Nie można pozwolić na to, aby wracały w Europie ambicje i działania o charakterze imperialnym, nie można przymykać oczu na odbieranie innym wolności i przesuwanie siłą granic w Europie - mówił w czwartek rano prezydent Andrzej Duda podczas uroczystości na gdańskim Westerplatte.
Poranne uroczystości na Westerplatte, związane z obchodami 77. rocznicy wybuchu II wojny światowej, rozpoczęły się, zgodnie z tradycją, tuż przed godz. 4.45, o której to porze 1 września 1939 r. nastąpił niemiecki atak na polską Wojskową Składnicę Tranzytową, ulokowaną na gdańskim półwyspie.
Obok prezydenta w uroczystości, odbywającej się u stóp Pomnika Obrońców Wybrzeża, udział wzięli m.in. premier Beata Szydło oraz szef MON Antoni Macierewicz.
W swoim wystąpieniu prezydent przypomniał, że 1 września nad ranem w kierunku Westerplatte wystrzelono z 11 dział salwę "oddaną zdradziecko z pancernika, który przypłynął do Gdańska gościnnie". "To rozpoczęcie II wojny światowej przez atak na niepodległe, suwerenne państwo, jakim była II Rzeczpospolita, było pierwszym pokazem tego, jak będzie wyglądała ta wielka wojna, która właśnie się zaczynała" - zaznaczył Duda.
Przypomniał, że mniej więcej w tym samym czasie "niemieckie samoloty zrzuciły bomby na Wieluń, na zwykłe polskie miasto, zabijając setki pogrążonych we śnie obywateli - zwykłych ludzi, cywilów". "To było barbarzyństwo, to było złamanie wszelkich zasad, pogwałcenie prawa międzynarodowego, to było przede wszystkim uderzenie w nasz kraj, uderzenie, którego kolejnym etapem był atak drugiego totalitaryzmu poza tym niemieckim, hitlerowskim - totalitaryzmu sowieckiego" - mówił prezydent.
Podkreślił, że na Westerplatte jedna kompania polskiego wojska pod wodzą majora Henryka Sucharskiego i jego zastępcy broniła się przez siedem dni pod ciągłym atakiem trzykrotnie większych sił niemieckich i pod ostrzałem z niemieckiego pancernika "Schleswig-Holstein".
"To był czyn wielkiego bohaterstwa, to był czyn wielkiego heroizmu, nieustępliwości polskich żołnierzy w obronie ojczyzny. Przecież zgodnie z założeniami mieli bronić się kilkanaście godzin, bronili się tydzień" - zaznaczył prezydent. Podkreślił, że polscy żołnierze trwali mimo braku snu, ran, panoszącej się śmierci, mimo zniszczenia kolejnych punktów obrony. "Dzięki nim, dzięki komunikatowi, który szedł na całą Polskę +Westerplatte broni się nadal+, rosło morale polskich żołnierzy. Ile potyczek udało się dzięki temu wygrać, dzięki tej właśnie postawie" - podkreślił prezydent.
"Chylimy dzisiaj wszyscy przed nimi czoła" - zaznaczył przypominając, że żaden z tamtych obrońców już nie żyje, ale pamięć o ich bohaterstwie, pamięć o bohaterstwie obrońców polskiego wybrzeża, także o tych, którzy - aż do października - bronili Helu, "pozostanie na zawsze w naszej historii, a przede wszystkim pozostanie na zawsze w naszych sercach".
"Gdańsk jest - patrząc z dzisiejszej perspektywy, wielkim symbolem. To tu właśnie nastąpiła swoista pętla odebrania nam wolności w 1939 r. przez wojnę, która tu na Westerplatte się zaczęła, i jej (wolności - PAP) powrotu przez wielki polski ruch Solidarności, który tu właśnie w Gdańsku się narodził" - mówił Duda.
Przypomniał też słowa wygłoszone przez papieża Jana Pawła II, który - zwracając się do młodzieży w 1987 r. na Westerplatte - powiedział, że "każdy z was młodzi przyjaciele znajduje w swoim życiu swoje Westerplatte". "Te słowa mają przede wszystkim wielki wymiar duchowy, by tych naszych Westerplatte, których musimy bronić, a więc także i tego świata wartości, które pod tym słowem Westerplatte się zawiera, jest bardzo wiele" - zaznaczył Duda.
Dodał że wśród tych wartości są m.in. wartości patriotyczne, miłość ojczyzny i gotowość stanięcia w jej obronie, które to cechy "nieśli w sobie" m.in. Polacy walczący na wszystkich frontach II wojny światowej, ale też "żołnierze niezłomni, którzy nie chcieli się poddać dyktatowi jałtańskiemu" oraz polscy robotnicy.
Prezydent przywołał też wystąpienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Westerplatte w 2009 roku. "Powiedział tam dwie ważne rzeczy, które niezmiennie odnoszą się i do historii, i do współczesności. Powiedział po pierwsze, że nigdy nie wolno ulegać i okazywać słabości wobec żadnego totalitaryzmu ani imperializmu, bo kończy się to właśnie tak, jak stało się tutaj na Westerplatte. Słabość kończy się wojną, niezdecydowanie kończy się 70 milionami albo i więcej ofiar. I o tym nie tylko my, ale i ludzkość musi pamiętać, a przede wszystkim politycy, którzy decydują o rozwoju zdarzeń" - mówił Duda.
"Ale powiedział rzecz jeszcze jedną, dla nas Polaków również niezmiernie ważną. Że my z powodu II wojny światowej nie mamy powodu do żadnych kompleksów, nie mamy powodów do tego, aby odrabiać jakąś lekcję pokory, bo przez cały czas, zawsze, nawet wtedy, kiedy byliśmy w niewoli, staliśmy po stronie wolnego świata. Nie było u nas kolaboracyjnego rządu w okresie okupacji hitlerowskiej i nigdy nie było pełnej zgody narodowej na to, aby był tutaj rząd i władza narzucona nam ze wschodu. Zawsze byli Polacy, którzy mówili zdecydowanie +nie+. A pod koniec lat 80. XX wieku to właśnie wielki ruch Solidarności obalił żelazną kurtynę. My nie odzyskaliśmy wolności dlatego, że runął mur berliński. To mur berliński runął dlatego, że Polacy chcieli wolności i w efekcie nieśli ją nie tylko dla siebie, ale także dla Europy Wschodniej. To za naszym wzorcem i przykładem poszli inni i świat się zmienił" - zaznaczył prezydent.
"Składamy dziś hołd naszym bohaterom, wszystkim Polakom, którzy zginęli broniąc ojczyzny, którzy zginęli walcząc o to, by ta ojczyzna wróciła, by można ją było odnowić, by znów istniała, wolna, suwerenna, taka o jakiej marzyli" - zaznaczył Duda dodając, że hołd ten należy się wszystkim 5,8 mln Polakom, którzy zginęli podczas drugiej wojny światowej. "Dziś musimy robić wszystko, także współdziałając z naszymi sojusznikami, aby taka sytuacja nigdy więcej nie dotknęła naszego kraju, naszego społeczeństwa, ale także i nie dotknęła naszych sąsiadów" - zaznaczył.
"Nie można pozwolić na to, aby wracały w Europie ambicje i działania o charakterze imperialnym, nie można się godzić na łamanie prawa międzynarodowego, nie można przymykać oka na odbieranie innym wolności i przesuwanie siłą granic w Europie. Nie można godzić się na odnowienie koncertu mocarstw, bo odnowienie koncertu mocarstw prędzej czy później skończy się zachłannym zagarnianiem tego, co mają słabsi" - powiedział prezydent.
"Historia nas tego nauczyła. Dziś musimy twardo o tym mówić i przypominać i u nas i na forum międzynarodowym. Musimy budować sojusze i czynimy to, musimy szukać takich sojuszników, którzy nie tylko będą w stanie w sensie czysto militarnym, ale którzy będą rozumieli, że niedostrzeganie deptania wartości i prawa międzynarodowego, że kalkulacja wokół tego typu działań kończy się wielkim nieszczęściem i pociąga za sobą koszty, których nie sposób przeliczyć, bo nie można przeliczyć na żadną wartość ludzkiego życia, które w takich sytuacjach zostaje poświęcone" - podkreślił na zakończenie Duda.
Z kolei prezydent Gdańska Paweł Adamowicz przypomniał, że przed 77 laty "żołnierze polskiej placówki wojskowej na Westerplatte podjęli walkę przeciwko agresji hitlerowskich Niemiec". "Przez siedem dni walczyli w osamotnieniu, świadomi militarnej przewagi wroga. Bronili się w poczuciu głębokiej powinności i honoru. Choć nie mogli odwrócić losów tamtej bitwy i tamtej wojny. Walczyli więc w imię wartości" - mówił prezydent Gdańska.
Przypomniał też, że na Westerplatte zginęło 15 obrońców, ale cała II wojna światowa pochłonęła ponad 70 mln ofiar. "To właśnie tym, którzy w tej wojnie stracili życie, oddajemy dziś pokłon i hołd" - mówił.
"Na naszych oczach w sposób nieuchronny odchodzą ostatni uczestnicy II wojny światowej: żywa pamięć świadków przechodzi w sferę cienia, staje się częścią naszego dziedzictwa. Dziś to właśnie na nas spada odpowiedzialność za to, w jaki sposób tamta przeszłość - lata wojny i okupacji, zostanie zapamiętana, bowiem szansę ocalenia ma tylko to, co żyje w pamięci ludzi i narodów" - powiedział prezydent Gdańska.
Adamowicz przypomniał, że w Gdańsku powstaje Muzeum II Wojny Światowej i zbliża się moment, gdy placówka zostanie otwarta. "Jestem głęboko przekonany, że moment ten będzie wielką szansą, by przedstawić Europie i światu polskie spojrzenie na II wojnę światową" - mówił Adamowicz, zwracając się do prezydenta Dudy z propozycją zorganizowania w przyszłym roku w Gdańsku uroczystości upamiętniającej zakończenie II wojny światowej, w czasie której można by oficjalnie otworzyć tę placówkę muzealną.
Jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości na Westerplatte prezydent i szef MON złożyli kwiaty na Cmentarzu Żołnierzy Wojska Polskiego, znajdującym się na terenie półwyspu. Oficjalne obchody rozpoczął tradycyjnie przeciągły dźwięk syren; Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej odegrała hymn narodowy.
Po przemówieniach i krótkiej modlitwie za poległych, odprawionej przez metropolitę gdańskiego abp. Sławoja Leszka Głódzia, odczytano Apel Poległych, w którym - obok obrońców Westerplatte i innych bohaterów walk o niepodległość Rzeczypospolitej, cześć oddano także prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i jego małżonce, ostatniemu prezydentowi Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie - Ryszardowi Kaczorowskiemu oraz dowódcom wojskowym, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem, w tym gen. Franciszkowi Gągorowi, gen. Andrzejowi Błasikowi i gen. Bronisławowi Kwiatkowskiemu.
W apelu pojawiło się też odwołanie do "wszystkich, którzy w tragiczny poranek 10 kwietnia polegli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, w drodze na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej". "Wiernie pracowaliście dla Polski i polegliście, wypełniając patriotyczny obowiązek. Pamięć o Waszej służbie dla ojczyzny i tragicznej śmierci pozostanie na zawsze w sercach rodaków" - odczytano w apelu, po którym nastąpiła salwa honorowa.
Na zakończenie uroczystości delegacje władz państwowych, parlamentarzyści, kombatanci oraz przedstawiciele samorządów złożyli przed Pomnikiem Obrońców Wybrzeża wieńce i zapalili znicze.
1 września 1939 r. o godzinie 4.47 Westerplatte zostało zaatakowane wystrzałami z niemieckiego pancernika "Schleswig-Holstein". Było to jedno z wydarzeń rozpoczynających II wojnę światową. Oddziały polskie pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego do 7 września 1939 r. bohatersko broniły placówki przed atakami wroga z morza, lądu i powietrza. Według rożnych źródeł, gdy wybuchły walki, w polskiej składnicy przebywało 210-240 Polaków. W walkach poległo 15 polskich żołnierzy, około 30 zostało rannych. Liczbę zabitych po stronie niemieckiej szacuje się na 50 żołnierzy, rannych - na około 120. (PAP)
aks/ kno/ rop/ eaw/ woj/