Nie ma żadnych wątpliwości, że odnalezione w Jaworniku Ruskim szczątki ludzkie należały do żołnierzy Wojska Polskiego - zapewnił w rozmowie z PAP szef pionu śledczego IPN prok. Andrzej Pozorski. Ich odkrycie i identyfikacja jest dużym sukcesem prokuratury IPN - podkreślił.
Prokuratorzy IPN - jak dowiedziała się PAP - prowadzą śledztwo, dzięki któremu po raz pierwszy w wolnej Polsce udało się odnaleźć i zidentyfikować ofiary zbrodni ukraińskich nacjonalistów. Sprawa dotyczy mordu z końca lipca 1946 r., który popełnił oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii na 14 żołnierzach 28 Pułku Piechoty WP w okolicach Jawornika Ruskiego na Podkarpaciu.
Zbrodnię tę prokuratura IPN zakwalifikowała jako ludobójstwo, które jako takie nie ulega przedawnieniu.
W rozmowie z Polską Agencją Prasową prok. Pozorski, który kieruje Główną Komisją Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i jest zastępcą Prokuratora Generalnego, podkreślił, że sprawa ta jest jedną z najważniejszych dla pionu śledczego IPN. Opowiedział też o wielu szczegółach dotyczących śledztwa, przedstawiając m.in. prawdopodobny przebieg egzekucji.
"Prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej prowadzą wiele śledztw, które dotyczą popełnienia zbrodni przez Ukraińską Powstańczą Armię, ale po raz pierwszy w toku prowadzonego postępowania udało nam się ustalić nie tylko miejsce pochowania ofiar, ale również - co jest naszym dużym sukcesem - doprowadzić do identyfikacji przynajmniej niektórych osób, których szczątki zostały ujawnione" - powiedział prok. Pozorski.
Polacy mieszkający w Jaworniku Ruskim - podobnie jak w wielu innych miejscowościach na Podkarpaciu - w powojennych latach zmagali się z problemem ukraińskiego nacjonalizmu. Dziś ich potomkowie, ale także miłośnicy historii - jak opowiadał prok. Pozorski - poszukują śladów po dawnych walkach, w tym ukrytych w lasach mogił polskich ofiar, w tym swoich krewnych.
"Na własną rękę przeszukują lasy, pola, różnego rodzaju tereny, analizują mapy rozmawiają ze starszymi ludźmi, by odnaleźć miejsca pochówku osób ich najbliższych czy też Polaków, którzy zginęli z rąk UPA" - zaznaczył. Dodał, że właśnie w wyniku tego rodzaju działań w trudnym, zalesionym i podmokłym terenie, ok. 1 km od Jawornika Ruskiego, odkryto mogiłę, w której ujawniono nie tylko ludzkie szczątki, ale także łuski po nabojach.
"O tym zdarzeniu został poinformowany prokurator IPN w Rzeszowie, który w tej sprawie wszczął śledztwo. Po przeprowadzeniu wstępnych czynności została podjęta decyzja o pracach ekshumacyjnych, w wyniku których podjęto 14 ludzkich szkieletów. Pragnę przy tym zwrócić uwagę, że na samym początku nikt nie wiedział czyje są to szczątki ludzkie. Informacje, które mieliśmy były tak naprawdę żadne i dopiero kolejne czynności, które były przeprowadzone i na miejscu zdarzenia, i później m.in. w archiwach, pozwoliły nam na postawienie pewnych wniosków i hipotez" - opowiadał prok. Pozorski.
Przypomniał też przebieg prac biegłych, w tym archeologów, z końca lipca 2016 r., którzy dokładnie zbadali odkrytą jamę grobową, wcześniej prawdopodobnie będącą stanowiskiem obserwacyjnym UPA.
"Przeszukano to miejsce i najbliższą okolicę. Zbadano mniej więcej teren o promieniu 50 metrów od jamy grobowej. I już w trakcie tych pierwszych, wstępnych oględzin całego tego miejsca ujawnione zostały łuski po nabojach, co wskazywało, że w tym miejscu miała miejsce egzekucja. Między innymi został też odnaleziony guzik, najprawdopodobniej z płaszcza munduru wojskowego, na którym widać było orzełka, co uprawdopodobniało hipotezę, że ofiarami byli Polacy" - relacjonował prokurator.
Prokurator IPN wraz z biegłymi, którzy byli na miejscu zdarzenia, sformułowali kolejne wnioski. "Ustalono, że ofiary były mordowane wcześniej. Kazano im się położyć na ziemi, po czym oddawano strzały. Świadczy o tym to, że w jednym miejscu został ujawniony szereg pocisków, a z uwagi na bardzo mały obszar, bez wątpienia egzekucja nie miała jednorazowego charakteru, ale najprawdopodobniej kładziono po trzy, cztery osoby, mordowano je, po czym ciała ofiar wrzucono do owej jamy grobowej" - powiedział prok. Pozorski.
To, że odnalezione szczątki należą do Polaków, stało się pewne po kolejnym odkryciu podczas prac archeologów. "To był bardzo ekscytujący moment w trakcie prac ekshumacyjnych. Otóż zostały ujawnione dwa szkaplerze i zaciśnięty w pięści sygnet. Jeden z medalików zawiera obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, drugi Matki Boskiej Częstochowskiej" - mówił. Odnalezione artefakty stały się przedmiotem dalszych badań; przyjęto bowiem hipotezę, że żołnierz, który zginął z sygnetem w dłoni chciał w ten sposób być zidentyfikowany.
W badanie szczątków, a także w ich identyfikacje pion śledczy IPN zaangażował specjalistów Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, którzy w ostatnich latach ustalili tożsamość wielu wybitnych postaci Polskiego Państwa Podziemnego, w tym m.in. mjr. Hieronima Dekutowskiego "Zaporę" czy Danutę Siedzikównę "Inkę". Z ich opinii wynika, że polscy żołnierze przed śmiercią zostali poddani wyjątkowo brutalnym przesłuchaniom. "Ofiary przed zamordowaniem były skrępowane i bez wątpienia maltretowane, bardzo ciężko pobite, ponieważ wiele kości nosi ślady uszkodzeń i połamań" - podał prok. Pozorski.
Kolejnym krokiem była współpraca z historykami i wykonanie kwerend archiwalnych, które pozwoliły na odtworzenie krwawych wydarzeń z lipca 1946 r. Wskazówką, że chodzi właśnie o rok 1946 był rok produkcji odnalezionych pocisków, a także guzik z orłem bez korony, po wojnie powszechnie używany w Wojsku Polskim. Prokurator Pozorski przypomniał, że latem tego roku w okolice Jawornika Ruskiego zostali wysłani żołnierze 28 Pułku Piechoty WP z Przemyśla, którzy podjęli walkę z ukraińskim zbrojnym podziemiem.
"W Archiwum Akt Nowych odnaleźliśmy depozyt w postaci akt Ukraińskiej Armii Powstańczej Okręgu VI. To relacje z działań, które rozegrały się 24 lipca 1946 roku, w tym jednego z członków UPA, z której wychodzi, że w trakcie działań wojennych wzięto do niewoli 14 żołnierzy polskich, w tym jednego w stopniu kaprala. I z tego opisu w sposób jednoznaczny wynika, że po ich przesłuchaniu zapadła decyzja o zlikwidowaniu żołnierzy" - powiedział prok. Pozorski.
Wstępne hipotezy przyjęte w śledztwie zostały potwierdzone, ale prokuratura - jak relacjonował szef pionu śledczego IPN - podjęła kolejne czynności. Dzięki odnalezionemu w archiwach dokumentowi "Rozkaz Dowódcy 28. Pułku Piechoty nr 0149 z dnia 30 lipca 1946 roku" ustalono imiona i nazwiska 14 żołnierzy, którzy zostali uznani za zaginionych w dniu 24 lipca 1946 roku w Jaworniku Ruskim. "Następnie odnaleźliśmy rodziny trzynastu z nich, pobraliśmy materiał genetyczny i następnie zleciliśmy przeprowadzenie badań genetycznych przez Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie. W wyniku tych badań udało się do tej pory zidentyfikować czterech żołnierzy" - poinformował prok. Pozorski.
"Dla IPN to bez wątpienia duży sukces. To bardzo młode osoby, nie chcemy w tej chwili ujawniać ich nazwisk, a tym bardziej nazwisk osób, które zostały zidentyfikowane. W tej chwili trwają jeszcze intensywne czynności, chcemy ustalić jak najwięcej okoliczności z tej sprawy oraz ustalić sprawców tego zdarzenia" - podsumował prokurator.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ itm/