„W końcu dołożyliśmy draniowi” – tymi słowami nowozelandzki pszczelarz Edmund Hillary poinformował przyjaciela i rodaka George’a Lowe’a czekającego na Przełęczy Południowej o zdobyciu 29 maja 1953 roku najwyższej góry świata – Mount Everestu (8848 m).
Hillary dokonał tego z Szerpą Tenzingiem Norgayem, który także zasłynął z powiedzenia o najwyższej górze świata: "Każdy ma swój Everest". Czomolungma, jak nazywana jest najwyższa góra globu przez mieszkańców himalajskich wiosek, była drugim ośmiotysięcznikiem na którym stanęła ludzka stopa, po Annapurnie (8091 m), zdobytej 3 czerwca 1950 r. przez alpinistów z Francji.
Wspinacze dotarli na wysokość 8848 m po pięciu godzinach ataku szczytowego, korzystając z tlenu. Przebywali na szczycie 15 minut. Szerpa pozostawił w wykopanym dołku czekoladę i inne słodycze w ofierze dla bogów. Hillary natomiast krzyżyk, który przekazał mu kierownik wyprawy pułkownik John Hunt.
Hunt, jak inni uczestnicy wyprawy, o zdobyciu Everestu dowiedział się dopiero po zejściu Hillary'ego, Tenzinga i Lowe'a do bazy, następnego dnia. Wiadomość o sukcesie przekazał opinii publicznej korespondent "Times" James Morris, który nadał ją drogą radiową z wojskowego posterunku w Namcze Bazar. Dotarła do Londynu po 72 godzinach od wejścia i 2 czerwca uświetniła koronację Elżbiety II.
Pierwszy w historii zdobywca najwyższej góry świata, Hillary, z zawodu pszczelarz, został uhonorowany Orderem Komandora Imperium Brytyjskiego i obywatelstwem Nepalu jako pierwszy cudzoziemiec. Po sukcesie w maju 1953 roku stał się podróżnikiem. 3 stycznia 1958 roku osiągnął Biegun południowy i przeszedł w poprzek Antarktydę. Był także pomysłodawcą projektu pomocy dla mieszkańców wiosek znajdujących się na drodze do bazy pod Everest. Dzięki działalności Himalayan Trust wybudowano 27 szkół, dwa szpitale, ponad 10 przychodni, kilkanaście mostów na rwących potokach oraz lądowisko w Lukli. Za swoją działalność charytatywną oraz historyczny wyczyn został także, podczas wizyty w Polsce, odznaczony przez prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP, w dniu 17 czerwca 2004 r. Zmarł 11 stycznia 2008 roku w Auckland na niewydolność serca. Natomiast Norgay, który mieszkał w Indiach w Dardżylingu, odszedł na "drugą stronę grani" 9 maja 1986. Natomiast 20 marca 2013 roku w wieku 89 lat zmarł ostatni uczestnik legendarnej wyprawy - Nowozelandczyk Lowe.
Obecne uwarunkowania społeczne różnią się zdecydowanie od tych, w jakich do decydującej "walki" przystępowali w 1953 r. Hillary i Tenzing. Dziś wejście na Everest stało się komercyjnym przedsięwzięciem, a Szerpowie wprowadzają co roku na najwyższą górę globu kilkaset osób. W tym sezonie letnim (kończy się na początku czerwca ze względu na monsun) wydano 478 zezwoleń, co oznacza, że na wierzchołku może zameldować się nawet 900 osób, bo każdemu klientowi towarzyszy Szerpa niosący m.in. ekwipunkiem czy dodatkowy tlen w butli. Nikogo nie dziwią już zdjęcia robione z Przełęczy Południowej (blisko 8000 m) ukazujące kolejkę wspinaczy na grani w kierunku szczytu.
O klimatycznych zmianach mających wpływ na otoczenie Everestu świadczą nie tylko badania naukowców, ale i realia - ostatni fragment ścieżki na lodowcu Khumbu do bazy pod Everestem, którego pokonanie niegdyś, po śniegu i lodzie zajmowało pięć-sześć godzin, obecnie można przejść w... pół godziny po kamieniach. Najwyższy lodowiec Everestu, South Col Glacier, położony na wysokości 7900 m, pomiędzy szczytem z Lhotse stracił ponad 54 metry grubości w ciągu ostatnich 25 lat i zmniejsza się nadal szybko - jak wyliczyli naukowcy z brytyjskiego Uniwersytetu w Leeds.
"Ocieplenie klimatu widać tu bardzo dobrze - śniegi i lody topnieją szybciej, a góra staje się coraz bardziej +czarna+. Lodowce także topnieją, a jeziora wysychają" - powiedział agencji AP doświadczony przewodnik Ang Tshering z Nepal Mountaineering Association.
Polacy także mają udział w historii podboju Mount Everestu. 17 lutego 1980 roku Leszek Ciszy wraz z Krzysztofem Wielickim, używając w ostatniej fazie ataku tlenu, jako pierwsi ludzie w historii stanęli na wierzchołku zimą podczas wyprawy narodowej kierowanej przez Andrzeja Zawadę, twórcę idei polskiego himalaizmu zimowego.
Jedynym Polakiem, który zdobył Czomolungmę (nazwa tybetańska) bez wsparcia tlenowego jest Marcin Miotk. Alpinista pochodzący z Wejherowa, który stanął na najwyższej górze świata 5 czerwca 2005 r. po samotnej wspinaczce od strony chińskiej, zwrócił uwagę i na komercjalizację, i na zmiany klimatyczne. Jego zdaniem ocieplenie powoduje także większe zagrożenie dla wspinaczy, szczególnie tych działających w stylu sportowym, bez wsparcia Szerpów, ale także tych komercyjnych, mających niewielkie umiejętności. Podczas wejścia lub zejścia z najwyższej góry świata życie - od 1953 r. - straciło ponad 300 osób. Szacuje się, że ciała około połowy z nich pozostały na Evereście.
"Komercjalizacja postępuje nie tylko w himalaizmie, ale w wielu obszarach sportu. To może się podobać lub nie, wpływu na to nie mamy, bo zawsze wszystko, co jest +naj+ przyciąga śmiałków. Everest jest po to, by ludzie spełniali marzenia. Wejście daje siłę życiową, pewność siebie każdemu, kto tego dokonał, dodaje skrzydeł. Dla mnie wejścia z tlenem nie są problemem, ale problem jest w tym, że takie osoby kreują się na mega alpinistów, a media nie rozróżniają tego, czy ktoś wszedł z tlenem czy bez. To takie niefajne oszukiwanie przez niedopowiedzenie. Chodzi o rzetelność informacji. Co do trudności wspinaczki, to jest ona coraz bardziej niebezpieczna przez zmiany klimatu. Na 7000 m pada deszcz, odłączają się formacje lodowe od ścian, a lawiny schodzą tam - jak podkreślają znający znakomicie teren Szerpowie - gdzie nie było ich przez 50 lat" - podkreślił obecnie 50-letni Miotk, uczestnik kilkunastu wypraw w Himalaje i Karakorum.
Miotk uważa, że idea himalaizmu jako walki z trudnościami, z samym sobą, jest wypaczana nie tylko na Evereście, ale na niższych ośmiotysięcznikach, czy podczas bicia rekordów w szybkości wejść.
"Na niskie ośmiotysięczniki także wchodzi się +z tlenem+ i to jest wypaczanie himalaizmu. Jeśli żeglarz nie może opłynąć przylądka Horn, to przecież nie robi tego korzystając z motorówki, a jeśli kolarz na Tour de France nie jest w stanie podjechać pod stromy podjazd, to nie bierze roweru elektrycznego. Jak czułem się na Evereście bez tlenu? Było trudniej niż na innych szczytach powyżej 8000 m. Mega ciężko. Mój świat zamykał się w trzech liczbach: raz, dwa, trzy kroki i odpoczynek. Na szczycie byłem sam, miałem Everest na wyłączność. Byłem ostatnią osobą tego dnia na wierzchołku i ostatnią w letnim sezonie wspinaczkowym. W tym dniu było kilka osób przede mną, tych które wyszły w nocy. Ja wyruszyłem zbyt późno, nad ranem, po tym, jak ukradziono mi z namiotu sprzęt, w tym latarkę. Szybko schodziłem więc na dół. Radość docierała stopniowo. Przede wszystkim była racjonalność i dążenie do bezpiecznego zejścia. Im jestem starszy, tym bardziej dociera do mnie, że to było jednak ryzykowne" - dodał zdobywca także Czo Oju (8201 m, 2003 r.) i Sziszapangma Middle (7999 m, 1999).
Przez 70 lat szczyt Everestu stał się świadkiem wielu spektakularnych wyczynów. W sierpniu 1980 słynny himalaista Reinhold Messner dokonał pierwszego samotnego wejścia, w grudniu 1987 Szerpa Ang Rita stał się pierwszym człowiekiem, który zimą wszedł bez wspomagania tlenem. W maju 1996 Szwed Goran Kropp przybył do Nepalu... rowerem ze Sztokholmu, wszedł bez tlenu i powrócił do ojczyzny ponownie na rowerze. W maju 2001 roku Francuzi Bertrand Roche i Claire Bernier-Roche po wejściu dokonali z Everestu pierwszego lotu na paralotni. W maju 2018 roku, po czterech nieudanych próbach, na szczycie stanął Chińczyk Xia Boyu, który wspinał się na protezach, po tym jak jedną stopę stracił w 1975 roku na skutek odmrożenia podczas wspinaczki na Everest, zaś drugą (od kolana) w 1996 roku z powodu choroby. W tym roku, 21 maja, na Evereście stanął pierwszy raz w historii człowiek po amputacji obu nóg powyżej kolan, czyli były żołnierz indyjski Hari Budha Magar.
Najmłodszym zdobywcą jest 13-letni Jordan Romero (z tlenem, 2010), a najstarszym Yuichiro Miura, który dokonał wejścia z tlenem w 2013 r. w wieku 80 lat. Trwa także "wyścig" w liczbie wejść między dwoma przewodnikami nepalskimi - 22 maja Dawa Sherpa zdobył szczyt po raz 27., wyrównując tym samym rekord rodaka - Kami Rita Sherpy.
"Górę Gór" odkrył w 1749 roku topograf, oficer George Everest z Indyjskiej Służby Geodezyjnej. Nie wiedział wówczas, że to najwyższy szczyt Ziemi. Oznaczono go jako Peak XV. Dopiero w 1852 roku dokonano bardziej precyzyjnych pomiarów. W 1856 r. Królewskie Towarzystwo Geograficzne ogłosiło, że Peak XV wznosi się na 29 002 stopy, czyli na 8840 m n.p.m. Dla uczczenia pierwszego odkrywcy nadano nazwę Mount Everest. Nowe pomiary wykonane zostały 99 lat później, a ostatnie w 2020 roku przez chińskich geodetów.
Początkowo, ze względów religijnych, dostęp do wierzchołka był niemożliwy. Dopiero w 1920 roku Anglik Charles Belle uzyskał pozwolenie od Dalajlamy. Rok później Brytyjczycy zorganizowali pierwszy rekonesans, by ustalić drogi wejścia na szczyt. Między pierwszą a drugą wojną światową Czomolungma, czyli Bogini-Matka Ziemi lub Śniegu - jak szczyt nazywają tubylcy - oparła się siedmiu wyprawom angielskim. II wojna światowa przerwała na kilka lat eksplorację góry. W 1947 roku Brytyjczycy opuścili Indie, przez co utracili wyłączność na Everest, który znalazł się w granicach nowego państwa - Nepalu. Jego rząd nadał mu oficjalną nazwę Sagarmatha, co oznacza "Szczyt Sięgający Nieba". Dla miejscowych pozostał jednak Czomolungmą.
Olga Przybyłowicz (PAP)
olga/ af/