Od końca lat 70. opozycja w Polsce rozpoczęła organizowanie obchodów ważnych wydarzeń w historii Polski. I tak np. w 1980 r. wiele środowisk (od Komitetu Obrony Robotników po Konfederację Polski Niepodległej) upamiętniło rocznicę zbrodni katyńskiej. W 1983 r. przypadała okrągła, 40. rocznica Powstania w getcie warszawskim.
Pamiętały o niej nie tylko władze PRL, które chciały ją wykorzystać do własnych celów, ale również działacze opozycji, głównie solidarnościowej. Mało tego, udało im się zorganizować, pomimo przeciwdziałania ze strony rządzących (głównie Służby Bezpieczeństwa) – własne, niezależne obchody.
Zanim jednak do nich doszło, na łamach podziemnej prasy ukazały się oświadczenia w sprawie oficjalnych uroczystości. Z pewnością najgłośniejsze wystosował Marek Edelman, jeden z przywódców powstania w getcie i działacz opozycji. Został on zaproszony przez władze PRL do udziału w Honorowym Komitecie Obchodów 40-lecia Powstania w Getcie Warszawskim, ale odmówił rządzącym.
W krótkim oświadczeniu tak to uzasadniał: „40 lat temu walczyliśmy nie tylko o życie – walczyliśmy o życie w godności i wolności. Obchodzenie naszej rocznicy tutaj, gdzie nad całym życiem społecznym ciąży dziś poniżenie i zniewolenie, gdzie doszczętnie zafałszowano słowa i gesty, jest sprzeniewierzeniem się naszej walce, jest udziałem w czymś całkowicie jej przeciwnym”. Ta wypowiedź odbiła się szerokim echem w prasie podziemnej w Polsce oraz za granicą, na Zachodzie. Nie była jedyna.
W związku ze zbliżającą się rocznicą oddzielne oświadczenie wydała również grupa anonimowych osób, która podpisała się, jako „Grono Żydów polskich”. Stwierdzano w nim m.in.: „Władze usiłują zawłaszczyć wszystkie inicjatywy uczczenia tej rocznicy. Uważając, że rocznicę tę uczcić należy, sądzimy, że właściwsze będzie złożenie kwiatów pod Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie i w innych odpowiednich miejscach pamięci w Polsce – nie w ramach uroczystości oficjalnych, lecz w ciszy i spokoju, w jakimkolwiek innym terminie. Na przykład 10 kwietnia, w międzynarodowym dniu pamięci żydowskich ofiar zmarłych w okresie II wojny światowej”.
Specjalne oświadczenie – w imieniu Regionalnej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność” Region Mazowsze – wydali również Zbigniew Bujak, Zbigniew Janas oraz Wiktor Kulerski. Pisali w nim: „Z bojownikami getta łączy nas walka ze zniewoleniem i upodleniem człowieka, łączą nas wspólne ideały”. I żałowali, że okoliczności (stan wojenny, podczas którego zmuszeni byli do ukrywania się) nie pozwalają im na oddanie hołdu „bojownikom getta” oraz ich bohaterstwu w inny sposób niż na łamach prasy podziemnej.
Na łamach podziemnej prasy ukazały się oświadczenia w sprawie oficjalnych uroczystości. Z pewnością najgłośniejsze wystosował Marek Edelman, jeden z przywódców powstania w getcie i działacz opozycji. Został on zaproszony przez władze PRL do udziału w Honorowym Komitecie Obchodów 40-lecia Powstania w Getcie Warszawskim, ale odmówił rządzącym.
Z kolei działacze Terenowego Komitetu Oporu „Solidarność” apelowali: „Oddajmy hołd Bohaterom Getta. Uczcijmy ich pamięć, składając kwiaty pod ich pomnikiem, zachowajmy pamięć także o tym Powstaniu, także i o tym bohaterstwie. Oddajmy cześć heroicznej walce Żydów polskich w najprostszy – i najważniejszy – sposób, w jaki możemy to uczynić; walcząc z trucizną antysemityzmu, gdziekolwiek jest ona w nas sączona”.
Była już o tym mowa, że działacze opozycji zorganizowali w 1983 r. własne obchody i to mimo że starały się to uniemożliwić władze PRL. Największym sukcesem rządzących było niedopuszczenie do udziału w nich Edelmana – po prostu w pierwszej połowie kwietnia 1983 r. poddano go „pełnej kontroli operacyjnej” i uniemożliwiono mu wyjazd z Łodzi do Warszawy. Na niezależne obchody 40. rocznicy powstania w getcie warszawskim składały się dwa elementy – manifestacja 17 kwietnia 1983 r. przed Pomnikiem Bohaterów Getta oraz zdecydowanie bardziej kameralna uroczystość dzień później pod Cmentarzem Żydowskim przy ul. Okopowej.
W tej drugiej – w ocenie Agence France-Presse – miało brać udział od stu do dwustu osób. Na murze cmentarza zawieszono wówczas wieniec z biało-czerwoną szarfą i napisem: „Naszym towarzyszom broni – żołnierze Armii Krajowej”, a krótkie przemówienie wygłosił Józef Rybicki, który „nawiązał do bohaterskiego oporu społeczności getta” oraz dodał, że powstanie w getcie „stało się inspiracją dla wielu polskich patriotów w owym czasie”.
Nie udało się zrealizować zamiaru złożenia wieńca na grobie Michała Klepfisza, członka Żydowskiej Organizacji Bojowej poległego podczas walk w getcie i pośmiertnie odznaczonego przez naczelnego wodza Kazimierza Sosnkowskiego orderem Virtuti Militari. Jak relacjonował na antenie Radia Wolna Europa Wacław Pomorski, organizatorzy tej uroczystości uzgodnili z „opiekunami cmentarza” jego dłuższe otwarcie (normalnie był zamykany o godz. 15.00, a złożenie wieńca zaplanowano na 17.00), ale kiedy przybyli na miejsce, poinformowano ich, że gmina żydowska nie wyraziła zgody na dłuższe otwarcie bram cmentarnych.
Organizatorami tych skromnych obchodów było środowisko akowskie (oprócz Rybickiego m.in. Leopold Kummant). Według ustaleń Służby Bezpieczeństwa – zamierzali oni jako gościa honorowego zaprosić Marka Edelmana. Pod Cmentarz Żydowski udało się dotrzeć jednak tylko m.in. Bronisławowi Geremkowi, Tadeuszowi Mazowieckiemu czy Władysławowi Sile-Nowickiemu.
Nie udało się zrealizować zamiaru złożenia wieńca na grobie Michała Klepfisza, członka Żydowskiej Organizacji Bojowej poległego podczas walk w getcie i pośmiertnie odznaczonego przez naczelnego wodza Kazimierza Sosnkowskiego orderem Virtuti Militari.
Zdecydowanie większy rozmiar miały niezależne obchody zorganizowane 17 kwietnia 1983 r. o godz. 16.00 pod Pomnikiem Bohaterów Getta. W ocenie korespondentów zachodnich miało wziąć w nich udział nawet około tysiąca osób, a według podziemnej prasy od tysiąca do dwóch tysięcy. I to mimo przeciwdziałania „służb porządkowych”. Jak to opisywał na łamach podziemnego pisma „kos” Dawid Warszawski: „Już na kilka godzin wcześniej okolice Umschlagplatzu i Pomnika Bohaterów Getta zaroiły się od umundurowanych milicjantów, uzbrojonych w długie pałki i pistolety maszynowe. Zbierające się grupki ludzi legitymowano. W okolicznych uliczkach parkowały samochody ciężarowe, wypełnione funkcjonariuszami w pełnym rynsztunku bojowym […] Gdy pierwsza grupka zbliża się do tablicy, funkcjonariusze zwartym kordonem odcinają dostęp do niej […] Kilku osobom zabrano, po wylegitymowaniu, dowody osobiste, każąc zgłosić się po nie nazajutrz do komendy”.
Milicja nie ograniczyła się do tych działań – jej funkcjonariusze dostali rozkaz rozproszenia nielegalnego zgromadzenia. Efekt tych działań był zresztą odwrotny od zamierzonego. „Wycofujący się tłum pęcznieje. Zdumienie i oburzenie ogarnia także przypadkowych przechodniów i gapiów, którzy przyłączają się do powstającego pochodu. Wszystko to filmują reporterzy zachodnich sieci telewizyjnych przybyli do Polski na obchody rocznicy powstania. Nazajutrz cały świat będzie oglądać długie buty, automaty i pałki na Umschlagplatzu – i pojedynczych ludzi, chyłkiem przemykających przez kordon, by złożyć wiązanki kwiatów” – relacjonował dalej Warszawski.
Podobnie wydarzenie opisywali dziennikarze zachodni. I tak np. francuski korespondent Jacques Michel Tondre pisał, że: „milicja przekształciła teren getta w istną fortecę”. I dalej: „Manifestanci, których prowadził ksiądz, próbowali zebrać się wokół tablicy pamiątkowej na Umschlagplatzu, ale milicja ich tam nie dopuściła. Wieńce nieśli Stefan Bratkowski i Jacek Kalabiński, dwaj dziennikarze – szef rozwiązanego SDP i szef oddziału warszawskiego tej organizacji […] Mimo zatrzymań pochód dotarł do pomnika”.
W tej niezwykłej atmosferze zostały odprawione „modły za dusze pomordowanych”. Potem Roman Zimand odczytał list Edelmana, który stwierdził, że jego „najgorętszym życzeniem i obowiązkiem” była obecność w tym dniu w tym miejscu, ale niestety „władze bezpieczeństwa” mu to uniemożliwiły. A potem dodał m.in.: „Czcząc pamięć naszych braci, którzy zginęli lub giną wszędzie, przypominając o tych, którzy o życie, godność i wolność walczyli tutaj, łączymy się ze wszystkimi, którzy o to samo walczyli, walczą wszędzie i dziś”.
Następnie głos zabrał były rzecznik prasowy Krajowej Komisji Porozumiewawczej i członek Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” Janusz Onyszkiewicz, który przypomniał walkę polskich Żydów o godność, uchwałę I Krajowego Zjazdu Delegatów o mniejszościach narodowych, a także stwierdził, że wierzy, iż „gdyby bohaterowie getta żyli dziś”, to „byliby z nami w naszej walce”. Na koniec zebrani odśpiewali „Boże coś Polskę” i zaczęli się spokojnie rozchodzić. Mimo tego kilkanaście osób – w tym Onyszkiewicz – zostało zatrzymanych. Jak to barwnie opisywał korespondent „New York Timesa” John Kifner „w chwili, gdy […] odchodził od pomnika, zbliżyło się doń trzech krzepkich mężczyzn z biało-czerwonymi znaczkami w klapach [był to znak rozpoznawczy tajniaków z SB – G.M.] i po ujęciu pod ręce odprowadzili go do samochodu milicyjnego”.
Oczywiście opozycja nie ograniczyła się do oświadczeń i rocznicowych manifestacji. W drugim obiegu ukazała się relacja Marka Edelmana na temat powstania w getcie warszawskim „Getto walczy”. Udział Bundu w obronie getta warszawskiego. Z kolei na łamach „Tygodnika Mazowsze” opublikowano fragment okolicznościowego wywiadu z nim. W prasie podziemnej drukowano również dokumenty czy wiersze związane z powstaniem w getcie, na czele z „Campo di Fiori” Czesława Miłosza. Można zatem stwierdzić, że polska opozycja godnie uczciła 40. rocznicę bohaterskiego zrywu Żydów. Podobnie było zresztą w latach kolejnych, szczególnie w 1988 r., w 45. rocznicę powstania w getcie warszawskim.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP