto w związku z wypowiedziami Lecha Wałęsy, w których "twierdził, że funkcjonariusze SB sfałszowali pokwitowania odbioru pieniędzy przez TW +Bolek+". "Wersja ta wymaga zweryfikowania w trybie procesowym, w ramach śledztwa, gdyż taki ewentualny czyn jest przestępstwem ściganym z urzędu" – zaznaczył prezes IPN.
Prokurator Bogusław Czerwiński z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zapowiedział, że badania dokumentów z teczki TW "Bolek" będą wszechstronne. W grę wchodzi szerokie spektrum badań: grafologiczne, psychografologiczne, fizykochemiczne - wszystko będzie zależało od prokuratora prowadzącego, ale będą to wszystkie standardowe badania w takich sprawach - mówił.
Kamiński nie powiedział, czy i jakie są kolejne możliwe działania prokuratorów IPN - wobec innych osób, co do których może być podejrzenie, że przechowują dokumenty komunistycznych służb.
Zaznaczył tylko, że jeśli chodzi o sprawę ewentualnego archiwum gen. Wojciecha Jaruzelskiego, to ten wątek jest również badany przez archiwistów, jak i prokuratorów. "Jak tylko będziemy mogli przekazać jakieś wyniki na temat tych ustaleń - poinformujemy państwa" - powiedział dziennikarzom szef IPN.
Pytany o zakres materiałów Kiszczaka, które zostały udostępnione dziennikarzom prezes podkreślił, że Instytut nie mógł ingerować w treść włączonych do archiwów dokumentów, jednak to od dziennikarzy, którzy uzyskali do nich dostęp zależy zakres informacji, które przekażą opinii publicznej i odpowiedzialność za nie. "Zarówno historycy i dziennikarze tez ponoszą odpowiedzialność za sposób, w jaki wykorzystują te dokumenty" - powiedział.
"Popełnialibyśmy przestępstwo, gdybyśmy w treści dokumentów, które mamy chronić jakieś fragmenty zamazywali - np. adresy, które rzeczywiście mogą być nadal aktualne" - podkreślił.
Zaznaczył, że trwają prace nad dwoma kolejnymi - z sześciu - pakietami znalezionymi w domu Kiszczaków. Zapewnił, że gdy tylko prace zostaną zakończone, a materiały włączone do zasobu archiwalnego IPN, będzie można przekazać informację o ich zawartości oraz kiedy zostaną dostępne w archiwum. Nie ma żadnej wiedzy, jakie są to materiały i kiedy to nastąpi - powiedział.
W 2015 r. pion śledczy IPN w Białymstoku umorzył z powodu przedawnienia śledztwo ws. działań SB wobec Wałęsy, m.in. fabrykowania dokumentów, które miały świadczyć o jego współpracy z SB. Prokuratorzy IPN ustalili, że w latach 1982-83 w ramach Biura Studiów MSW podjęto próbę podrobienia dokumentów dotyczących rzekomej współpracy Wałęsy z organami bezpieczeństwa państwa. "Sporządzane w trakcie tej operacji +dokumenty+ były na bieżąco poddawane badaniom przez pracujących w strukturach MSW biegłych z zakresu identyfikacji pisma ręcznego, którzy za każdym razem stwierdzali ich nieautentyczność. W tej sytuacji wszystkie wytworzone materiały zostały zniszczone" - podał IPN.
W uzasadnieniu wyroku Sądu Lustracyjnego, który w 2000 r. orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL (był lustrowany z urzędu jako kandydat w wyborach prezydenckich), sędzia Paweł Rysiński powołał się na dokument SB z 1985 r., w którym rekonstruowano "działania specjalne" SB wobec Wałęsy. Wynika z niego, że trzy lata wcześniej - w 1982 roku - SB fałszowała własne akta, by skompromitować Wałęsę nie tylko w społeczeństwie polskim i w "Solidarności", ale także za granicą. Według autora notatki - oficera SB - działania te doprowadziły do tego, że w 1982 r. Wałęsa nie dostał pokojowej Nagrody Nobla (ówczesny lider podziemnej "S" otrzymał ją rok później - PAP). Według notatki stało się tak m.in. dzięki przesłaniu ambasadorowi Norwegii w Polsce podrobionych donosów Wałęsy i pokwitowań za nie.
16 lutego w domu Marii Kiszczak prokurator IPN zabezpieczył dokumenty, które podlegały przekazaniu do IPN - w sumie było to sześć pakietów. Czynności podjęto w ramach wszczętego w 2015 r. śledztwa ws. ukrycia przez osobę nieuprawnioną dokumentów podlegających przekazaniu IPN. Prawo przewiduje karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia dla tego, kto "będąc w posiadaniu dokumentów podlegających przekazaniu Instytutowi, uchyla się od ich przekazania, utrudnia przekazanie lub je udaremnia". Wdowa po Kiszczaku zgłosiła się do IPN, oferując sprzedaż dokumentów za 90 tys. zł.
IPN udostępnił w poniedziałek dokumenty TW "Bolka", w których jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". Prezes IPN zapowiedział, że dokumenty będą poddane różnego rodzaju badaniom i weryfikacji, w tym także "ekspertyzom typu grafologicznego". Według opinii eksperta archiwisty dokumenty "Bolka" są autentyczne.
W środę Instytut udostępnił drugą partię materiałów znalezionych w domu gen. Kiszczaka. To dwadzieścia cztery różne dokumenty, głównie historyczne.(PAP)
itm/ mja/ gdyj/ ago/ wkt/