Wiele miejsc w Pińsku na Białorusi pamięta jeszcze czasy dzieciństwa Ryszarda Kapuścińskiego, który urodził się tu w 1932 roku, ale stary Pińsk powoli odchodzi w niepamięć. Niektóre związane z pisarzem budynki niszczeją, a po innych nic nie zostało.
„Myślę, że w tym domu poznali się rodzice Kapuścińskiego, Maria i Józef. Mieścił się tu urząd starostwa i znalazłem w archiwach informację, że oboje byli delegatami zjazdu pedagogów, który tu się odbywał” – mówi archiwista Edward Żłobin, który miał okazję rozmawiać z pisarzem podczas jego wizyty w Pińsku w latach 90. Szary, niezbyt urodziwy budynek stoi przy ul. Sowieckiej, dawniej Bernardyńskiej.
Nieco dalej przy tej samej ulicy znajduje się cerkiew św. Barbary, która w czasach Kapuścińskiego była kościołem bernardynów pw. Michała Anioła, na cześć jego fundatora Michała Wiśniowieckiego. Przy kościele stoi zaniedbany, piętrowy budynek klasztoru bernardynów. W czasach Kapuścińskiego był to szpital.
W okresie miedzywojennym około 70-75 proc. mieszkańców 39-tysięcznego Pińska stanowili Żydzi, a wśród pozostałej ludności dominowali Polacy. Dziś w 130-tysięcznym Pińsku liczbę Polaków prezes miejscowego związku Polaków na Białorusi Lila Murawiejko szacuje na 2 tys.; Żydów jest około tysiąca.
„Tu właśnie przyszedł na świat pan Ryszard” – mówi Żłobin. W tamtym okresie około 70-75 proc. mieszkańców 39-tysięcznego wtedy Pińska stanowili Żydzi, a wśród pozostałej ludności dominowali Polacy. Dziś w 130-tysięcznym Pińsku liczbę Polaków prezes miejscowego związku Polaków na Białorusi Lila Murawiejko szacuje na 2 tys.; Żydów jest około tysiąca.
„Polacy byli zsyłani na Sybir, rozstrzeliwani, a wielu także wyjechało w ramach repatriacji – mówi wieloletnia prezes pińskiego oddziału Związku Polaków na Białorusi Krystyna Kalinowska. – Żydzi trafiali do gett, których było w Pińsku aż trzy, a potem do obozów”.
W pierwszych miesiącach po przyjściu na świat Kapuściński mieszkał w domu przy ul. Teodorowskiej, dziś Gogola. Drewniany budynek ze spadzistym dachem – typowy dla większości białoruskich miasteczek i wsi - wygląda dziś jednak inaczej niż w latach dzieciństwa pisarza, gdyż został z zewnątrz obmurowany cegłami. Kapuścińscy wielokrotnie się w Pińsku przenosili, bo nie mając własnego domu, wynajmowali mieszkania.
Tuż obok domu przy Teodorowskiej mieszkała pierwsza niania Ryszarda Kapuścińskiego, Anna Werbanowicz. ”Pochodziła z ciekawej rodziny, jej ojciec obracał się w kręgach rewolucyjnych, współpracował z Feliksem Dzierżyńskim” – mówi Żłobin.
Najbardziej znany budynek związany w Pińsku z Kapuścińskim stoi przy ul. Suworowa, dawniej Błotnej. Pisarz mieszkał w nim aż do 1939 r. Ładny, piętrowy dom otaczają dziś bloki mieszkalne, wśród których wygląda jak relikt historii. Za czasów Kapuścińskiego Błotna nie była jeszcze wybrukowana, podobnie jak większość Pińska.
Na ścianie od strony ulicy wisi odsłonięta w 2007 r. tablica pamiątkowa z podobizną Kapuścińskiego, którego 5. rocznica śmierci przypada 23 stycznia. W mieszkaniu na piętrze, które zajmowała jego rodzina, żyją od około 10 lat państwo Biezinowie. Pan Iwan, który właśnie wrócił z polowania, z dumą pozuje przed tablicą na prośbę miejscowych dziennikarzy, ale przyznaje, że nie czytał żadnej książki Kapuścińskiego, podobnie jak jego żona i dwoje nastoletnich dzieci.
Ładne, przestronne mieszkanie na piętrze ma balkon, na który Kapuściński wychodził jako dziecko. Zachowało się zdjęcie 2-letniego Rysia na tym balkonie, wiadomo więc, że balustrada przetrwała niezmieniona od jego czasów. Dziś inny jest jednak widok na okolicę. Zachował się jedynie mały domek widoczny na starym zdjęciu na przeciwległym krańcu skrzyżowania, przy którym znajduje się dawne mieszkanie Kapuścińskich.
„Kiedy przyszli sowieci, znacjonalizowali dom na Błotnej, i Kapuścińscy byli zmuszeni szukać innego miejsca zamieszkania. Przenieśli się na ul. Kolejową, obecnie Żeleznodorożną (po białorusku Czygunoczną)” – mówi Żłobin. Mieszkali tam przez 1,5 miesiąca w 1939 r. Budynek nie przetrwał do dziś, bo cała ulica spłonęła w 1944 r., ale dawną ulicą Kolejową nadal biegną tory. Kiedyś jeździła nimi kolejka Brześć-Homel, a dziś są niekiedy wykorzystywane do transportu towarów.
Nie zachował się także ostatni dom, w którym Kapuściński mieszkał w Pińsku – przy ul. Wesołej. Dziś w tym miejscu stoi szkoła.
Smutny widok przedstawia dawna szkoła powszechna nr 5 przy ul. Lenina, kiedyś Kościuszki, do której Kapuściński poszedł w 1938 r. i gdzie jego ojciec uczył śpiewu oraz robót ręcznych. Zabytkowy budynek, przed którym przyszły pisarz grał na boisku w nogę, straszy dziurami nieprzeszklonych okien i ukruszonym tynkiem.
„Został sprywatyzowany. Właściciel jest zobowiązany zachować historyczny wygląd budynku. Mówił mi nawet, że chciałby w jednej z sal zrobić wystawę poświęconą Kapuścińskiemu. Uznałam to za świetny pomysł. Ale nie ma pieniędzy, więc nic się tu nie dzieje” – mówi pińska dziennikarka Inna Dziemid.
Kapuścińscy wyjechali z Pińska na początku II wojny światowej, ale na miejscowym cmentarzu spoczywa babcia Ryszarda Kapuścińskiego ze strony matki. Na płycie nagrobnej widnieje napis „Marja z Szlamków Bobka, zm. 13 kwietnia 1928. Żyła 38 lat”.
Nagrobkiem od wielu lat opiekuje się prezes Towarzystwa Sybiraków, 84-letnia Helena Szołomicka, której rodzice spoczywają tuż obok. „Znałam mamę Rysia, więc to dla mnie jakby rodzina” – mówi. „Ryszard Kapuściński, kiedy się dowiedział, że ktoś się opiekuje tym grobem, miał łzy w oczach” – dodaje Żłobin.
Cmentarz został w dużej części zdewastowany za czasów komunizmu. „Po lewej stronie jest część katolicka, gdzie stał kościół, a po prawej – prawosławna, gdzie stała cerkiew. Ale obie świątynie zostały podpalone: kościół pod koniec lat 60., a cerkiew – na początku 70.” – opowiada Żłobin.
„Kto to zrobił? Oczywiście pionierzy. Sam znam tego człowieka, który podpalił cerkiew. Jest dziś emerytem. Chodzi do cerkwi i zamadla swoje grzechy” - dodaje.
Jednym z charakterystycznych miejsc Pińska, które bezpowrotnie odeszły do historii, jest też targ wodny. Odbywał się w centrum Pińska w każdy weekend, gdyż przed wojną płynąca tędy Pina stanowiła najpewniejszy szlak komunikacyjny dla mieszkańców okolicznych wsi, którzy chcieli tu sprzedać swoje towary. Dziś nabrzeże Piny jest w weekendy opustoszałe.
„W tym mieście w ogóle mało co się zachowało” – mówi ze smutkiem Żłobin.
Z Pińska Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ ksaj/ ro/