Dramat historyczny "Przyrzeczenie" w reż. Terry'ego George'a, który ukazuje ludobójstwo Ormian w Imperium Osmańskim trafi 5 maja do kin w Polsce. Film jest "milowym krokiem", "dzięki niemu sprawa będzie ponownie dyskutowana" - uważa społeczność ormiańska w Polsce.
Akcja filmu "Przyrzeczenie" (ang. "The Promise") rozpoczyna się w 1914 roku, w małej wiosce na południu Turcji - Siroun, gdzie ormiański aptekarz Michael Boghosian (Oscar Isaac) zaręcza się z dziewczyną ze swojej wioski Maral (Angela Sarafyan), a za pieniądze, które otrzymuje od niej w posagu opłaca studia medyczne w Konstantynopolu. W trakcie swojego pobytu zakochuje się w ormiance Anie Khesarian (Charlotte Le Bon), która jest partnerką amerykańskiego dziennikarzem Asossiated Press Chrisa Myersa (Christian Bale) relacjonującego wojnę w Imperium Osmańskim.
W tym czasie Imperium zaczyna drżeć w posadach, a na ulicach Konstantynopola robi się niespokojnie. Siły tureckich nacjonalistów, korzystając z narastającego chaosu rozpoczynają prześladowania ludności ormiańskiej. Michael i Ana, oboje ormiańskiego pochodzenia, z dnia na dzień stają w obliczu śmiertelnego zagrożenia.
Film pokazuje jednak różne postawy obywateli tureckich. Przeciwny prześladowaniom i ratujący niejednokrotnie swojego ormiańskiego kolegę Michaela jest turecki student medycyny Emre Ogar (Marwan Kenzari).
Zdaniem Macieja Bohosiewicza z Fundacji Ormiańskiej film jest "milowym krokiem, jeżeli chodzi o sprawę nagłośnienia ludobójstwa".
"W 2015 roku minęła 100. rocznica ludobójstwa Ormian i w całym świecie ormiańskim 24 kwietnia był symbolicznie obchodzony, było bardzo dużo manifestacji, marszy, spotkań okolicznościowych, ale film fabularyzowany, nie dokumentalny, jest najlepszym według nas środkiem masowego przekazu. To jest jeden, jedyny film w tak dobry i lekki sposób przekazujący bardzo poważny, tragiczny temat" - powiedział PAP Bohosiewicz.
"Dlaczego jest jeszcze ważny? Dlatego, że mówiąc o ludobójstwie Ormian mówimy o całej tej hekatombie, o tragedii narodu ormiańskiego, o zamordowanych dzieciach, kobietach, starcach, ale nie pokazujemy jednej rzeczy, o której się mało mówi, o tym, że Ormianie walczyli o swoje godne życie, o swoją przyszłość. Właśnie ten film, pokazuje obronę u podnóża góry Musa Dah, gdzie Ormianie walczyli przez 40 dni o swoją wolność i parę tysięcy osób się uratowało" - zwrócił uwagę Bohosiewicz.
W jego ocenie zbrodnia dokonana na Ormianach powinna być pokazywana właśnie przez pryzmat historii miłosnej. "To bardziej przemawia do każdego z nas - wątek osobisty, wątek uczuć, tych niesamowitych losów głównych postaci na tle tragicznych wydarzeń bardziej zbliża nas i bardziej przeżywamy i możemy się wczuć w tę sytuację" - dodał.
Pytany o to, jak film jest odbierany przez społeczność ormiańską, odpowiedział: "Sale kinowe są pełne, ludzie wychodzą z mokrymi oczyma, słychać szlochanie, płacz i ogromne wzruszenie".
Bohosiewicz zaznacz jednak, że w jego ocenie film "nie nawołuje do antagonizmów, wręcz odwrotnie on nawołuje do tego, żeby zapobiegać tego typu sytuacjom, a także przestrzega przed tym, do czego doprowadza polityka, bo tak naprawdę to wielka polityka doprowadziła do tej tragedii, bo ludzie odmiennych wyznań, odmiennych narodowości, doskonale sobie potrafią współistnieć i nie robić sobie nawzajem krzywdy".
Turcy chcą uznania, że wina za masakrę spoczywa po obu stronach. Bohosiewicz odpowiada: "Nie dyskutujemy z tym, bo tu nie ma o czym dyskutować. Fakty przeczą temu i nie chcemy na ten temat dyskutować, prosimy o refleksję i uderzenie się w pierś".
Zdaniem duchownego katolickiego obrządku ormiańskiego ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który ma również korzenie ormiańskie, "Przyrzeczenie" to "bardzo dobra produkcja Hollywood, która obok wątku melodramatycznego, porusza także wątek historyczny, jakim było ludobójstwo Ormian.
"Jest to pokazane bardzo uczciwie, przy czym z ogromnym rozmachem, jeżeli chodzi o sceny zbiorowe, na pewno wielu widzów po raz pierwszy, dzięki temu filmowi, dowie się, czym była zagłada 1,5 mln Ormian, ale także innych chrześcijan - Greków i Asyryjczyków, których rząd turecki począwszy od dnia 24 kwietnia 1915 roku skazał na zagładę" - podkreślił Isakowicz-Zaleski.
W jego ocenie temat ludobójstwa Ormian jest ciągle tematem tabu. "Turcja się absolutnie do tego ludobójstwa nie przyznaje, niektóre kraje, które są krajami sojuszniczymi wobec Turcji, także nie chcą przyjąć tej prawdy, natomiast społeczność ormiańska od wielu dziesiątków lat walczy o tę prawdę, większość krajów europejskich już uznała ludobójstwo, w tym także Polska, która to uczyniła 19 kwietnia 2005" - wyjaśnił duchowny.
Isakowicz-Zaleski uważa, że dzięki filmowi sprawa ludobójstwa Ormian ponownie będzie dyskutowana w mediach światowych, a także będzie przedmiotem bardzo wielu recenzji.
Pytany przez PAP, czy dobrym pomysłem jest ukazywanie rzezi Ormian przez pryzmat historii miłosnej, odpowiedział: "Uważam, że bardzo dobry". "Moim zdaniem ten film spełnia tę samą rolę, jaką spełnia teraz film +Wołyń+ Wojciecha Smarzowskiego, który też pokazuje ukrytą prawdę dotyczącą ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich dokonaną przez UPA. Ukraina do dnia dzisiejszego się do tego nie przyznaje, a ze względu na poprawność polityczną wielu publicystów, historyków, nie chce podejmować tego tematu" - zwraca uwagę duchowny.
Zdaniem Isakowicza-Zaleskiego film przypomni, że jest taki "maleńki naród i taki maleńki kraj, wciśnięty między kraje muzułmańskie i ciągle zagrożony. Przypomni też piękną kulturę i tradycję ormiańską".
Za symboliczny początek masowych mordów na Ormianach w Imperium Osmańskim uważa się 24 kwietnia 1915 r., kiedy władze aresztowały w Konstantynopolu ok. 250 przywódców elit ormiańskich, których później stracono. Po ich egzekucji turecki rząd zarządził masową deportację Ormian, zamieszkałych głównie we wschodniej Turcji. Mężczyźni byli mordowani w egzekucjach, a kobiety, dzieci i starców przesiedlano na pustynne tereny dzisiejszej Syrii. Ginęli w marszach śmierci, pozbawieni wody i żywności. Szacuje się, że w kampanii, trwającej do końca pierwszej wojny światowej, życie straciło ok. 1-1,5 mln Ormian.
Większość historyków uznaje, że masowy mord na Ormianach kwalifikuje się jako ludobójstwo. Turcja nie zgadza się z tą oceną. (PAP)
ksi/ agz/