Wojna polsko-bolszewicka od 1920 r. była w dużej mierze kampanią przeciwko Europie jako całości, a nie tylko przeciwko Polsce, dlatego stała się wydarzeniem o znaczeniu światowym – uważa brytyjsko-polski historyk prof. Norman Davies. Dodaje, że Polacy jednocząc się w obronie kraju przed bolszewikami, zyskali poczucie, kim są, i „to nie zostało nigdy utracone”.
Davies, a także dr Paul Latawski z Royal Military Academy Sandhurst, prof. Jerzy Kolankiewicz, były dyrektor Szkoły Studiów Słowiańskich i Wschodnioeuropejskich na University College London i prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z tej samej instytucji wzięli udział we wtorek wieczorem w zorganizowanej przez Ognisko Polskie w Londynie internetowej debacie "The Miracle on the Vistula - Cud Nad Wisłą".
W dniach 13-15 sierpnia 1920 r. na przedpolach Warszawy rozegrała się decydująca bitwa wojny polsko-bolszewickiej. Określana mianem "cudu nad Wisłą", skończyła się zwycięstwem Wojska Polskiego nad Armią Czerwoną. W tym roku mija sto lat od tego wydarzenia.
Davies, autor kilku książek o historii Polski, w tym m.in. poświęconej wojnie polsko-bolszewickiej "Biały orzeł, czerwona gwiazda", wskazał, że wojna zaczęła się jako zwykły konflikt o przebieg granicy, ale w 1920 r. nabrała nowego wymiaru, stała się wydarzeniem o znaczeniu światowym. Jak wyjaśnił, bolszewicy rozumieli, iż zgodnie z teorią marksizmu proletariacka rewolucja zaczęła się w niewłaściwym miejscu, bo w Rosji proletariat był nieliczny, zatem uznali, że jak tylko umocnią się w Rosji, powinni ją przenieść na pozostałą część Europy.
"I to właśnie stało się w 1920 r. W 1919 r. bolszewicy byli zajęci rosyjską wojną domową, a jak tylko uzyskali kontrolę nad większą częścią rosyjskiego terytorium, wysłali armie na zachód, do Europy" - mówił Davies. Historyk przypomniał, że według określenia Lwa Trockiego Polska miała być "czerwonym mostem" łączącym wschodnią Europę z bardziej rozwiniętą Europą Zachodnią – Niemcami, Francją i Wielką Brytanią.
"Na początku kampanii 1920 r. marszałek Tuchaczewski powiedział, że zanim skończy się lato, będzie galopował ulicami Paryża. To była w dużej mierze kampania przeciwko Europie jako całości, a nie tylko przeciwko Polsce" - mówił Davies.
Wskazał, że rok 1920 był równocześnie kluczowym momentem w kształtowaniu się polskiej niepodległości. Podkreślił, że w powojennym chaosie część nowo powstałych krajów nie zdołała przetrwać, jak choćby Ukraina.
"Rok 1920 był kluczowym dla ukształtowania się nowoczesnej polskiej tożsamości, bo jednocząc się w obronie przeciw Rosji Polacy zyskali poczucie kim są i to nie zostało nigdy utracone. Zwycięstwo dało też poczucie pewności, co do trwałości własnego państwa i pozwoliło przetrwać późniejsze okropne lata drugiej wojny światowej" – podkreślił Davies.
Paul Latawski ocenił, że Bitwa Warszawska pod każdym wymiarem strategicznym była militarnym sukcesem Polski. "Szkoda, że Bitwa Warszawska nie jest dokładniej studiowana przez zachodnich wojskowych jako przykład sztuki operacyjnej, bo miało tam miejsce skuteczne dowodzenie i synchronizacja działań taktycznych na dużym obszarze, co zaowocowało osiągnięciem strategicznego celu. Jeśli się spojrzy na kluczowe momenty, na to jak dowodzono militarnymi działaniami – obrona przedmościa warszawskiego, kontratak 5. armii, kontratak znad Wieprza – to wszystko reprezentuje klasyczną integrację na poziomie operacyjnym, którą można nazwać mistrzowskim poziomem" – mówił Latawski.
Wskazywał też na kluczową rolę Józefa Piłsudskiego, który przejął całą odpowiedzialność za działania, choć co szczególnie warte podkreślenia, nie miał on formalnego wojskowego wykształcenia. Dodał też, że pewną ironią jest to, że armią która wyciągnęła wnioski z Bitwy Warszawskiej pod względem sztuki operacyjnej była Armia Czerwona, która w czasie II wojny światowej osiągnęła znacznie wyższy poziom w tym elemencie i był to jeden z elementów sowieckich sukcesów w późniejszym etapie wojny.
Jerzy Kolankiewicz mówił z kolei, że to co wydarzyło w 1920 r było raczej serią cudów niż jednym cudem w postaci Bitwy Warszawskiej. Jak wyjaśniał, pierwszym był atak ułanów na Ciechanów 14-15 sierpnia, w wyniku którego sowiecka 4. armia straciła radiostację, a w konsekwencji między 15 a 18 sierpnia nie utrzymywała żadnych rozkazów, co ją odcięło od głównych walk. Za drugi cud uznał to, że bolszewicy weszli w posiadanie planów operacyjnych Piłsudskiego, ale uznali, że to mistyfikacja i je zignorowali, zaś kolejny to rywalizacja między Józefem Stalinem, Michaiłem Tuchaczewskim i Siemionem Budionnym, która opóźniała podejmowanie niektórych decyzji.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ jar/