Przed przypadającym na wtorek w Czechach Dniem Ofiar Komunizmu inicjatywa „Bez komunistów” rozpoczęła kampanię pamięci. Mottem są słowa „Idę z podniesioną głową”, które stracona przez reżim w 1950 roku Milada Horákova napisała w sporządzonym dwie godziny przed egzekucją liście do bliskich.
W kampanii pamięci o ofiarach jest jeszcze jedno symboliczne wspomnienie o jedynej kobiecie, którą komuniści stracili w czasach swej władzy w Czechosłowacji. To kawałek konopnego sznura i owiniętej wokół wstążki - czeskiej flagi narodowej.
„Od kilku lat w takiej kampanii zwracamy uwagę na popełnione zbrodnie i staramy się, aby o nich nie zapominano” - powiedział PAP twórca inicjatywy Petr Marek. „Reżim komunistyczny był zbrodniczy i popełniał zbrodnie. Chcemy żeby nie zapominano o wspaniałych ludziach. O przeciwnikach reżimu, którzy byli mordowani w rezultacie fałszywych oskarżeń, ginęli w więzieniach i łagrach” – dodał.
„Doskonale zna Pan to z Polski, gdzie ofiar było jeszcze więcej” – stwierdził Marek w rozmowie z PAP. Zwrócił uwagę, że ofiary komunistycznego terroru w jego kraju były grzebane lub ich prochy trafiały na cmentarz w Diablicach w Pradze. „Zajmujemy się tym od lat, ten cmentarz jest masowym grobem ofiar komunizmu” – powiedział Marek i zwrócił uwagę, że dla jego inicjatywy inspiracją jest Polska i jej szacunek do ofiar komunizmu.
„Do cmentarza w Diablicach bardzo podobna jest Łączka w Warszawie. Udało się wam przeprowadzić ekshumacje i zidentyfikować ofiary, pomóc rodzinom w połączeniu się z bliskimi. Mimo tylu lat. To dla nas wielka inspiracja” - oświadczył aktywista.
Marek wyjaśnił, że pomimo wielu starań jego organizacji, postulat przeprowadzenia ekshumacji na cmentarzu ofiar zbrodni komunistycznych wciąż odkładano. „Po prostu mówiono, że to nie jest tak istotne” – powiedział. Przyznał, że na ten cel potrzeba wielu środków, tym bardziej, że w Czechach doszło do zmiany w prawie i już nie można w takim miejscu jak Diablice przeprowadzać ekshumacji, a potrzebne są długotrwałe i kosztowne prace archeologiczne.
Aktywista zapowiedział, że kawałki konopnego sznura i flagi Czech będą rozdawane każdego dnia w różnych punktach stolicy. Także w Dniu Ofiar Komunizmu we wtorek, kiedy ich pamięć mają uczcić przedstawiciele władz państwowych z prezydentem Petrem Pavlem. Marek przyznał, że ma problem z udziałem polityka, który był członkiem partii komunistycznej. „Myślę, że brakuje mu zmysłu smaku” – powiedział.
Milada Horakova urodziła się 25 grudnia 1901 roku. Po ukończeniu studiów prawniczych pracowała w magistracie w Pradze w dziale opieki społecznej. Działała w ruchu kobiecym i była członkiem organizacji społecznych. Podczas II wojny światowej brała udział w ruchu oporu i została skazana przez Niemców na osiem lat więzienia w 1944 roku.
Po wojnie została posłem Partii Narodowo-Socjalnej. Złożyła mandat w proteście po objęciu władzy w Czechosłowacji przez komunistów w lutym 1948 roku. Została aresztowana 27 września 1949 roku i oskarżona o zdradę i spisek. Proces polityczny prowadzony przez sowieckich doradców rozpoczął się 31 maja 1950 roku. Wyrok śmierci wydano 8 czerwca.
Horakova odmówiła złożenia prośby o ułaskawienie. O łaskę dla niej zabiegała międzynarodowa opinia publiczna, w tym Albert Einstein. Horakova została powieszona 27 czerwca 1950 roku.
Według historyków w okresie reżimu komunistycznego w Czechosłowacji w latach 1948-1989 popełniono w kraju 248 morderstw sądowych. Horakova była jedyną kobietą, na której wykonano wyrok śmierci po politycznym procesie.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ ap/