Najczęściej chyba Piłsudski bywa postrzegany jako ktoś w rodzaju Kościuszki, czyli bohatera bez skazy, o którym jednak niewiele konkretnego możemy powiedzieć. Czasem dają o sobie znać elementy biegunowych mitów o sięgającej międzywojnia genezie: mściwego człowieka o nieciekawym życiu osobistym z jednej strony, a idealisty tępionego przez prawicowe „zaplute karły” z drugiej – mówi PAP prof. Krzysztof Kawalec, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego i Instytutu Pamięci Narodowej.
Polska Agencja Prasowa: O ilu obrazach postaci Józefa Piłsudskiego możemy mówić? Który z nich jest najczęściej obecny w powszechnej świadomości Polaków?
Prof. Krzysztof Kawalec: Trudno tu się wypowiadać bez aktualnych badań socjologicznych nad stanem świadomości historycznej. Sądząc po pytaniach, jakie otrzymuję z sali podczas różnych wystąpień odczytowych, nie jest ona zbyt wysoka.
Najczęściej chyba Piłsudski postrzegany bywa jako ktoś w rodzaju Kościuszki, czyli bohatera bez skazy, o którym jednak niewiele konkretnego możemy powiedzieć. Czasem dają o sobie znać elementy biegunowych mitów o odległej, sięgajacej czasów międzywojennych genezie: mściwego człowieka o nieciekawym życiu osobistym z jednej strony, a szlachetnego idealisty tępionego przez prawicowe „zaplute karły” z drugiej.
Na to nakładają się elementy sytuacji współczesnej, owocujące mozaiką nieprzystających do siebie wątków: tęsknoty do silnego przywództwa, niechęci do (badź niezrozumienia) pracy parlamentarzystów, a także elementy współczesnej poprawności politycznej, podnoszącej walory wielokulturowości – przez pryzmat to których nagminnie ocenia się politykę wschodnią Marszałka.
PAP: Który okres w biografii Piłsudskiego w szczególny sposób podlega kreacji? I z czego może to wynikać?
Prof. Krzysztof Kawalec: To się zmienia w czasie. W czasach PRL przedmiotem zainteresowania, skutkującego tworzeniem medialnych kreacji, był okres międzywojenny, z położeniem akcentu na wewnątrzkrajowe aspekty aktywności Pilsudskiego. Specyficznym jego odbiciem były dwa głośne filmy: „Śmierć prezydenta” Jerzego Kawalerowicza i „Zamach stanu” Ryszarda Filipskiego. Przy wszystkich różnicach poziomu artystycznego, a i ogólnego przesłania określonego przez sympatie ideowe twórców, wspólnym wątkiem obu był obraz Piłsudskiego jako silnego człowieka, pogromcy prawicy, przedstawionej jako zło absolutne (Kawalerowicz); albo też narzędzia tej ostatniej, pustoszącego w interesie klas posiadających życie polityczne Polski Odrodzonej.
Natomiast kłopotliwym okresem w życiu Piłsudskiego był czas jego aktywności w ruchu socjalistycznym. Kłopotliwym, gdyż prowokującym niewygodne pytania o hierarchię ważności, gdy pojawiała się konieczność wyboru pomiędzy patriotyzmem a internacjonalizmem proletariackim.
Obecnie sytuacja jest inna, czego ilustracją był niedawno emitowany serial TV o młodym Piłsudskim. Wygląda na to, że wybory ideowe sprzed ponad stu lat nie budzą już emocji. Kłopotliwe natomiast są poczynania Piłsudskiego po 1922 r., a zwłaszcza 1926 r., jako że nie dadzą one się zinstrumentalizować w klarowną narrację, użyteczną dla zwalczających się obozów politycznych. Bo Piłsudski, skutecznie zwalczając zarówno prawicę, jak i (przynajmniej werbalnie) nacjonalizm, jednocześnie zdobył władzę w krwawym zamachu stanu, potem zaś odpowiadał za fałszowanie wyborów oraz bogaty repertuar administracyjnych represji, które spadły na opozycję – aż do stworzenia pozasądowego narzedzia represji w postaci „miejsca odosobnienia” w Berezie Kartuskiej. Zdobywając zatem i skutecznie utrzymując władzę, nie stworzył wzorca, do którego wypadałoby dzisiaj sięgać.
Specyficzną wreszcie sytuację tworzą od lat kilku okrągłe (setne) rocznice wydarzeń decydujących o odzyskaniu niepodległosci. Przy każdej z nich pojawia się postać Piłsudskiego. Czy towarzyszy temu głębsza refleksja nad jego działalnością, to już inna sprawa. Przedmiotem kreacji wydają się oceny jego polityki wschodniej, przedstawianej często w oderwaniu od realiów politycznych i wojskowych, jako seria altruistycznych aktów dyktowanych pragnieniem wcielania w życie zasad sprawiedliwości międzynarodowej, w imię której każdy naród ma prawo do samostanowienia; sprzeczne zaś interesy pomiędzy społecznościami (nie wyłączając polskiej) są w obliczu owych ogólnych zasad mniej ważne. Przypuszczam, że Piłsudski – zakładając istnienie życia pozagrobowego i to, że byłby nadal zainteresowany tym, co się o nim mówi – nieźle się ze swoich epigonów śmieje.
PAP: W jakim stopniu naukowe i popularnonaukowe biografie poświęcone Józefowi Piłsudskiemu wpłynęły na kształtowanie wizerunku tego polityka?
Prof. Krzysztof Kawalec: W bardzo niewielkim, by nie powiedzieć w żadnym – przynajmniej w najszerszym obiegu. Jeśli w czasach PRL problemem była cenzura, skutkująca okaleczaniem treści książek wydawanych w dużych nakładach, to po 1989 r. z rosnącą siłą zaznaczyły się wpływy dwóch innych, nakładających się na siebie czynników: postępującego zaniku nawyku czytania, a także degradacji znaczenia historii wśród innych nauk społecznych.
Gdy idzie o pierwszy z czynników, to proszę porównać objętości artykułów w periodykach kulturalno-społecznych jeszcze w początkach lat dziewięćdziesiątych i obecnie. A książka, nawet niezbyt gruba, to przecież jeszcze więcej stron do pokonania. Gdy natomiast idzie o drugi: proszę zwrócić uwagę, jak rzadko obecnie prosi się historyków o komentowanie ważnych wydarzeń. Zastąpili ich politolodzy, socjolodzy... Gdy idzie o wydarzenia należące już do przeszłości, mają oni więcej do powiedzenia, ale też opowieść o przeszłości traktowana bywa coraz częściej jako czysto akademicka, bez znaczenia na dziś. Dotyczy to także opowieści o historycznych przywódcach, a więc i o Piłsudskim.
PAP: A kiedy powstawały książki, które w znaczący sposób wpłynęły na ten wizerunek Piłsudskiego, który obecnie jest tak silny w świadomości zbiorowej?
Prof. Krzysztof Kawalec: Myślę, że w gruncie rzeczy odpowiedziałem już na to pytanie. O Piłsudskim pisze się już od stu lat, w kraju i na wychodźstwie. Wiele zależy od tego, co kto ma w domowej biblioteczce. Pod warunkiem, że to przeczyta.
PAP: Czy zatem któryś z historyków odegrał rolę w tej kreacji?
Prof. Krzysztof Kawalec: Trudno powiedzieć. Jestem bardzo sceptyczny, jeśli idzie o ocenę rzeczywistego znaczenia nauki historycznej, gdy chodzi o tworzenie treści funkcjonujących potem w szerszym obiegu.
Oczywiście, oddając cześć włożonej pracy i szanując ich ustalenia, można tu wymienić nazwiska Władysława Pobóg-Malinowskiego, Andrzeja Garlickiego, Włodzimierza Sulei, Andrzeja Chojnowskiego, Andrzeja Nowaka, Wojciecha Roszkowskiego. Jak widać, na tej sporządzonej ad hoc, subiektywnie, krótkiej liście są nie tylko biografowie Marszałka, ale i autorzy syntez badź zagadnień o szczególnym znaczeniu dla oceny jego działalności.
W jakiej jednak mierze wyniki ich badań oraz oceny wpłynęły na kształt powszechnych wyobrażeń? Z czego korzystali (i w jakim zakresie) twórcy przedsięwzięć medialnych: filmów, seriali? Stawiam tu pytanie, na które odpowiedzi nie znam.
PAP: Odnoszę wrażenie, że wiele prac, jak np. „Lodowa ściana. Sekrety polityki Józefa Piłsudskiego 1904–1918” Ryszarda Świętka, nie jest tak popularnych w świadomości jak chociażby praca Andrzeja Garlickiego. Co zatem decydowało o tym, że dana praca cieszyła się zainteresowaniem czytelników?
Prof. Krzysztof Kawalec: Też odnoszę wrażenie, że Ryszard Świętek ze swoim przekazem się nie przebił. Gdy idzie o odbiór jego książki w środowisku historyków zawodowych, na odbiorze zaważyły liczne usterki faktograficzne oraz nieścisłości. Natomiast w odbiorze szerszym być może zaważył konflikt zawartego w książce przekazu z heroiczną legendą. Chociaż akurat koresponduje on z niektórymi elementami „czarnej” legendy Piłsudskiego, o genezie zarówno przedwojennej, jak i biorącej swój rodowód z publicystyki Stefana Arskiego, a zatem lat stalinizmu. Tak że ma ona swoich fanów.
W ostatnim czasie z heroiczną legendą Piłsudskiego jako twórcy państwa i zwycięskiego wodza zmierzył się Piotr Zychowicz, oskarżając go o nieudzielenie pomocy kontrrewolucji rosyjskiej i, co za tym idzie, o współodpowiedzialność za powstanie państwa, do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia stanowiącego oparcie dla światowego ruchu komunistycznego. Zarzut mocny, o jego merytorycznej zasadności nie ma nawet co pisać – nie wątpię jednak, że znajdzie on zwoich zwolenników.
PAP: Czy jesteśmy w stanie, na podstawie źródeł historycznych, ocenić, na ile wizerunek Piłsudskiego z prac naukowych jest zbliżony do rzeczywistości?
Prof. Krzysztof Kawalec: Podobno każde pokolenie tworzy swój obraz przeszłości na nowo. W związku z tym żaden wizerunek nie jest ostateczny; zakładając zaś, że działania kolejnych pokoleń historyków będą się mieścić w obrębie warsztatowej poprawności, można wierzyć, że z czasem będziemy wiedzieć więcej. Ale poszukiwanie prawdy przez historyka jest procesem. Bywa także sztuką – a to oznacza, że osiągane rezultaty nie zawsze są mierzalne. Uwzględniając wszystkie te zastrzeżenia, sądzę, że najważniejsze rzeczy już wiemy.
PAP: Jakie jednak niebezpieczeństwa czekają na badaczy biografii Piłsudskiego?
Prof. Krzysztof Kawalec: Największe związane są z ogromem materiału i koniecznością poradzenia sobie z nim. Nie wystarczy zrekonstruować działania bohatera. Konieczne jest przeanalizowanie wszystkich ich skutków, we wszystkich istotnych dziedzinach, nie tylko w Polsce. Biorąc pod uwagę zakres aktywności Piłsudskiego, to są zadania na duży, wieloosobowy program badawczy. A potem, przy zbieraniu wynikow badań oraz pisaniu syntezy, trzeba to będzie wszystko wyważyć i klarownie podać.
PAP: A które z aspektów życia Piłsudskiego czekają jeszcze na badania naukowe?
Prof. Krzysztof Kawalec: Sądzę, że te, które wiążą się z polityką zagraniczną państwa. Tu zagadnieniem mitologizowanym jest np. kwestia tzw. wojny prewencyjnej w 1933 r. Myślę, że wiele jest do zbadania, gdy idzie o oddziaływanie machanizmów dyktatury autorytarnej pomiędzy 1926 a 1935 r., łącznie z analizą podejmowanych przez Piłsudskiego decyzji personalnych.
Dostępne od niedawna pamiętniki Kazimierza Świtalskiego, Bronisława Żongołłowicza i Kordiana Zamorskiego w sposób istotny korygują obraz Piłsudskiego jako przywódcy obozu politycznego. Oznacza to jednak chyba konieczność pochylenia się nad niektórymi problemami ponownie.
PAP: Czy w ocenie pana profesora jest w ogóle możliwe, aby napisać obiektywną biografię Piłsudskiego?
Prof. Krzysztof Kawalec: Nie, gdyż każdy historyk jest niewolnikiem czasów, w których żyje. Brak dystansu emocjonalnego wobec bohatera lub niedostateczny dystans nie musi być jednak problemem, jeśli przekaz jest uczciwy – uwzględnia całą dostepną argumentację, waży racje, oddziela ustalenia pewne od hipotez autorskich, przy czym czytelnik zawsze musi być informowany, z czym ma do czynienia. I to się daje zrobić. Alan Bullock, znakomity historyk brytyjski, napisał wybitną książkę, poświęconą Adolfowi Hitlerowi, nie ukrywając swojej odrazy do bohatera biografii. A przecież miał o wiele trudniejsze zadanie – Piłsudskiego do Hitlera nie sposób porównywać.
PAP: Czy w przypadku innych polskich polityków mamy również do czynienia z kreacją wizerunku, jak to się dzieje właśnie w przypadku Piłsudskiego?
Prof. Krzysztof Kawalec: Myślę, że tak. Sprawowanie przywództwa to jest trochę magia, a trochę teatr. Część warsztatu polityka. Wszyscy zatem wizerunek swój kreują. Dobrze jeśli – jak Piłsudski – czynią to sami, gdyż wówczas wizerunek ten jest częścią ich osobowości. Oznacza to, że elektorat polityczny przywódcy otrzymuje obraz, który wprawdzie na pewno nie jest pełny, ale nie jest też całkiem nieprawdziwy – wirtualny, jak dzisiaj mówimy.
Inna sytuacja powstaje, gdy wizerunek polityka kreowany jest nie przez niego, ale stanowi produkt działania wyspecjalizowanych firm, oferujących tego rodzaju usługi. Elektorat – obywatele – otrzymują wówczas niewiarygodne sygnały, przyszły zaś historyk będzie miał do pokonania trudności, których nie mieli jego poprzednicy biedzący się z biografiami ludzi aktywnych kilka pokoleń temu.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr / skp /