Wśród osób odwiedzających leżące w północnej Rosji miejsca pamięci związane z represjami lat 30. są ludzie, którzy w stalinowskich represjach stracili kogoś z rodziny. Pani Walentyna wiele razy zastrzega, że takich osób jak brat jej babki było w Rosji wiele.
Z jego powodu pani Walentyna regularnie odwiedza uroczysko Sandormoch w Karelii, niedaleko miasta Miedwieżjegorsk. To, co wie o Ilji – nazywa go po imieniu – to życiorys zapisany na dwóch kartkach papieru, otrzymany w 2007 roku z archiwum na Ukrainie. Jeszcze mniej pani Walentyna wie o tym, co przeżył jej ojciec. Nie chciał mówić i pani Walentyna wie tylko, że został aresztowany w wieku 20 lat, przeżył represje i walczył na froncie w II wojnie światowej, a gdy miał 56 lat, został zrehabilitowany.
Tylko od matki dowiedziała się, że zginął w rodzinie ktoś jeszcze – inny z braci jej babki, młody chłopak rozstrzelany przez bolszewików na oczach matki.
Może dlatego pani Walentyna wychowała się w rodzinie, w której – jak pamięta – nie płakano po śmierci Stalina, a mama wyjaśniała, czym był głód na Ukrainie.
Ale szukać informacji o Ilji zaczęła właściwie ze względu na pamięć o babce. Był jej ulubionym bratem i choć babka wiedziała tylko tyle, że brat zginął, wspominała, jakim był człowiekiem. „Gdybym nie kochała babci, może nie zaczęłabym szukać” – mówi pani Walentyna.
Pomógł jej w 2004 roku petersburski oddział stowarzyszenia Memoriał. Kilka lat później dostała dokument z archiwum. Teraz wie, że Ilja był aresztowany dwukrotnie, najpierw pracował przy budowie Biełomorkanału, a po drugim aresztowaniu został rozstrzelany. Spoczywa na uroczysku Sandormoch. Miał żonę i kilkuletnią córkę, której nie udało się odnaleźć.
„Powoli czegoś się dowiedziałam; wiem, gdzie jest pochowany, ale nie znam grobu” – mówi pani Walentyna. Dzięki pomocy Memoriału mogła postawić tabliczkę upamiętniającą Ilję na uroczysku, w miejscu, gdzie spoczywa ponad 7 tysięcy ofiar represji straconych w latach 1937-38.
Potem pani Walentyna ustawiła tam kamień upamiętniający Ilję. Ale dzisiaj wciąż z jakichś powodów, kiedy wchodzi w las na uroczysku, ciągnie ją w lewą stronę. Niepokoi się tym, że z dwóch zniczy, jakie ostatnio zapaliła przy kamieniu, jeden cały czas gasł. Ktoś powiedział jej, że może dlatego, że to nie jest to miejsce.
Pani Walentyna wiele razy zastrzega, że wie mało, tylko troszeczkę z rozmów w rodzinie i to, co napisano w dokumencie z archiwów. Na pytanie, co chciałaby wiedzieć o Ilji, mówi: „wszystko mnie interesuje”.
„Nie wiem prawie nic” – uważa. „Nie ma nikogo, kto by mi powiedział” – mówi w trakcie rozmowy.
Zastrzega również, że wie tak mało, że może należałoby szukać innego rozmówcy. I że takich ludzi jak brat jej babki było bardzo wielu. Jest przekonana, że był uczciwym człowiekiem. „Jaka byłaby Rosja, gdyby było takich więcej?” – pyta.
Za początek wielkich represji stalinowskich, określanych mianem „wielkiego terroru”, uważa się sierpień 1937 roku. W przyszłym roku minie 80. rocznica tych wydarzeń.
Z Miedwieżjegorska Anna Wróbel (PAP)
awl/ jhp/ mal/