Środowiska polityczne od początku XX wieku głoszące program militarnej walki o polskie państwo, stworzyły zalążki polskich sił zbrojnych. Dzięki temu nurtowi myśli i praktyki politycznej deklaracje polskiej niepodległości nie pozostały na papierze - mówi PAP prof. Piotr Tadeusz Kwiatkowski, socjolog z Uniwersytetu SWPS. Na 100-lecie niepodległości Dzieje.pl skierowały trzy jednakowe pytania do historyków i filologów badających historię i kulturę XIX i XX w. oraz do szefów instytucji dziedzictwa narodowego
PAP: Dzięki jakiej tradycji intelektualno-kulturowej udało się nam przetrwać 123 lata niewoli i ostatecznie w roku 1918 odzyskać niepodległość?
Prof. Piotr Tadeusz Kwiatkowski: Historyk Piotr Wandycz pisał: „Latami miał trwać spór o czynniki, które zdecydowały o wskrzeszeniu Polski”. Spór wciąż trwa, choć wydaje się nierozstrzygalny. Jako socjolog zastanawiam się nad tym, jak patrzy na to zagadnienie współczesne polskie społeczeństwo. W badaniach sondażowych zrealizowanych w 2016 roku na potrzeby wieloletniego programu rządowego „Niepodległa” przez Narodowe Centrum Kultury we współpracy z firmą badawczą TNS Polska zadano pytanie o czynniki, które „zdecydowały o tym, że Polsce udało się odzyskać niepodległość po zakończeniu I wojny światowej”.
Współcześni Polacy podkreślają podmiotowy, sprawczy charakter polskiego społeczeństwa w procesie odzyskiwania niepodległości. Są oni przekonani, że ważnym czynnikiem sprzyjającym polskim dążeniom niepodległościowym był kontekst międzynarodowy, ale za sukces żyjących wówczas pokoleń uznają umiejętność prawidłowego zdefiniowania sytuacji politycznej oraz podjęcie aktywnych działań politycznych i organizacyjnych. Uczestniczący w badaniach powtarzali, że w decydującym momencie przydały się różne tradycje: i te akcentujące systematyczną pracę, organizowanie oświaty czy organizacji społecznych, i te akcentujące konieczność walki zbrojnej.
Działania zmierzające do odrodzenia państwa zakończyły się sukcesem, gdyż w przekonaniu badanych silna była narodowa tożsamość, istniał też wypracowany przez dziesięciolecia polski kapitał społeczny – system instytucji oraz rozwinięta tożsamość społeczna tworzące zdolność do współdziałania, samoorganizacji i oddolnej mobilizacji. Działalność gospodarcza to najrzadziej dziś dostrzegany czynnik decydujący o tym, że Polsce udało się odzyskać niepodległość. Tylko w Poznaniu osoby biorące udział w projekcie były odmiennego zdania i podkreślały tradycję aktywności gospodarczej w Wielkopolsce.
PAP: W jaki sposób doświadczenia walki o niepodległość przydały się Polakom podczas późniejszych zrywów wolnościowych do roku 1989?
Prof. Piotr Tadeusz Kwiatkowski: To temat na wielką dyskusję. Skupiam się na pokoleniach, które wywalczyły i obroniły niepodległość w latach 1914 – 1920. W tych generacjach wielu było wspaniałych ludzi, którym doświadczenia okresu zaborów przydały się w dwóch wymiarach – symbolicznym i praktycznym. Symbolicznym, ponieważ powstania narodowe sytuowały odzyskanie własnego państwa wśród najważniejszych wartości narodowych. A historia walki o wolność i życiorysy ich bohaterów były źródłem wzorów osobowych, uczyły patriotyzmu i wytrwałości – powszechnie znany jest szacunek, jakim Józef Piłsudski darzył weteranów Powstania Styczniowego.
Klęski powstań uczyły też rozwagi, uświadamiały, że ważny jest sprzyjający moment podjęcia działania i posiadanie realnej siły. Wymiar praktyczny wiąże się z tym, że znaczna część ludzi zasłużonych dla odzyskania niepodległości miała doświadczenie zdobyte w ogniu rewolucji 1905 -1907. Rozumiano też konieczność popularyzacji wiedzy wojskowej, angażowania Polaków mających praktykę w armiach zaborczych, tworzono polskie organizacje paramilitarne, struktury konspiracyjne. Środowiska polityczne od początku XX wieku głoszące program militarnej walki o polskie państwo, stworzyły zalążki polskich sił zbrojnych. Dzięki temu nurtowi myśli i praktyki politycznej deklaracje polskiej niepodległości nie pozostały na papierze.
Odzyskanie niepodległości było doświadczeniem kluczowym w dalszych dziejach Polski w wieku XX. Przede wszystkim było sukcesem, a ten mobilizował, dodawał energii, w trudnym czasie niósł nadzieję. Uświadamiało wartość suwerennego państwa w życiu narodu. Te doświadczenia oddziaływały na zachowania wielu Polaków w czasie II wojny światowej. Po wojnie zaś – wśród znacznej części narodu żywe było wspomnienie wolnej, „przedwojennej” Polski. Od połowy lat siedemdziesiątych XX wieku coraz częściej środowiska opozycyjne wobec PRL integrowały się wokół idei niepodległości.
PAP: Czy można mówić o tzw. cechach narodowych wyróżniających Polaków na tle europejskim – biorąc pod uwagę przede wszystkim stulecia XIX i XX?
Prof. Piotr Tadeusz Kwiatkowski: Socjolog zawsze jest ostrożny, gdy mówi się o cechach charakterystycznych wielkich zbiorowości. Społeczeństwa się zmieniają, a uogólnienia przekształcają się w stereotypy, które żyją własnym życiem i często niewiele mają wspólnego z prawdą. Wbrew niektórym eurosceptykom, uważam Europę za realnie istniejący krąg cywilizacyjny o korzeniach chrześcijańskich oraz o wspólnych wartościach etycznych i politycznych, ważnych także w polskiej kulturze. Ale na te cywilizacyjne fundamenty nakłada się dziedzictwo różnych narodowych kultur.
Czy istnieje zatem jakieś określone „tło europejskie”, do którego można odnosić narodowe cechy Polaków? Wolę porównania Polaków z konkretnymi narodami. Myśląc o kontekście międzynarodowym znajduję w Polakach wiele cech pozytywnych. Na przykład, przywiązanie do wolności, patriotyzm czy zdolność do mobilizacji w ważnych momentach, umiejętność radzenia sobie w trudnych warunkach. Pokolenia żyjące w czasie II wojny światowej wykazały się walecznością i poświęceniem. Ale przyznaję, i tu odwołuję się do osobistych doświadczeń, że często dochodzę do wniosków krytycznych. Skupię się na trzech cechach, które uważam za wartościowe u „innych”, a słabo obecne wśród Polaków.
Pierwsza, to ograniczone umiejętności działania w demokracji. Kiedy w Europie kształtowały się nowoczesne systemy demokratyczne, Polacy pozbawieni byli własnego państwa, a galicyjskie doświadczenia nie wystarczyły, aby w polskiej kulturze politycznej zaszczepić szacunek dla wartości demokratycznych. W okresie międzywojennym nie udało się zbudować państwa w pełni demokratycznego, a po 1989 łączenie demokracji i efektywności nie zawsze nam dobrze wychodziło. Pomysły niektórych polityków, aby „nie cackać się” z procedurami, „pogonić zdrajców”, „działać skutecznie” mają znaczne poparcie elektoratu.
W tym kontekście z pewną zazdrością myślę, na przykład, o Wielkiej Brytanii, w której państwo działa sprawnie. Równocześnie jako oczywistość przyjmuje się, że społeczeństwo jest i będzie zróżnicowane politycznie, decyzje wymagają dyskusji i kompromisów, a polityczni konkurenci to nie „banda zdrajców” lecz „Her Majesty's Most Loyal Opposition”.
W kulturze holenderskiej od dawna szanuję obecność – jak by to określiła Maria Ossowska, badaczka socjologii moralności – reguł etyki mieszczańskiej. W tak ukształtowanej kulturze docenia się znaczenie systematycznej pracy i zakłada, że gospodarka decyduje o tym, jakie jest międzynarodowe znaczenie określonego społeczeństwa. Holendrzy nie mają nawet czołgów, ale znają siłę swoich banków i korporacji, od dziecka uczą się działania w kontekście międzynarodowym, w którym sukces wymaga asertywności, ale i otwartości, gotowości do poznawania innych i do czerpania z tej wiedzy praktycznych wskazówek pomagających we współpracy, w negocjacjach, zakładaniu zagranicznych oddziałów i sprzedawaniu własnych produktów. Polacy w większości nie doceniają znaczenia gospodarki, kompromisy cenią nisko, negocjowanie uważają za upokarzający przejaw słabości. Wolą pryncypialne, z przytupem, jak w filmie Koterskiego: „Moja jest tylko racja, i to święta racja”.
I na koniec słów kilka o braku poszanowania ojczyzny. Często deklarujemy za Norwidem: „ojczyzna to wielki, zbiorowy obowiązek”. A w praktyce? Polacy doceniają wartości rodziny, większość z nich dba o własne mieszkania i domy. Ale gdy wychodzą na zewnątrz, na ulicę, często zachowują się jak barbarzyńcy: niszczą, śmiecą, nie przestrzegają reguł społecznych. W niektórych krajach europejskich krajobraz miast i miasteczek, układy przestrzenne oraz architektura, także zwykłych domów mieszkalnych, stanowią wspólne dobro. Widzimy to gołym okiem, gdy podróżujemy różnymi szlakami. A u nas? Śmieci wyrzucane w lesie, budowlana samowolka, dewastacja. Z żalem i smutkiem pisał o krajobrazie, o drzewach i lasach Mickiewicz: „Pomniki nasze! ileż co rok was pożera. Kupiecka lub rządowa, moskiewska siekiera!”. Współcześni Polacy dorobili się i mają dzisiaj własne siekiery.
akr/ ls/