2011-02-01 (PAP) - W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosi werdykt w autolustracyjnej sprawie ks. Piotra Gasia - proboszcza stołecznej ewangelickiej parafii św. Trójcy. IPN i ks. Gaś chcą uznania, że nie był on tajnym współpracownikiem SB.
We wtorek sąd zakończył proces w tej sprawie. Orzeczenie ogłosi w czwartek.
Prokurator IPN Jarosław Skrok wniósł we wtorek o uznanie przez sąd, że lustrowany nie był tajnym i świadomym współpracownikiem służb PRL. Jak podkreślił - wobec zniszczenia w 1990 r. teczek: personalnej i pracy TW August oraz teczki obiektowej o kryptonimie "Reformacja", w której SB gromadziła od lat 60. informacje z rozpracowania środowiska Kościoła ewangelickiego - nie można dziś w sposób kategoryczny ocenić, czy współpraca miała miejsce, czy też jej nie było.
Według prokuratora, w tej sytuacji należy wobec lustrowanego zastosować zasadę domniemania niewinności, choć - jak podkreślił - wątpliwości nie budzi fakt zarejestrowania ks. Gasia jako kandydata, a potem tajnego współpracownika SB o pseudonimie "August", a także to, że pastor na przestrzeni kilku lat co najmniej kilka razy spotykał się z co najmniej dwoma funkcjonariuszami SB - co sam podaje w swoich wyjaśnieniach, zaś przesłuchiwany w sprawie esbek spotkaniu nie zaprzecza, ale ogólnie zasłania się niepamięcią.
"Lustrowany przyjął taką a nie inną postawę i spotykał się. My z innych spraw i badań historycznych wiemy, że były postawy takie jak Piotra Gasia i inne - gdy w sposób stanowczy odmawiano jakichkolwiek spotkań. Która jest właściwa - to oceni sam lustrowany i historia" - zakończył prokurator Skrok z IPN.
Ks. Gaś i jego adwokat wnieśli o uznanie, że pastor nie współpracował z SB, ale nie na podstawie braku dowodów i domniemania niewinności, lecz z uwagi na to, co sam pastor powiedział sądowi. A oświadczył on, że rozpracowujący parafię funkcjonariusze przychodzili, ale on o niczym istotnym ich nie informował. Podkreślają ponadto, że o tych spotkaniach wiedziała cała parafia - nie było więc tajnej współpracy.
Obrona wskazywała, że w latach 80. na funkcjonariuszy SB naciskano, by pozyskiwali nowych agentów i przypadek pastora Gasia może być właśnie taką sytuacją, gdy esbek bezpodstawnie dokonał fikcyjnej rejestracji. Adwokat powołał się także na to, że w innej sprawie lustracyjnej - duchownego ze Szczecina - sąd wykazał, iż meldunki agenta przypisano innej osobie.
"Stojąc przed wysokim sądem i - proszę wybaczyć - także przed wyższą instancją - chcę powtórzyć, że nigdy nie byłem tajnym i świadomym współpracownikiem SB i nie uczyniłem nic niegodnego" - zapewniał sąd duchowny. Swoje spotkania z funkcjonariuszem SB kapitanem Janem Magdą pastor Gaś tłumaczył tym, że esbek "grał rolę osoby szukającej nowego miejsca w nowych czasach", a on sam - być może z młodzieńczej naiwności - "próbował wyciągnąć rękę także do swego wroga".
"Jestem w tej sprawie ofiarą funkcjonariusza, który mnie bezpodstawnie zarejestrował. Ofiarą okoliczności, które nie ja wywołałem, bo nie ja niszczyłem akta, które mogłyby teraz świadczyć na moją obronę. Być może mogłyby być dowodem mojej niewinności i przestępstwa tych, którzy je wytworzyli. Jestem też ofiarą nagonki moich współbraci, bo jako proboszcz parafii św. Trójcy od dłuższego czasu zmagam się z przestępstwem usiłowania wyprowadzenia wielkiego majątku z parafii i próbuje się mnie wszelkimi sposobami skompromitować" - mówił pastor Gaś.
Chodzi o znaną sprawę tzw. serka wolskiego, czyli sprzedaży przez parafię Św. Trójcy atrakcyjnej działki w stolicy, co ujawnił pastor. W styczniu Sąd Najwyższy ostatecznie uznał, że nowy właściciel "serka" nie może być wpisany do księgi wieczystej tej nieruchomości.
Są jeszcze dwa inne procesy w tej sprawie: cywilny o uznanie nieważności umowy sprzedaży "serka" między parafią i prywatną firmą (wygrany przez parafię w I instancji) oraz karny, w którym oskarżeni są adwokaci i notariusze, odpowiadający za nieprawidłowości w umowie - ten proces czeka na rozpoczęcie przed warszawskim sądem.
Wojciech Tumidalski (PAP)
wkt/ abr/ gma/