Rosyjska agresja na Ukrainę pokazała, jak bardzo różniła się pamięć o II wojnie światowej na Zachodzie i w Rosji. Gdy Europa myślała „nigdy więcej”, Rosja budowała mit, oparty o groźbę „możemy to powtórzyć” – mówi PAP historyk Bartłomiej Gajos .
„24 lutego 2022 r. zobaczyliśmy obrazy, które wywołały u wszystkich jedno skojarzenie – z II wojną światową. Stało się jasne, że przekonanie, z którym przez dziesięciolecia żyła powojenna Europa, o tym, że po doświadczeniu XX wieku do takiej wojny w naszej części świata po prostu nie może dojść, było błędne” – mówi PAP historyk, dr Bartłomiej Gajos z Centrum Mieroszewskiego.
„Gdy Zachód myślał i żył kategoriami +nigdy więcej+, Rosja budowała mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (tak jest tam nazywany jest niemiecko-sowiecki etap wojny w latach 1941-1945), oparty na przekonaniu o niewinności i słuszności ZSRR (a zarazem jego spadkobierczyni) oraz na kulcie zwycięstwa” – wskazuje Gajos. Jak dodaje, Moskwa w pewnym sensie sama stała się ofiarą „myślenia analogiami historycznymi”. „Rosjanie byli przekonani, że czeka ich kolejne +zwycięstwo+” – podkreśla.
Rosja czasów Władimira Putina postawiła na wielkoojczyźniany mit w poszukiwaniu spoiwa do zapełnienia ideologicznej pustki po ZSRR. Coraz bardziej przywracając sowiecką narrację, w tym dotyczącą paktu Ribbentrop-Mołotow czy nawet tez o odpowiedzialności Polski za rozpoczęcie wojny, wiodącej czy wręcz wyłącznej roli ZSRR w zwycięstwie nad nazizmem, władze na Kremlu budowały ideologię, która z czasem doprowadziła je do prostej konstatacji, że ci, którzy nie zgadzają się z Rosją i jej pretensjami do strefy wpływów, to „naziści”.
„24 lutego 2022 r. zobaczyliśmy obrazy, które wywołały u wszystkich jedno skojarzenie – z II wojną światową. Stało się jasne, że przekonanie, z którym przez dziesięciolecia żyła powojenna Europa, o tym, że po doświadczeniu XX wieku do takiej wojny w naszej części świata po prostu nie może dojść, było błędne” – mówi PAP historyk, dr Bartłomiej Gajos z Centrum Mieroszewskiego.
„Konsekwencje tego myślenia, analogii historycznych opartych na fałszywych tezach, widzimy podczas pełnoskalowej agresji na Ukrainę, którą poprzedziły aneksja Krymu i wojna w Donbasie. ZSRR, a za nim dzisiejsza Rosja próbowały utopić fakty w interpretacji, przekonując np. że pakt Ribbentrop-Mołotow był podyktowany względami obronnymi. Z tej argumentacji, pochodzącej z lat 40. ubiegłego wieku wynika wniosek, że Stalin wchodząc w układ z Hitlerem i na jego mocy napadając na Polskę i kraje bałtyckie, wiedział, że Hitler zaatakuje go trzy lata później. To absurdalne, ale z sondaży wynika, że wielu Rosjan do dzisiaj tak uważa” – wyjaśnia Gajos. Podobna „logika” towarzyszy rosyjskiej agresji na Ukrainę – Moskwa +musiała zaatakować+, by uniknąć ataku ze strony Ukrainy i Zachodu.
„Dlaczego napadnięci Ukraińcy zostali nazwani +nazistami+? Właśnie z powodu tych analogii. Rosja w tej wersji świata jest +zwycięzcą+ i stoi – jak zawsze – po słusznej stronie historii. Obserwujemy, jak w państwowej propagandzie, ale niestety także np. w zmienianych naprędce podręcznikach szkolnych – historia zmienia się na naszych oczach. Potwierdza się ironiczne powiedzenie, że przeszłość Rosji jest nieprzewidywalna” – mówi Gajos.
Jak tłumaczy, sięgnięcie przez Putina po kult wojny wynikało m.in. z faktu głębokiej traumy, a więc rzeczywiście jednoczącego doświadczenia. „Każdy Rosjanin miał kogoś bliskiego, kto zginął lub doświadczył koszmaru wojny. Stąd m.in. ogromna popularność początkowo niezależnej inicjatywy +Nieśmiertelnego Pułku+ (wychodzenia na marsze ze zdjęciami uczestników wojny), z czasem zawłaszczonej przez Kreml. Niestety, w czasach sowieckich, ani we współczesnej Rosji nie doszło do refleksji na temat kosztów wojny oraz błędów popełnionych przez Stalina, nie mówiąc już o masowych zbrodniach totalitaryzmu wobec własnych obywateli. To właśnie dlatego obchodów Dnia Zwycięstwa nie prowadzono do czasów Leonida Breżniewa. Stalin bał się zbyt świeżej pamięci żyjących jeszcze weteranów, nie chciał dyskusji o wojennych błędach i pytań o odpowiedzialność za 27 mln ofiar. Późniejsza tradycja pamięci o wojnie miała już formę wyłącznie +chwalebną+ lub +romantyczno-kiczowatą+ i wręcz pogodną, trochę w stylu serialu +Czterej pancerni i pies+” - ocenia historyk.
Młodość Władimira Putina, urodzonego w latach 50., przypadła właśnie na lata sowieckich produkcji o bohaterskich wojennych wyczynach oficerów wywiadu i wyidealizowanych obrazów wojny. „Putin, jego rówieśnicy i kolejne pokolenia to nosiciele tego chwalebnego mitu, który został reaktywowany w czasach jego rządów, podsycany był przez rozczarowanie i traumę po upadku ZSRR” – mówi Gajos.
„Z przykrością należy stwierdzić, że to brak gotowości do rozliczenia się z przeszłością ZSRR już we współczesnej Rosji doprowadził do narastającej agresji wobec świata zewnętrznego, najpierw na poziomie dyplomatycznym, a następnie - do faktycznej wojny” – podkreśla. Na tej samej zasadzie, jak zaznacza, w przyszłości, „jeśli Rosja miałaby się zmienić, to jednoznaczną miarą tej zmiany będzie uczciwa ocena tych wydarzeń, które dzisiaj są manipulowane i +roztapiane w interpretacjach+, w tym właśnie paktu Hitler-Stalin, agresji na Polskę 17 września 1939 r., stalinowskich represji”.
„Z przykrością należy stwierdzić, że to brak gotowości do rozliczenia się z przeszłością ZSRR już we współczesnej Rosji doprowadził do narastającej agresji wobec świata zewnętrznego, najpierw na poziomie dyplomatycznym, a następnie - do faktycznej wojny” – podkreśla. Na tej samej zasadzie, jak zaznacza, w przyszłości, „jeśli Rosja miałaby się zmienić, to jednoznaczną miarą tej zmiany będzie uczciwa ocena tych wydarzeń, które dzisiaj są manipulowane i +roztapiane w interpretacjach+, w tym właśnie paktu Hitler-Stalin, agresji na Polskę 17 września 1939 r., stalinowskich represji”.
„Manipulowanie pamięcią historyczną to jest ogromna pokusa. Dlatego zawsze warto zachować proporcje i pamiętać, że jeśli polityk wypowiada się na temat historii, to nigdy nie robi tego po to, by przedstawić najnowszy stan badań historycznych” – podsumowuje rozmówca PAP.
rsp/ adj/