Po czterech miesiącach wędrówki Tomasz Jędrzejewski, członek wspólnoty „Chrystus w Starym Mieście” przy parafii mariackiej w Krakowie, dotarł w piątek do Sanktuarium św. Jakuba w Santiago de Compostela. Pokonał 3 tys. 680 km.
"Jestem szczęśliwy, ale chyba jeszcze nie dotarło do mnie, co się stało. Jak patrzę, ile przeszedłem, wydaje się niewyobrażalne, że można pokonać pół Europy" – mówił PAP Tomasz Jędrzejewski.
Swoją trasę nazwał "Via Cracovia". Wiodła przez cztery państwa: Polskę, Niemcy, Francję i Hiszpanię. Do Santiago de Compostela 30-letni informatyk niósł intencje własne i ponad sto intencji innych osób, za które ofiarował poszczególne etapy swojej wędrówki. Pielgrzymkę uważa za podróż życia, bo – jak napisał na swoim blogu – "nie ma możliwości, aby po takim doświadczeniu być takim samym człowiekiem".
"Podczas tej pielgrzymki przewijało się bardzo wiele wątków od związanych z duchowością, historią Europy aż po relacje ludzkie. Myślę, że wiele rzeczy zacznę dostrzegać dopiero po powrocie do codziennego życia. To, co mnie uderzyło już na początku mojej wędrówki, to ignorancja związana z tym, że nie znamy historii Europy. Sam przekonałem się, jak niewiele wiem np. o historii Francji. Dopiero gdy młody Francuz wytłumaczył mi wydarzenie, które dla jego narodu było traumą, zrozumiałem jego sens. Takich spotkań było wiele" – podkreślił Jędrzejewski.
Trzy lata temu Jędrzejewski pokonał drogę św. Jakuba w Hiszpanii – Camino del Norte – i wtedy pierwszy raz pomyślał, by na najsłynniejszy szlak pielgrzymowania w Europie wyruszyć z Krakowa. Inspiracją dla niego był m.in. Marek Kamiński, który wówczas pokonywał tę trasę, idąc z Kaliningradu. Tomasz odkrył, że pielgrzymują także zwykli ludzie, nie tylko wielcy podróżnicy, i zaczął przygotowywać się do zrealizowania marzenia.
Podczas obecnej pielgrzymki Jędrzejewski szedł około 30-40 km dziennie. Na początku spotykał niewiele osób, ale im bliżej było do Santiago de Compostela, tym częściej miał okazję rozmawiać z pielgrzymami takimi jak on. Niespodzianką było to, że u kresu drogi przywitali go księża z parafii mariackiej w Krakowie: proboszcz ks. Dariusz Raś i ks. Albert Wołkiewicz. W piątek w katedrze św. Jakuba polscy kapłani koncelebrowali mszę św., podczas której dziękowano za szczęśliwe dotarcie Tomasza do grobu św. Jakuba.
"Zachęcam każdego do podjęcia podobnego wysiłku. Przejście całego szlaku św. Jakuba wymaga przygotowania, ale można wybrać wariant krótszy, tygodniowy, drogą hiszpańską czy szlakiem francuskim. Taka pielgrzymka zmienia postrzeganie świata, ale też swojego chrześcijaństwa" – mówił PAP ks. dr Dariusz Raś, proboszcz parafii mariackiej w Krakowie. "Dla mnie to niesłychane, że Tomek, 30-letni informatyk z wykształcenia, podjął to wyzwanie i wyruszył do Santiago de Compostela z intencjami własnymi, ale też z intencjami bazyliki mariackiej w roku 40-lecia wyboru Karola Wojtyły na papieża i roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości" – podkreślił.
Obie te rocznice były dla Tomasza Jędrzejewskiego ważne. "Rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości powracała, gdy z ludźmi z innych krajów rozmawiałem, że 100 lat temu Polska pojawiła się znów na mapie Europy. Bardzo to podkreślałem. Gdy przechodziłem przez kraj Basków, rozmawiałem o ich kulturze, języku i ich pragnieniu niepodległości" – mówił PAP Jędrzejewski.
Dodał, że nie policzył wcześniej, że dojdzie do celu niemal dokładnie w 40. rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża. "To symbol. Przechodziłem przez dawną granicę między NRD a RFN, dawną żelazną kurtynę, do której obalenia przyczynił się Jan Paweł II i przez miejscowość Schengen – symbol otwartości granic. Myślę, że gdyby nie to, co Jan Paweł II zrobił dla Polski i Europy, nie byłoby to możliwe. Dzięki upadkowi muru berlińskiego mogłem pokonać ponad 3 tys. 600 kilometrów i dotrzeć do grobu św. Jakuba" – podkreślił Jędrzejewski.
40 lat temu, 16 października 1978 roku, Karol Wojtyła został wybrany na Stolicę Piotrową. Tego samego dnia Wanda Rutkiewicz jako pierwsza Europejka zdobyła Mount Everest. Jan Paweł II powiedział: "Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko". (PAP)
Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ joz/