Od soboty smakosze słynnych poznańskich rogali świętomarcińskich mogą odwiedzać powstałe w centrum miasta Rogalowe Muzeum Poznania. Jak podkreślają jego twórcy, goście poznają w nim nie tylko tajniki wyrobu rogali, ale także poznańskie tradycje i kulturę.
Jak powiedział PAP pomysłodawca przedsięwzięcia Szymon Walter, muzeum skupia trzy największe poznańskie atrakcje: rogale świętomarcińskie, poznańskie koziołki na znajdującej się tuż za oknem ratuszowej wieży, oraz poznańską gwarę, którą posługują się prowadzący pokazy. „Goście naszego muzeum otrzymują Poznań w pigułce” - zapewnił.
Po muzeum oprowadzać będą Wuja Biniu i Rogalowy Mistrz. Od nich goście muzeum dowiedzą się wszystkiego o rogalach: o ich recepturze, wypieku a także poznają ich smak. W muzeum bowiem odbywają się, trwające 45 min., pokazy pieczenia rogali.
Choć uczestnicy prezentacji sami wytwarzają rogale z tych samych produktów, co w profesjonalnych cukierniach, to ze względów sanitarnych nie mogą spróbować własnych wyrobów. Za to każdy gość otrzymuje do zjedzenia świeżo wypieczone, certyfikowane rogale, przygotowywane przez partnera muzeum, jednego z lokalnych wytwórców - wyjaśniają organizatorzy placówki.
Rogalowy Mistrz - Tomasz Wawrzyniak przyznał, że przed powstaniem muzeum jego znajomość rogali świętomarcińskich ograniczała się do doznań związanych z ich konsumpcją. „O rogalach wszystkiego uczyliśmy się od profesjonalistów, prawdziwych poznańskich mistrzów. Nasza wielomiesięczna nauka u cukierników nierzadko rozpoczynała się o szóstej rano. Zaskoczeniem dla nas był fakt, że proces wytworzenia rogali jest aż tak długotrwały. Trudne jest też samo zwijanie rogala. U nas uczestnicy pokazów uczą się nawet cięcia ciasta na rogale szablą. Tak właśnie robi jeden z poznańskich cukierników” – powiedział Wawrzyniak.
W prezentacji może uczestniczyć ok. 25 osób. Choć opowiadane gościom historie i instruktaż wypieku rogali przedstawiane są czystą polszczyzną, nie brakuje elementów gwary poznańskiej.
„Możliwości percepcji każdej grupy są inne; przy pokazie dla przedszkolaków używamy niewielu słów gwarowych: wyjaśniamy, że +szczon+ to chłopak, +mela+ to dziewczyna a +gzuby+ to dzieci. Im starsze są grupy, zainteresowanie gwarą jest większe i więcej przykładów gwary podajemy” – wyjaśnił Walter.
Atutem muzeum jest jego położenie – placówka mieści się w renesansowej kamienicy na Starym Rynku. Okna muzeum wychodzą wprost na ratusz i widać przez nie, równie słynne jak rogale, poznańskie koziołki.
„To pomieszczenie ma ponad 500 lat, jest jednym z najlepiej zachowanych w Poznaniu, zdobi je unikatowy, polichromowy strop i malunki na ścianach. (...) Na przełomie XV i XVI wieku mieszkał tutaj burmistrz miasta Jan Grodzicki” – powiedział Tomasz Wawrzyniak.
Gospodarze muzeum zdecydowali się promować swą placówkę w sobotę i niedzielę na Starym Rynku, częstując spacerowiczów rogalami.
Muzeum jest czynne przez cały rok, przez sześć dni w tygodniu – poza poniedziałkami.
Rogale świętomarcińskie są tradycyjnym przysmakiem poznaniaków, kupowanym głównie w okolicach 11 listopada - w dzień imienin świętego Marcina, patrona głównej ulicy w mieście. Od 2009 r. rogale rozprowadzane są jako unijny produkt regionalny.
Rogale wypiekane są z ciasta półfrancuskiego, z nadzieniem z białego maku, wanilii, mielonych daktyli, cukru, śmietany, rodzynek, masła i skórki pomarańczowej; ich waga musi wynosić nie mniej niż 150 g i nie więcej niż 250 g.
Rogale świętomarcińskie są tradycyjnym przysmakiem poznaniaków, kupowanym w okolicach 11 listopada - w dzień imienin świętego Marcina, patrona głównej ulicy w mieście. Od 2009 r. rogale maja certyfikat unijnego produktu regionalnego. Daje to nabywcom gwarancję, że wyroby te zostały wyprodukowane w Wielkopolsce, zgodnie z określoną recepturą.
Tradycja rogali świętomarcińskich nawiązuje do legendy o podkowie, którą miał zgubić koń św. Marcina. Odnaleźli ją cukiernicy, którzy zaczęli piec rogale w kształcie podkowy i obdarowywali nimi biednych. Obecny zwyczaj sięga 1891 roku. Proboszcz parafii pw. Św. Marcina zaapelował do wiernych, aby zrobili coś dla innych. Cukiernik Jan Melzer namówił wówczas swojego szefa, by upiec rogale i tak jak za dawnych czasów, rozdać je biednym. Bogatsi poznaniacy również mogli skosztować rogali, ale musieli za nie zapłacić. (PAP)
rpo/ abe/