Amerykańsko-niemieckie porozumienie w sprawie Nord Stream 2 traktuje przedmiotowo Ukrainę, realizuje interesy rosyjskie i przypomina najgorsze historyczne tradycje decydowania o państwach trzecich bez ich udziału – uważa dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Sławomir Dębski.
„Porozumienie NS2 bezpośrednio dotyczy interesów i bezpieczeństwa Ukrainy, ale Kijów nie jest stroną tego porozumienia ani nie uczestniczył w jego powstaniu, co budzi mroczne skojarzenia z takimi historycznymi wydarzeniami jak konferencje w Jałcie czy Teheranie. Tam o losach wielu państw, w tym Polski, decydowały państwa imperialne i kolonialne” – ocenił w rozmowie z PAP dr Dębski.
Jak wskazał, porozumienie jest niekorzystne dla państw Europy Środkowej, ale „najbardziej uderza w Ukrainę”.
„Filozofia budowy tego rurociągu polegała właśnie na tym, by Europę Środkową i Ukrainę pominąć jako państwa tranzytowe. W praktyce jego powstanie rozwiązuje Rosji ręce – będzie mogła swobodnie używać szantażu” – powiedział szef PISM. Jak ocenił, „Rosja dzięki temu będzie mogła stworzyć ryzyko wojny totalnej przeciwko Ukrainie bez ryzykowania przerwania dostaw do Europy Zachodniej”.
„Porozumienie NS2 bezpośrednio dotyczy interesów i bezpieczeństwa Ukrainy, ale Kijów nie jest stroną tego porozumienia ani nie uczestniczył w jego powstaniu, co budzi mroczne skojarzenia z takimi historycznymi wydarzeniami jak konferencje w Jałcie czy Teheranie. Tam o losach wielu państw, w tym Polski, decydowały państwa imperialne i kolonialne” – ocenił w rozmowie z PAP dr Dębski.
Dębski ocenił, że „kanclerz (Niemiec Angela) Merkel, podobnie jak jej poprzednik Gerhard Schroeder, działa w interesach Rosji”, a w porozumieniu wystąpiła de facto jako adwokat Moskwy.
„To porozumienie to dyplomatyczna katastrofa. Administracja (prezydenta USA Joe) Bidena przystępowała do negocjacji bez żadnych atutów w ręce. Najpierw ogłosiła, że nie chce nakładać sankcji na sojusznicze Niemcy, a potem oczekiwała od nich ustępstw. W efekcie pozbawiła się elementów negocjacyjnego nacisku” – ocenił rozmówca PAP.
Przypomniał, że w 2014 roku, po rozpoczęciu wojny w Donbasie i aneksji Krymu przez Rosję, Zachód nie wywiązał się z Memorandum Budapeszteńskiego, w którym w 1994 roku USA, Wielka Brytania i Rosja zagwarantowały Ukrainie poszanowanie jej suwerenności i integralności w zamian za rezygnację z broni atomowej.
„Nie ma tam żadnej warunkowości. Nie podjęto prób zagwarantowania tranzytu gazu przez Ukrainę po 2024 roku” – podkreślił Dębski.
Kreml, jak przypomniał ekspert, natychmiast po podpisaniu porozumienia oświadczył, że takie dostawy będą kontynuowane tylko wówczas, jeśli będzie to „opłacalne ekonomicznie”.
Porozumienie mówi o tym, że w przypadku agresji lub innych działań destruktywnych, w tym wykorzystania energii jako broni przeciwko Ukrainie, USA i Niemcy będą działać na rzecz wprowadzenia sankcji wobec Rosji.
„Niemcy mają dążyć do tego, by dostawy przez Ukrainę po 2024 roku były kontynuowane, ale w obecnej sytuacji można to nazwać +obiecywaniem Niderlandów+” – skonstatował dyrektor PISM.
Podpisując porozumienie o NS2 Niemcy i USA de facto przychyliły się do rosyjskiej narracji, według której Ukraina jest państwem sztucznym, którego istnienia nie warto uwzględniać, a w każdym razie można decydować o jego losie ponad głowami jej demokratycznych władz – oświadczył dr Dębski.
Przypomniał, że w 2014 roku, po rozpoczęciu wojny w Donbasie i aneksji Krymu przez Rosję, Zachód nie wywiązał się z Memorandum Budapeszteńskiego, w którym w 1994 roku USA, Wielka Brytania i Rosja zagwarantowały Ukrainie poszanowanie jej suwerenności i integralności w zamian za rezygnację z broni atomowej.
„Tamto memorandum stało się martwe po aneksji Krymu” – ocenił analityk.
„Dzisiaj jest jeszcze gorzej. Podpisując porozumienie o NS2 Niemcy i USA de facto przychyliły się do rosyjskiej narracji, według której Ukraina jest państwem sztucznym, którego istnienia nie warto uwzględniać, a w każdym razie można decydować o jego losie ponad głowami jej demokratycznych władz” – oświadczył dr Dębski.
Justyna Prus (PAP)
just/ ap/