Bez działań na szczeblu politycznym może być trudno ustalić miejsce pochówku i liczbę ofiar obławy augustowskiej - stwierdzili historycy, dyskutujący w czwartek w Suwałkach na konferencji naukowej "Obława Augustowska - fakty, konteksty, postulaty badawcze".
Konferencję zorganizowały wspólnie: białostocki oddział IPN, Archiwum Państwowe w Suwałkach i wydział historyczno-socjologiczny Uniwersytetu w Białymstoku.
Operacja zwana Obławą Augustowską jest największą niewyjaśnioną zbrodnią popełnioną na Polakach po II wojnie światowej. Od lat śledztwo w sprawie obławy prowadzi białostocki oddział IPN. Dotyczy ono zbrodni komunistycznej przeciwko ludzkości. Przyjęto w nim, że w lipcu 1945 r., w nieustalonym dotychczas miejscu zginęło ok. 600 osób zatrzymanych w powiatach: augustowskim, suwalskim i sokólskim. Zatrzymali ich żołnierze sowieckiego Kontrwywiadu Wojskowego "Smiersz" III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej, przy współudziale funkcjonariuszy polskich organów Bezpieczeństwa Publicznego, MO oraz żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.
Kilka miesięcy temu historycy Instytutu odkryli zbiory archiwalnych dokumentów sowieckich dotyczących obławy, publikowane na internetowym portalu z materiałami z archiwów ministerstwa obrony Rosji. Dotyczą one działalności 50. Armii III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej.
Dokumenty te pokazują przebieg i skalę akcji, nazywanej w nich "operacją przeczesywania lasów" skierowanej przeciwko Armii Krajowej, a także podziemiu litewskiemu. Objęła ona obszar blisko 3,5 tys. km kw.; uczestniczyło w tych działaniach ok. 40 tys. żołnierzy. Kolejne odkryte na rosyjskich stronach archiwalia są tłumaczone. Po zapoznaniu się z nimi pion śledczy IPN chce skierować do Rosjan wniosek o pomoc prawną.
"Nie wiemy rzeczy najważniejszych, tzn. gdzie są pochowane ofiary i ile tych ofiar jest" - przyznał w rozmowie z PAP historyk IPN dr Jan Jerzy Milewski, który na konferencji mówił o "starych i nowych kontrowersjach" wokół obławy. Zwrócił uwagę, że co prawda odkryte materiały wskazują, że ofiar było więcej niż przyjęto w śledztwie, ale zaznaczył jednocześnie, iż nie ma żadnych podstaw do przyjmowania, że było ich kilka tysięcy, a takie dane pojawiają się w publikacjach.
"Nie wiemy rzeczy najważniejszych, tzn. gdzie są pochowane ofiary i ile tych ofiar jest" - przyznał w rozmowie z PAP historyk IPN w Białymstoku dr Jan Jerzy Milewski, który na konferencji mówił o "starych i nowych kontrowersjach" wokół obławy.
Zwrócił uwagę, że co prawda odkryte materiały wskazują, że ofiar było więcej niż przyjęto w śledztwie, ale zaznaczył jednocześnie, iż nie ma żadnych podstaw do przyjmowania, że było ich kilka tysięcy, a takie dane pojawiają się w publikacjach. "Można by ewentualnie szacować, że ofiar może być do 750, może nieco więcej, może nieco mniej. A być może jest sześćset kilkadziesiąt. Te szacunki, które mówią o 2 tysiącach, a czasami i więcej, nie mają podstaw" - dodał.
Dr Milewski przypomniał, że po wojnie były sporządzane listy osób, które w trakcie obławy zaginęły, później własne badania prowadził komitet społeczny, który poszukiwał miejsc pochówku. "Nie może być tak ogromnej różnicy pomiędzy wówczas zebranymi materiałami, a tą ostateczną liczbą. To jest nieprawdopodobne" - powiedział PAP.
Milewski uważa, że odkrycie pełnej prawdy o obławie leży obecnie nie w rękach historyków czy śledczych, ale w decyzjach polityków. Jego zdaniem, nie było dotąd "w zasadzie" ani jednego wystąpienia na wysokim szczeblu do strony rosyjskiej w sprawie wydarzeń z lipca 1945 roku. Były jedynie wnioski prokuratorów o pomoc prawną - dotąd wszystkie rozpatrzono odmownie.
Dyrektor białostockiego oddziału IPN Barbara Bojaryn-Kazberuk uważa, że działania polityczne są istotne w kwestii możliwości sprawdzenia hipotezy o tym, iż ofiary obławy mogą być pochowane w strefie przygranicznej w okolicach wsi Kalety i leśniczówki Giedź na Białorusi.
Kilka miesięcy temu strona białoruska odmownie rozpatrzyła wniosek strony polskiej o pomoc prawną w tej sprawie.
Bojaryn-Kazberuk zaznaczyła, że Obława Augustowska, to nie jest tylko kwestia wyjaśnienia miejsca pochówku ofiar. "Przy okazji dzisiejszej konferencji nakreślamy obszary badawcze, tematy, które powinny być, naszym zdaniem, bardzo dokładnie zbadane" - dodała.
Np. do dziś nie wiadomo dokładnie, jakie były społeczne skutki obławy; jej zdaniem, to obszar badań dla socjologów.
"Nie wiemy, ile osób było represjonowanych; mówimy tutaj o rodzinach ofiar obławy. Nie wiemy, ile osób zmarło po obławie w wyniku odniesionych obrażeń. Nie wiemy ile osób, ile rodzin wyjechało z terenów objętych obławą i nigdy tam nie wróciło, bo do końca życia towarzyszył im wielki strach. My nie wiemy także, ile rodzin straciło środki do życia i ile musiało borykać się z biedą i ciężkimi warunkami" - powiedziała szefowa białostockiego oddziału IPN.
Prezes IPN dr Jarosław Szarek powiedział PAP, że Instytut czyni wszystko, żeby dotrzeć do prawdy ws. Obławy Augustowskiej. Przyznał, że wchodzą tu w grę kwestie polityczne.
"Mogę tylko tyle powiedzieć, że pojawia się pewna nadzieja, iż te kwestie znajdą zrozumienie również za granicą. Myślę, że to jest wyczuwalna zmiana w ostatnich miesiącach u naszego wschodniego sąsiada. Być może pojawią się jakieś okoliczności, które pomogą nam tę sprawę wyjaśnić, zbliżyć się do prawdy" - powiedział PAP w środę Białymstoku, w czasie uroczystości wręczania Krzyży Wolności i Solidarności. Zaznaczył, że na razie nie może jednak przedstawić żadnych konkretów.
Przy okazji konferencji naukowej, która odbywała się w Archiwum Państwowym w Suwałkach, członkowie rodzin ofiar obławy mogli oddać materiał DNA do badań porównawczych. Dotąd, w ramach śledztwa IPN, pobrano próbki od ok. 150 osób. Instytut już wcześniej zapowiadał, że jeśli uda się odnaleźć miejsca pochówków, poprzez badania genetyczne podjęta będzie próba identyfikacji ofiar. (PAP)
rof/ kow/ mow/