Stosunki polsko-ukraińskie są dziś najgorsze od 1991 roku; do ich odbudowy potrzebne są instytucje i wyobraźnia – napisał ekspert ds. Ukrainy, były wiceszef MSZ Paweł Kowal w opiniotwórczym kijowskim tygodniku „Dzerkało Tyżnia”.
„W odróżnieniu od ostatnich lat sytuacja nie powróci tym razem do normalnego stanu z tej prostej przyczyny, że odradzanie się nacjonalizmów stało się problemem w skali całego Zachodu, a Polska i Ukraina uległy temu trendowi. W obu krajach pojawiły się grupy polityczne, zainteresowane wspieraniem sceptycznych nastrojów wobec sąsiada” – napisał Kowal w najnowszym numerze czasopisma, który ukazał się w sobotę.
W jego ocenie w Polsce odradzają się koła polityczne, odwołujące się do tradycji Narodowej Demokracji, które, choć nie mają dziś wysokiego poparcia, mogą wywierać wpływ na politykę i skłaniać władzę do „pewnych zachowań”.
Publicysta zauważa również, że przy rekordowym wzroście liczby Polaków, deklarujących sympatię wobec Ukraińców, po obu stronach granicy rosną też środowiska marginalne, które mówią wzajemnej współpracy „nie”. „Znamienne jest to, że na zdewastowanych grobach ukraińskich w Polsce i w Niemczech, oraz polskich na Ukrainie pojawiają się napisy z rusycyzmami. Nacjonalistyczne emocje na Ukrainie i w Polsce ze stuprocentową radością wita jedno centrum: Kreml” – zaznaczył.
Ekspert zwraca uwagę, że na Ukrainie część środowisk politycznych dąży do budowania tożsamości narodowej w oparciu o ideologię banderowską. „Nie jest to wymierzone w Polaków, lecz nosi charakter antyrosyjski i antykomunistyczny. (…) Z polskiej strony jednak ideologia banderowska odbierana jest jednoznacznie: są to morderstwa na ludności polskiej Wołynia i Galicji Wschodniej. Tak więc Ukraina z Banderą na flagach będzie miała problemy z integracją ze strukturami zachodnimi, z UE i NATO” – podkreślił.
Zdaniem Kowala opieranie się we wzajemnych relacjach na historii i narodowym egoizmie będzie prowadziło do kolejnych konfliktów i może nawet wstrzymać ich rozwój. Autor zachęca, by elity w dwóch krajach ponownie wczytały się w słowa Jana Pawła II, który wskazywał, jak niebezpieczny jest nacjonalizm w stosunkach polsko-ukraińskich.
Publicysta ocenia, że kwestie historyczne zaczęły dominować na linii Warszawa-Kijów, gdy polska dyplomacja w 2014 roku pozostała poza tzw. mińskim procesem w sprawie Donbasu. Według niego zarówno poprzedni, jak i obecny rząd w Polsce odsunął sprawy ukraińskie na dalszy tor, podczas gdy na Ukrainie pojawiła się z kolei pokusa omijania Polski.
„W Polsce można usłyszeć, że zasada +nie ma wolnej Polski bez niepodległej Ukrainy+ była błędem, a na Ukrainie coraz częściej nawet poważni eksperci powtarzają, że nie potrzebuje ona polskiego wsparcia, gdyż z Niemcami, czy innymi państwami europejskimi można porozumieć się bez pośredników” – twierdzi Kowal.
Wskazuje także, że żaden z przywódców politycznych nie podjął się zadania ukrócenia tej tendencji. „Niewielu zauważa, że jeśli się jej nie powstrzyma, to zacznie się ona odbijać na innych dziedzinach współpracy: gospodarce, nauce i infrastrukturze” – podkreślił.
Kowal porównuje stosunki polsko-ukraińskie z relacjami między Polską a Niemcami i przypomina, że zarówno w jednych, jak i w drugich było wiele spotkań polityków i innych środowisk, w tym kościelnych, dążących do porozumienia. W jego opinii Polacy i Ukraińcy nie pomyśleli jednak o instytucjach, które mogłyby to porozumienie pielęgnować.
„Przyszłość stosunków polsko-ukraińskich potrzebuje sojusznika, jakim jest wyobraźnia polityczna. (…) Polska i Ukraina potrzebują instytucji, lecz przede wszystkim wyobraźni” – podsumowuje Paweł Kowal w swoim artykule dla "Dzerkała Tyżnia".
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ jo/ par/