25 kwietnia mija 25. rocznica strajków, które miały miejsce w Polsce w 1988 roku. Wraz z falą letnich strajków, wiosenne protesty stanowiły ostatnie już tego typu działania Solidarności przed przełomem 1989 roku. Strajki wybuchły w Hucie Stalowa Wola, Stoczni Gdańskiej a szczególnie długo utrzymały się w Nowej Hucie. Mimo, iż protesty z 1988 nie dorównywały skalą tym z 1980 roku, stanowiły ważny moment dla istnienia oraz integralności Solidarności, rozbitej i niezwykle osłabionej po stanie wojennym.
Druga połowa lat 80 – tych w Polsce to okres apatii, marazmu oraz wyraźnego pogorszenia nastrojów w społeczeństwie, rozgoryczonego katastrofalnym stanem gospodarki oraz wciąż nieustępliwą postawą władzy wobec reformy systemu. Mimo ogłoszonej przez Gorbaczowa i wdrażanej w Związku Sowieckim od 1985 roku polityki „pierestrojki” (przebudowy), władze PRL-u z początku zdecydowały się tylko na drobne i mało znaczące gesty wobec Polaków. Co prawda w 1986 roku ogłoszono amnestię, dzięki czemu z więzienia wyszli niemal wszyscy więźniowie polityczni, jednak to nie przyczyniło się do rozwiązania kryzysu gospodarczego. Ekipa Jaruzelskiego obawiając się utraty kontroli nad przemianami, skutecznie hamowała wszelkie dążenia do liberalizacji systemu.
Wobec takiej atmosfery pesymizmu, bezsilności oraz wciąż kurczącej się skali oddziaływania Solidarności w społeczeństwie, strajki jakie miały miejsce wiosną 1988 pod szyldem Związku stanowiły pewne zaskoczenie dla władzy i Polaków.
Początek protestom dał strajk pracowników komunikacji miejskiej w Bydgoszczy o charakterze płacowym, który wybuchł 25 kwietnia 1988 roku. Mimo, że dokonało się to bez udziału „Solidarności”, szybko stało się zapłonem dla organizacji związkowych w innych zakładach pracy. Ośrodkiem, który już następnego dnia, 26 kwietnia, przyłączył się do akcji była Solidarność w Nowej Hucie.
Początek protestom dał strajk pracowników komunikacji miejskiej w Bydgoszczy o charakterze płacowym, który wybuchł 25 kwietnia 1988 roku. Mimo, że dokonało się to bez udziału „Solidarności”, szybko stało się zapłonem dla organizacji związkowych w innych zakładach pracy. Ośrodkiem, który już następnego dnia, 26 kwietnia, przyłączył się do akcji była Solidarność w Nowej Hucie. Na czele Komitetu Strajkowego stanął Andrzej Szewczuwianiec, a w jego skład weszli m.in. Jan Ciesielski, Mieczysław Gil, Stanisław Handzlik, Maciej Mach, Wiesław Mazurkiewicz. Strajk rozpoczął się na Wydziale Zgniatacza ale szybko rozprzestrzenił się na inne wydziały: Walcowni Blach Karoseryjnych, Walcowni Zimnej oraz Wydziale Mechanicznym. Strajkujący najpierw zażądali podwyżki płac o 12 tyś zł., a następnie do postulatów dołączono także żądania: przywrócenia do pracy wyrzuconych działaczy „Solidarności”- Edwarda Nowaka, Andrzeja Ruska, Witolda Bawolskiego, Stanisława Handzlika; podwyżek płac nie tylko dla pracowników Huty ale także innych grup społecznych jak nauczyciele i służba zdrowia; jak również żądanie przywrócenia możliwości ponownego, legalnego działania NSZZ „Solidarność”.
Dwa dni później w liście poparcia dla pracowników Huty im. Lenina, podpisanym m.in. Jerzego Turowicza, Józefę Henelową, Andrzeja Potockiego, Jerzego Kołątaja, Macieja Kozłowskiego, Jana Szczepańskiego, napisano: „Uważamy, że strajk w kombinacie hutniczym w Krakowie jest nie tylko wyrazem konkretnych postulatów hutników nie mających od siedmiu lat wystarczających możliwości wyrażania i przekazywania swoich żądań, lecz stanowi wyraz głębokiej troski i zaniepokojenia sytuacją, w jakiej znalazł się nasz kraj. Stanowi żądanie rzeczywistych reform gospodarczych, społecznych i politycznych w Polsce. Troskę tę i niepokój w pełni podzielamy. W tym duchu przekazujemy strajkującym hutnikom wyrazy solidarności i życzenia, by protest ich przyczynił się do uzdrowienia sytuacji w kraju” .
Opór związkowców z Nowej Huty nie słabł i 30 kwietnia Lech Wałęsa wezwał pracowników w całym kraju do solidarności z nimi. Wkrótce w odpowiedzi na ten apel do protestów dołączyły: filia Huty w Bochni, Huta w Stalowej Woli i w Ozimku oraz Stocznia Gdańska. Najszybciej zareagowała Huta w Stalowej Woli, jednak tam strajk szybko się załamał. 2 maja stanęła Stocznia Gdańska, a jej opór utrzymał się do 10 maja.
Najdłużej więc de facto strajk trwał w Nowej Hucie. Dyrekcja Kombinatu kilkakrotnie próbowała przerwać protest, łudząc pracowników nawet bardzo wysokimi podwyżkami płac. Komitet Strajkowy jednak nie przystał na takie propozycje, żądając poważnych rozmów politycznych. Do negocjacji włączył się Episkopat, który wezwał władze do umiaru oraz dialogu ze społeczeństwem i postanowił wysłać do Nowej Huty swoich pełnomocników. Zapowiedź rozmów prowadzonych przez negocjatorów Episkopatu spowodowała uśpienie czujności przywódców strajku. Sytuację wykorzystała władza, która zdecydowała się na rozwiązanie siłowe. W nocy z 5 na 6 maja oddział ZOMO wdarł się na teren Kombinatu i brutalnie spacyfikował strajkujących. Oddziały milicji wtargnęły na teren zakładu na tyle szybko, że większości przywódców strajku nie udało się ukryć i zostali aresztowani. Wielu innych uczestników zostało pobitych. Trzymiesięczną sankcję prokuratorską otrzymali: Mieczysław Gil, Maciej Mach, Wiesław Mazurkiewicz, Kazimierz Fugiel, Krzysztof Wróbel i Bogdan Wróbel. Natomiast wśród pobitych znaleźli się m.in. Bogusław Atłański, Marek Domagała, Wiesław Chwastek, Eugeniusz Guzik.
W odpowiedzi na milicyjną akcję, załoga Huty podjęła strajk absencyjny, który doprowadził do znacznego ograniczenia produkcji, zmuszając dyrekcję do sprowadzenia pracowników z hut z Górnego Śląska. Do protestu przyłączyli się także krakowscy studenci, którzy również podjęli strajk absencyjny uczelni oraz okupację domów studenckich. Był on utrzymany aż do momentu zwolnienia strajkujących przez władze, które nastąpiło 16 maja.
W nocy z 5 na 6 maja oddział ZOMO wdarł się na teren Kombinatu i brutalnie spacyfikował strajkujących. Oddziały milicji wtargnęły na teren zakładu na tyle szybko, że większości przywódców strajku nie udało się ukryć i zostali aresztowani. Wielu innych uczestników zostało pobitych.
Mimo decyzji o siłowym rozwiązaniu konfliktu, represje wobec strajkujących szybko osłabły. Stało się tak dlatego, iż podczas trwania protestów we władzach partii rozpowszechniało się przekonanie, że strajki są przejawem prawdziwego kryzysu politycznego. Coraz bardziej zdawano sobie sprawę z faktu, że wyczerpała się już cierpliwość społeczeństwa i bariera lęku narzucona przez stan wojenny stopniowo zaczęła opadać. Polacy coraz mniej bali się władzy, która wykazała swoją słabość. „Zespól ekspertów” informował władzę o nastrojach w społeczeństwie i zalecał podjęcie „środków politycznych”, czyli rezygnację z przemocy i otwartość na społeczeństwo. Wojciech Jaruzelski, ówczesny I Sekretarz KC PZPR, w maju 1988 roku stwierdził „Mija siedem lat, jak fizycznie zablokowaliśmy zorganizowaną działalność przeciwnika. Co przez ten czas zrobiliśmy w partii? Partia się starzeje, młodzież do niej nie przychodzi. To klęska.” Mimo, że i tym razem władza odniosła pozorny sukces i spacyfikowała protestujących, coraz bardziej oczywistym stawało się, iż w niedalekiej przyszłości nieuchronną stanie się konieczność podjęcia negocjacji.
Z takiego stanu rzeczy, słabnącej siły władzy, poniekąd zdawano sobie sprawę również w Solidarności, także w nowohuckiej. Jednym z efektów wiosennych protestów była zmiana koncepcji działania dokonana przez jej przywódców. Po zwolnieniu, podjęto decyzję o powołaniu z dniem 17 maja 1988 roku jawnie działającego Komitetu Organizacyjnego „Solidarności” Kombinatu Metalurgicznego HiL. Ich głównym celem, w obliczu rozpadającego się sowieckiego imperium, stała się już nie walka i twarda konfrontacja z władzą, ale negocjowanie i próba porozumienia z partią. Taka polityka wydawała się być zdecydowanie bardziej adekwatna do wydarzeń i atmosfery schyłku lat 80-tych.
Innym, niezmiernie ważnym z punktu widzenia istnienia Solidarności, efektem było przywrócenie wiary w sens istnienia Związku. Wiosenne strajki miały bowiem bardzo duże znaczenie psychologiczne dla jego członków. Protesty, ich skala oraz siła oddziaływania spowodowały zakończenie trwającej od pewnego czasu dyskusji o rezygnacji z szyldu Solidarności. Strajki pokazały, że mimo znacznego osłabienia Solidarności przez stan wojenny, wciąż możliwa jest mobilizacja społeczeństwa pod jego sztandarem. Na nowo zdano sobie sprawę, że tylko taka strategia przynieść może oczekiwane rezultaty.