Z okna zobaczyliśmy tylko zawalający się budynek. Wszyscy weselnicy zostali zasypani - mówi radiotechnik z Powstania Warszawskiego, Adam Drzewoski ps. „Benon”.
„Przez cały czas Powstania byłem związany z łącznością jako radiotechnik. O tym, że wybuchło Powstanie, dowiedziałem się na Królewskiej z sytuacji, jaka miała miejsce dookoła, ze strzelaniny. Stamtąd po 10 dniach trafiłem na Marszałkowską 125 do kwatery kpt. Bielskiego ps. +Rum+, dowódcy jednostki, która obsadzała stanowiska wzdłuż ul. Marszałkowskiej przy Zielnej. Po miesiącu Powstania Niemcy zorientowali się, że przy Marszałkowskiej 125 jest zgrupowanie dowódcze i rozpoczęli naloty lotnicze na ten rejon” – wspomina „Benon”.
31 sierpnia był dniem, który Adamowi Drzewoskiemu szczególnie mocno zapadł w pamięć.
„Ostatniego dnia sierpnia przed 17.00 był nalot 3 niemieckich samolotów. Obrzuciły one ulice Marszałkowską i Świętokrzyską. Jeden z nich zrzucił bombę na Marszałkowską 123 i trafił. Akurat w tym czasie na parterze w restauracji Swoja było przyjęcie weselne dwojga powstańców, którzy wzięli ślub. W tym czasie razem z Kazimierzem Umińskim ps. +Kocio+ byliśmy na 5. piętrze Marszałkowskiej 125, bo instalowaliśmy tam odbiornik radiowy. Z okna zobaczyliśmy tylko zawalający się budynek. Wszyscy weselnicy zostali zasypani” – mówi powstaniec.
„Można było zginąć w różny sposób, ale o tym się nie myślało. Nie przypominam sobie, żebym miał kiedyś taką myśl, że mogę zginąć” – dodaje „Benon”.
„Nikomu nie życzę wojny i nie chciałbym, żeby to się powtórzyło. Jestem jednak pewien, że gdyby teraz to się powtórzyło, to obecna młodzież zachowałaby się tak samo, jak my” - kończy Drzewoski.
Adam Drzewoski ps. „Benon” w latach 1945–1947 był żołnierzem II Korpusu we Włoszech. Po tym czasie przyjechał do Warszawy, gdzie rozpoczął pracę w Polskim Radiu w Spółdzielni „Veriton”.(PAP)
pak/mapi