Ryszardowi Szurkowskiemu, legendzie polskiego kolarstwa, nie dane było wystartować w Tour de France. "Nie miałem tej możliwości, ale ściganie się wśród amatorów dało mi wiele satysfakcji. Obce mi były kompleksy, dałbym radę rywalizować z profi" - powiedział PAP.
Twierdzi, że kolarstwo amatorskie dało mu ogrom wspaniałych przeżyć, dumę i fantastyczne emocje wynikające z rywalizacji na trasie oraz z reakcji sympatyków tej dyscypliny, kiedy jako pierwszy mijał linię mety na wypełnionych po brzegi stadionach.
"Mistrzostwo i wicemistrzostwo świata, srebrny medal olimpijski, czterokrotne zwycięstwo w Wyścigu Pokoju. Takie sukcesy dodawały pewności siebie i gdybym mógł wystartować w Wielkiej Pętli, z pewnością wstydu bym nie przyniósł" - ocenił.
Potwierdzają to słowa Bernarda Hinault, pięciokrotnego triumfatora najbardziej prestiżowego wieloetapowego wyścigu na świecie. "Szurkowski spokojnie poradziłby sobie w zawodowym peletonie, gdyby dostał taką szansę" – podkreślił słynny Francuz.
W 1973 roku, po pięknej i skutecznej akcji, Szurkowski zdobył w Barcelonie mistrzostwo świata. Wtedy z włoskiej grupy Molteni, w której ścigał się słynny Eddy Merckx, a potem od innych, przyszły dla niego oferty, jednak PZKol nie przychylał się do podobnych propozycji.
"Czasy nie sprzyjały podejmowaniu przez polskie władze decyzji umożliwiających sportowcom-amatorom przechodzenie na zawodowstwo, zwłaszcza w okresie ich szczytowej formy. Pozostało mi się z tym pogodzić" – zakończył Szurkowski.
Rok później Tour de France wygrał Hiszpan Luis Ocana, który na MŚ w Barcelonie zdobył brązowy medal wśród zawodowców. (PAP)
bas/ cegl/