2 listopada 1932 r. na czele MSZ stanął płk Józef Beck. "Był człowiekiem niezwykle energicznym, o dużej sile woli i łatwości podejmowania decyzji" - mówi o nim prof. dr hab. Marek Kornat, autor biografii poświęconej szefowi polskiej dyplomacji okresu międzywojennego.
Polska Agencja Prasowa: Jakim człowiekiem był Józef Beck w życiu prywatnym?
Prof. Marek Kornat: Myślę, że Józef Beck miał bardzo mało życia prywatnego. Kiedy piastował ważne stanowiska po kolei – szefa gabinetu marsz. Piłsudskiego, wicepremiera, wiceministra spraw zagranicznych wreszcie ministra i to przez siedem lat – nie było za bardzo na nie miejsca. Treścią jego życia była polityka. Łatwiej odpowiedzieć na pytanie, jakim był człowiekiem. Niezwykle energicznym, o dużej sile woli i łatwości podejmowania decyzji. Potrafił w wielkim skrócie i niezwykle trafnie ujmować złożone problemy polityki. Oczywiście zapamiętali go partnerzy cudzoziemscy jako człowieka, który z upodobaniem daje wymijające odpowiedzi na takie, czy inne pytania. Ale historyk – patrząc z oddali czasu – nie może mieć najmniejszych trudności ze zrozumieniem, o co mu chodziło.
PAP: Co wiemy o jego edukacji, studiach?
Prof. Marek Kornat: Wiadomo, że skończył dobre krakowskie gimnazjum (V). Ale zaledwie rozpoczął studia i przerwał je, bo wybuchła Wielka Wojna, postanowił dołączyć do Legionów Piłsudskiego. Stopień podpułkownika dyplomowanego uzyskał później, w niepodległej już Polsce, odbywając studia w Wyższej Szkole Wojennej.
PAP: Z jakiej rodziny pochodził Józef Beck?
Prof. Marek Kornat: Beck pochodził z rodziny inteligenckiej, w której liczył się przede wszystkim ojciec. Był działaczem socjalistycznym, propagatorem spółdzielczości. Ale był to socjalizm, który wywodzi się z zasad solidaryzmu społecznego, a nie z socjalizmu marksistowskiego i nie ma niczego wspólnego z materializmem historycznym oraz teorią walki klas i rewolucji. Ojciec przyszłego polskiego ministra spraw zagranicznych był człowiekiem religijnym, czego nie można powiedzieć o nim jako agnostyku.
PAP: Kim były żony szefa MSZ?
Prof. Marek Kornat: Józef Beck miał dwie żony. Pierwsze małżeństwo z Marią Słomińską nie powiodło się. Według dzisiejszych kryteriów była to osoba, którą można by określić jako wycofaną, za to „wzorową żoną oficera”. Druga pani Beckowa – Jadwiga z Salkowskich, rozwiedziona z gen. Stanisławem Burhardt-Bukackim – znakomicie odnalazła się jako żona szefa polskiej dyplomacji. Biegle władała językami obcymi, była osobą niezwykle energiczną. Zapamiętano ją jako gorącą patriotkę. Można nawet można zaryzykować twierdzenie, że była osobą nieco egzaltowaną. Na pewno dobrze czuła się w reprezentacji państwa, choćby towarzysząc mu w podróżach zagranicznych.
PAP: Panuje pogląd, że Beck niemal wielbił marszałka Piłsudskiego.
Prof. Marek Kornat: Dla Becka Piłsudski był ostatnią wielką figurą w dziejowym „łańcuchu” polskich bohaterów narodowych. Ideę patriotyzmu insurekcyjnego i kult zbrojnej walki o niepodległość rozumiał jako źródło powodzenia Polaków w walce o własne państwo. W takim ujęciu Polska Odrodzona miała być owocem zbrojnej walki o niepodległość, a nie pracy organicznej.
PAP: W jaki sposób Józef Beck był odbierany przez sojuszników II RP - Francję i Wielką Brytanię?
Prof. Marek Kornat: W relacjach międzynarodowych postrzeganie danej postaci oczywiście zależy od jej działań, które mogą być mniej lub bardziej zręczne, ale też jest funkcją spojrzenia na kraj, który ów polityk reprezentuje. Polska prowadziła w okresie międzywojennym politykę równowagi – między Niemcami a Związkiem Sowieckim. Ta polityka tak naprawdę nikomu w Europie nie odpowiadała. Silna Polska, licząca się w stosunkach międzynarodowych, przestrzegająca zasadę symetrii w relacjach zagranicznych („traktujemy partnera, tak jak on traktuje nas”) nie była na rękę ani jej wrogom, ani sojusznikom. Nie jest tajemnicą – zwłaszcza dla historyków – że Francuzi chcieli w stosunkach z Polską, aby były to relacje protektor-protegowany. A kiedy w Warszawie postanowiono pójść przeciw tej tendencji zaczęły się dalsze trudności i powikłania. Może tylko z Londynu dobiegały od czasu do czasu słowa pochwały. Poza tym Beck był zasadniczo krytykowany. Miał „złą prasę”. Może nawet był najbardziej krytykowanym ministrem spraw zagranicznych Europy.
PAP: Za co Brytyjczycy chwalili Becka, a za co krytykowali go?
Prof. Marek Kornat: Krytykowali polską politykę za wrogość do Czechosłowacji, nie wchodząc specjalnie w meritum spraw. Zwłaszcza ultimatum polskie z września 1938 r. naruszyło wizerunek Polski jako państwa, które pracuje dla stabilizacji Europy Wschodniej. Ale i za to, że rząd w Warszawie prowadził politykę „licytacji” własnego kraju wzwyż Beck nie był chwalony w Londynie. Wielka Brytania była wielkim mocarstwem i nie chciała, by kraj średniej wielkości usiłował prowadzić politykę aspirującą do pozycji regionalnego podmiotu.
PAP: Jak Beck i jego polityka była odbierana przez realnych wrogów - Związek Sowiecki i III Rzeszę?
Prof. Marek Kornat: Dyktator Związku Sowieckiego Stalin jak i kierownictwo dyplomacji sowieckiej podchodziło do osoby Becka z wielką wrogością. Było to skutkiem tego, że polityka równowagi była Sowietom bardzo nie na rękę. Po odrzuceniu przez rząd polski koncepcji Paktu Wschodniego (1934–1935), który groził podporządkowaniu wschodniemu sąsiadowi, przekonano się na Kremlu, że z Polską nie sposób marzyć o współpracy. Oczywiście mówiąc o współpracy chciano sobie podporządkować zachodniego sąsiada. Jeśli chodzi o Niemcy, to nie szczędzili oni Beckowi komplementów. Hitler określił go mianem „przedsiębiorczego i mądrego męża stanu”. Ale tak było tylko do czasu. Niemiecka polityka taktycznej ugody z Polską miała doprowadzić do sojuszu z nią. Cała polityka po styczniu 1934 r. była traktowana w Berlinie jako preludium do takiego sojuszu oczywiście na warunkach niemieckich. Niemcy się pomylili, nie rozpoznali prawdziwych intencji. Polsce zależało na polityce równowagi, a w sojuszu z Niemcami przypadłaby jej jedynie rola wasala, o czym Beck doskonale wiedział. Ocena ministra gwałtownie się zmieniła, kiedy minister powiedział swoje „nie”. Wydaje się, że bezpodstawnie wiele sobie po nim obiecywano w Berlinie. Nie mamy żadnego źródła, które ujmowałoby całościowo (w r. 1939) działania Becka. Minister Ribbentrop chciał pozyskać Polskę jako wasalnego partnera i pokazać to Hitlerowi jako swój osobisty sukces. W swoich wspomnieniach pisanych już po wojnie w czasie procesu w Norymberdze nie zdobył się na żadne przewartościowanie swoich poglądów, ale narzekał, że Polska odrzuciła tak bardzo korzystne propozycje niemieckie. Przecież zażądano tylko eksterytorialnej drogi z Rzeszy do Prus Wschodnich i Gdańska, oferując w zamian gwarancje granic. Można odnieść wrażenie, że strona niemiecka uważała, iż zwrot w polityce Becka wiosną 1939 był wymuszony przez polskie czynniki wewnętrzne – przede wszystkim wojsko.
PAP: Jakie znaczenie miała nominacja Józefa Becka na szefa polskiego MSZ 2 listopada 1932?
Prof. Marek Kornat: Był to ważny dzień dla polskiej dyplomacji. Po przejęciu władzy przez marszałka Piłsudskiego w 1926 r. przez pięć lat prowadzona była polityka defensywna i niezmiernie ostrożna. Prowadził ją August Zaleski – z przyzwolenia przywódcy, a nie wbrew niemu. W rok 1933 – pierwszy rok głębokiego kryzysu ładu międzynarodowego, jaki stworzono po I wojnie światowej – wchodziła Polska z programem polityki stanowczej i odważnej, polityki, której patronuje dewiza sprzeciwu wobec “możnych tego świata”, aby bronić własnych interesów żywotnych. Powie ktoś, że ta polityka nie dała rezultatu, bo przyszła klęska 1939 roku. Tyle tylko, że tej klęski nie można było uniknąć. Była ona nie skutkiem takiej czy innej polityki polskiej, ale zburzenia ładu międzynarodowego przez dwa totalitarne mocarstwa: Niemcy i Sowiety. Temu żadna polityka polska nie mogła zaradzić. (PAP)
Rozmawiał Maciej Replewicz
mr/ dki/