Od dwóch lat ponownie wzrasta wśród Polaków zainteresowanie turystycznymi podróżami na Litwę. Wyjeżdżają przede wszystkim osoby, które poszukują tam osobistych lub rodzinnych śladów, a ich podróże mają charakter sentymentalny.
Jak powiedziała PAP Lina Guziak z Polskiego Biura Podróży Olsztyn, wśród turystów dominują osoby, które mają kresowe korzenie rodzinne. „To zwykle osoby starsze, które tam się urodziły lub osoby w średnim wieku, które chcą dotrzeć do miejsc znanych z rodzinnych opowieści. Młodzi turyści jadą już najczęściej w celach rozrywkowych” - dodała Guziak.
Poinformowała, że od dwóch lat zauważalny jest wzrost zainteresowania takimi sentymentalnymi podróżami, które zwiększyły się o kilkadziesiąt procent. „Kilka lat temu notowaliśmy spadek zainteresowania, co było podyktowane nieprzychylnymi opiniami w mediach, że Litwini niechętnie goszczą Polaków w Wilnie czy na terenie swego państwa” - powiedziała Guziak.
Jak podkreśliła, jej biuro podróży ma najszerszą ofertę wyjazdów na wschód Europy, która jest dostępna i sprzedawana w ponad dwu tysiącach placówek w całej Polsce. „Nasi klienci wypełniają ankiety i na tej podstawie modyfikujemy program, ale zwykle sprowadza się on do kanonu polskich miejsc w Wilnie” - zaznaczyła Guziak.
Wśród turystów dominują osoby, które mają kresowe korzenie rodzinne - mówi PAP Lina Guziak z Polskiego Biura Podróży Olsztyn. „To zwykle osoby starsze, które tam się urodziły lub osoby w średnim wieku, które chcą dotrzeć do miejsc znanych z rodzinnych opowieści. Młodzi turyści jadą już najczęściej w celach rozrywkowych” - dodała Guziak.
Do tego kanonu należy m.in. pielgrzymowanie do kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej, zwiedzanie wileńskiej starówki i wyjazd do pobliskich Troków, gdzie rodziło się litewskie państwo.
Jak powiedziała PAP Giedroyć, która uczestniczyła w trakcie majowego weekendu w takiej sentymentalnej, rodzinnej podróży do Wilna, atmosfera pobytu w tym mieście jest niesamowita.
„Czułam się w Wilnie naprawdę jak w Polsce, jak u siebie, bo stąd pochodzi moja rodzina. Emocje sięgnęły zenitu, gdy weszłam do kościoła św. Anny, w którym w 1939 roku przyjął chrzest mój ojciec. Dom dziadków znajduje się naprzeciwko na tej samej ulicy”- mówiła Giedroyć.
Brat jej babci ks. Henryk Hlebowicz został błogosławionym Kościoła w 1999 r., gdy papież Jan Paweł II wyniósł na ołtarze 108 męczenników za wiarę podczas II wojny światowej. Ks. Hlebowicz zginął śmiercią męczeńską rozstrzelany w listopadzie 1941 r.; do dziś nie wiadomo, gdzie pochowano jego ciało.
Kiedy po 17 września 1939 r. Wilno, w którym przebywał, znalazło się w granicach ZSRR, współpracował z konspiracyjną organizacją Akcja Ludowa, która starała się podtrzymywać wśród Polaków ducha polskości. Współredagował dwa czasopisma: „Jutro Polski” i „Póki my żyjemy”.
W obliczu prowadzonej przez władze sowieckie wielkiej akcji ateizacji młodzieży 3 maja 1941 r. ks. Hlebowicz ofiarował swoje życie w intencji uratowania wiary wśród młodzieży. Mówił wtedy: „Matko wszystkich ludzi i narodu naszego, weź w opiekę młodzież swoją. (…) Natchnij wiarą i męstwem. Ochroń ją od fałszu najemników. Udziel jej światła do rozpoznania granic dobra i zła i daj jej tyle siły, by nigdy tych granic nie zatarła w swych słowach i czynach. (…) A jeśli już ofiara jest niezbędna, przyjmij ją od tego, komu Syn Twój nakazał dawać świadectwo prawdzie zawsze i polecił Boga słuchać wpierw niż ludzi”.
Po rozpoczęciu wojny niemiecko-radzieckiej Wilno i Białoruś znalazły się tym razem pod okupacją hitlerowską. Abp Romuald Jałbrzykowski wysłał ks. Hlebowicza na Białoruś, gdzie został duszpasterzem w Chotajewiczach, Korzeniu i Okołowie.
Gorliwy duszpasterz wzbudzał dużą niechęć prawosławnych duchownych, którzy byli świadkami, jak wielu prawosławnych pod wpływem jego działalności przechodziło na katolicyzm. Ks. Hlebowicz został aresztowany przez milicję białoruską pozostającą na usługach III Rzeszy 7 listopada 1941 r. pod zarzutem szerzenia polskości. Już dwa dni później wieczorem został rozstrzelany w lesie w pobliżu Borysowa.
„Moja babcia wspominała swego brata przede wszystkim z okresu, gdy przed wojną był proboszczem w Trokach. Wówczas cała rodzina jeździła do niego na letnisko. Teraz plebania, w której mieszkał, jest zupełnie zrujnowana. Przykry widok” - powiedział Giedroyć.
Troki dla Litwinów to miejsce, w którym wielki książę Witold nie doczekał się koronacji na króla. A dynastia Gedyminów zawsze marzyła o koronie i litewskiej samodzielności politycznej.
Roman Skiba (PAP)
ros/ bk/