Coraz trudniej dostać się do Kanossy. Zniszczenie i porzucenie grozi ruinom zamku we włoskim regionie Emilia-Romania, symbolu skruchy i upokorzenia - w 1077 r. przybył tam cesarz niemiecki Henryk IV, by błagać papieża Grzegorza VII o przebaczenie.
Lawiny błotne i niszczący wpływ pogody, zaniedbania w konserwacji, brak personelu i funduszy - to wszystko sprawia, że miejsce upamiętniające jeden z najgorętszych sporów w dziejach Europy staje się coraz trudniej dostępne, mimo że co roku do miejscowości przybywają tysiące turystów, głównie z Niemiec.
Jak się przypomina, Henryk IV trzy dni czekał, klęcząc w śniegu, by zostać przyjętym przez papieża i błagać go o cofnięcie ekskomuniki nałożonej za nieposłuszeństwo wobec niego.
Obecnie turyści pragnący zobaczyć miejsce historycznej konfrontacji między cesarstwem a rzymskim Kościołem muszą liczyć się z tym, że nie zostaną tam w ogóle wpuszczeni.
Ruiny dawnej posiadłości władczyni Toskanii, Matyldy zostaną prawdopodobnie całkowicie zamknięte dla zwiedzających z powodu braku funduszy - alarmuje dziennik „La Repubblica”. Co więcej, zauważa się, od lutego zabytek straci zarządcę z powodu rozwiązania prowincji Reggio Emilia, pod której był opieką.
Oznacza to również zerwanie współpracy ze spółdzielnią, która zajmowała się zamkiem i zapewniała działalność dydaktyczną oraz oprowadzanie z przewodnikiem.
W nowej sytuacji trzeba będzie telefonicznie umawiać się ze stróżem, który sam, bez żadnego wsparcia, będzie umożliwiał wizyty w ruinach zamku. Faktycznie jednak teren będzie zamknięty. To, jak się zauważa, zła wiadomość nie tylko dla turystów, zwłaszcza zagranicznych, zainteresowanych niezwykłą historią Kanossy, ale także mediewistów z całego świata.(PAP)
sw/ mc/