30 lat temu, 5 kwietnia 1989 r., po dwóch miesiącach rozmów podpisano porozumienie zamykające obrady okrągłego stołu. Moment ten jest symbolicznym początkiem transformacji systemowej w Polsce i Europie Środkowej. Układ między władzami PRL a częścią opozycji do dziś wzbudza wiele dyskusji.
Zdaniem historyków i politologów analizujących zjawisko transformacji systemowej korzenie przełomu, jakim okazały się rozmowy z wiosny 1989 r., tkwią w roku 1988. Wybuchające wówczas fale strajków były dla władz szczególnie niepokojące nie ze względu na ich skalę, lecz udział młodego pokolenia robotników, które bezpośrednio nie doświadczyło represji władz po stanie wojennym. Coraz bardziej aktywne były również radykalne środowiska młodzieżowe, skupione m.in. wokół podziemnego Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Także wśród opozycji demokratycznej narastało zmęczenie trwającą od ośmiu lat działalnością opozycyjną. Obie strony miały świadomość bezprecedensowego w dziejach PRL kryzysu gospodarczego. Do podjęcia daleko idących kroków politycznych skłaniały też reformy wprowadzane w ZSRS przez Michaiła Gorbaczowa.
Jeszcze w czerwcu 1988 r. we władzach PZPR rozważano scenariusz transformacji zakładający „ominięcie” środowisk zdelegalizowanej „Solidarności”. „Ciosek powiedział, że sytuacja wymaga rozważenia możliwości powołania rządu koalicyjnego z udziałem opozycji. Obecny skład rządu nie rokuje wyprowadzenia kraju z kryzysu” – wspominał dyrektor Biura Prasowego Konferencji Episkopatu Polski ks. Alojzy Orszulik. Oferta PZPR zakładała stworzenie wyłonionego przez Kościół środowiska chadeckiego, którego przedstawiciele znaleźliby się w Sejmie wyłonionym w koncesjonowanych, częściowo wolnych wyborach. Zakładano również włączenie części działaczy „Solidarności” do już istniejących związków zawodowych, które miały się stać „mniej partyjne”. Episkopat odrzucił próby porozumienia wykluczające podziemie solidarnościowe.
W sierpniu 1988 r. doszło do przełamania bariery w kontaktach między władzami a nielegalną opozycją. 31 sierpnia 1988 r. w Warszawie doszło do pierwszego, od wprowadzenia stanu wojennego, spotkania pomiędzy szefem MSW gen. Czesławem Kiszczakiem a Lechem Wałęsą, w którym uczestniczyli też bp Jerzy Dąbrowski oraz sekretarz KC PZPR Stanisław Ciosek. Podjęcie rozmów z Wałęsą wywołało zaniepokojenie aparatu partyjnego. Na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR 1 września 1988 r. gen. Wojciech Jaruzelski stwierdził: „Rozmowa z Wałęsą to nie nasza Canossa. To Wałęsa razem z biskupem pojechał do szefa policji, a nie odwrotnie”. W podobnym tonie wypowiadał się gen. Kiszczak.
Do drugiego spotkania Lecha Wałęsy i gen. Kiszczaka doszło 15 września 1988 r. Obecni na nim byli także Stanisław Ciosek, ks. Alojzy Orszulik i prof. Andrzej Stelmachowski. Według uczestniczącego w rozmowach ks. Orszulika gen. Kiszczak złożył wówczas zapewnienie, że w ciągu kilku dni premier Zbigniew Messner złoży dymisję. Ta stała się faktem cztery dni później. Tym samym komuniści uznawali całkowitą porażkę nieudolnie wdrażanego przez nich procesu reform gospodarczych i bardzo ograniczonych zmian politycznych. Według ks. Orszulika gen. Kiszczak „prosił, aby mu zaufać i dopomóc w pomyślnym rozpoczęciu obrad okrągłego stołu”. Ostatecznie po długich rozmowach przyjęto komunikat zapowiadający rozpoczęcie już w październiku 1988 r. rozmów „okrągłego stołu o kształcie polskiego ruchu związkowego”.
Do negocjacji w wyznaczonym terminie jednak nie doszło. W rozmowach pojawił się impas. „Solidarność” konsekwentnie domagała się legalizacji związku, nie zgadzając się także na ingerencję władz komunistycznych w skład przyszłej delegacji opozycyjnej przy okrągłym stole. Rzeczywistym przełomem na drodze do okrągłego stołu była decyzja podjęta przez X Plenum KC PZPR, która umożliwiła rozpoczęcie przygotowań rozmów. 27 stycznia 1989 r. doszło do pierwszego od września roboczego spotkania Lecha Wałęsy i gen. Czesława Kiszczaka w Magdalence, na którym ustalono procedurę obrad, ich zakres oraz termin rozpoczęcia.
6 lutego 1989 r. w inauguracyjnym posiedzeniu wzięło udział 54 reprezentantów strony rządowo-koalicyjnej i opozycyjno-solidarnościowej. Skład delegacji koalicyjno-rządowej ustalił gen. Wojciech Jaruzelski, który osobiście nie uczestniczył w obradach. Wielokrotnie jednak wydawał telefoniczne dyspozycje dotyczące kierunku rozmów i możliwych ustępstw wobec opozycji. Reprezentanci strony solidarnościowo-opozycyjnej powołani zostali przez utworzony 18 grudnia 1988 r. Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie, którego sekretarzem był Henryk Wujec. Należy zaznaczyć, że przy okrągłym stole nie znaleźli się przedstawiciele wszystkich środowisk opozycyjnych, m.in. radykalnych grup młodej opozycji i „Solidarności Walczącej”.
Funkcje rzeczników prasowych pełnili Jerzy Urban i Janusz Onyszkiewicz. Oprócz obu delegacji obecni byli obserwatorzy ze strony episkopatu: księża Bronisław Dembowski i Alojzy Orszulik, a także biskup ewangelicko-augsburski Janusz Narzyński.
Powołano trzy zespoły negocjacyjne (tzw. stoliki). Pierwszy – omawiający kwestię pluralizmu związkowego, któremu przewodniczyli Tadeusz Mazowiecki, Aleksander Kwaśniewski i reprezentujący OPZZ Romuald Sosnowski. Drugi – zajmujący się problemami gospodarki i polityki społecznej pod przewodnictwem prof. Władysława Baki i prof. Witolda Trzeciakowskiego. Trzecim zespołem, pracującym nad sprawą reform politycznych, kierowali prof. Bronisław Geremek oraz prof. Janusz Reykowski.
Jeszcze w okresie rozmów prowadzonych w Magdalence część działaczy opozycji wyrażało dystans wobec formy negocjacji oraz pozycji strony solidarnościowej. Wśród najważniejszych uczestników rozmów przeważały jednak inne opinie, które podkreślały optymizm co do ich ostatecznego wyniku.
„Jak wiadomo, obradujemy w pałacu URM [dzisiejszym Pałacu Prezydenckim – przyp. red.]. Opozycjoniści wchodzą do pałaców władzy albo na czele zbrojnego ludu – i wtedy przychodzą zabrać władzę; albo na zaproszenie władzy – i wtedy nie ma się co łudzić – nie po to przychodzą, by władzę wziąć, tylko dlatego, że władza widocznie uważa, że sojusz z opozycją jakoś ją wzmocni. I to jest motto tego, co się tutaj dzieje” – mówił w lutym 1989 r. Jacek Kuroń.
W podobnym duchu wypowiadał się jeden z najważniejszych przedstawicieli PZPR podczas rozmów w Magdalence i obrad okrągłego stołu.
„Okrągły stół jest ideą władzy [...] widzę różnicę między okrągłym stołem tutaj na Krakowskim Przedmieściu, dyskusją, która tu się toczy, a okrągłym stołem, który stał w sali BHP w Stoczni Gdańskiej w roku 1980. To są zupełnie inne jakości polityczne” – podkreślał Aleksander Kwaśniewski.
Według ocen przygotowywanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych głównymi architektami rozmów po stronie opozycji byli Adam Michnik i Bronisław Geremek. Służba Bezpieczeństwa prowadziła z kolei działania zmierzające do skłócenia różnych frakcji strony społecznej. W raportach wymieniano możliwe do wykorzystania przez rządzących osie sporów między „środowiskiem postkorowskim” a otoczeniem Lecha Wałęsy. W jednym z meldunków stwierdzano, że istotnym polem konfliktu może być sprawa rozliczenia twórców stanu wojennego. „[Adam Michnik – przyp. red.] podkreślił konieczność rezygnacji z tzw. rozliczenia za czas stanu wojennego, aby nie psuć atmosfery i nie dawać do ręki konserwie partyjnej broni” – pisano w jednym z nich. W tym samym dokumencie zaznaczano, że celem jednego z głównych architektów porozumienia jest zapewnienie stronie rządowej ustępstw, „bo inaczej będą dwa stany wojenne”. Ostatecznie wysiłki bezpieki nie doprowadziły do pojawienia się widocznego dla opinii publicznej konfliktu między różnymi środowiskami opozycji.
Na ważnego lidera strony rządowej wyrastał nominalny szef jej negocjatorów prof. Janusz Reykowski. W jego opinii wyniki rozmów okrągłostołowych nie mogły doprowadzić do całkowitego zburzenia przywódczej roli partii.
„Nie zapominajmy, że PZPR nie jest partią w tradycyjnym sensie tego słowa […] partią, która ma stawać do wyborów i przekazywać władzę w zależności od ich wyników. Jest ona (tak to się historycznie ułożyło) głównym gwarantem ładu politycznego – podstawą stabilności państwa” – podkreślał w jednym z wywiadów.
Tego rodzaju wypowiedzi, podkreślające jedność i siłę PZPR, nie zapobiegły licznym konfliktom w obozie rządzącym. Wyrażały się one w poczuciu marginalizacji wśród członków partii satelickich – SD i ZSL – ale również w sporach pośród członków partii. Jeden z najważniejszych wybuchł 2 marca, po złożeniu przez Aleksandra Kwaśniewskiego propozycji podziału mandatów w nowym Sejmie w proporcji 65 do 35 i w pełni wolnych wyborów do Senatu. Oferta ta nie była uzgodniona z najwyższymi władzami partii, a ponadto osłabiała pozycję negocjacyjną komunistów, ponieważ informacje o niej pojawiły się w zachodnich mediach przed jej zaakceptowaniem przez Biuro Polityczne KC PZPR. Bez wątpienia jednak propozycja Kwaśniewskiego, wsparta ostatecznie przez partię i samego Jaruzelskiego, była znaczącym krokiem do zawarcia ostatecznego porozumienia.
Reakcją władz na sprawę podziału mandatów było zdecydowane opowiedzenie się za bardzo szerokimi kompetencjami urzędu prezydenckiego. Początkowo propozycje te spotkały się z dużym oporem strony społecznej. Znaczącym sukcesem władz było również uzgodnienie, że NSZZ „Solidarność” zostanie zalegalizowana, a nie „relegalizowana”. 21 lutego na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR Aleksander Kwaśniewski orzekł, iż „skutki relegalizacji oznaczałyby jakby podważenie decyzji podejmowanych zarówno 13 grudnia 1981, jak i w październiku 1982 r., kiedy wchodziła nowa ustawa delegalizująca”.
Niemal do końca dyskutowano nad sprawą dostępu opozycji solidarnościowej do mediów rządowych. Ostatecznie wynegocjowano organizowanie przez „Solidarność” programów wyborczych oraz wydawanie „Tygodnika Solidarność” i codziennej wysokonakładowej gazety. Nie powiodła się próba wynegocjowania systemowej metody rehabilitacji osób represjonowanych w stanie wojennym. Wszelkie „roszczenia” miały mieć charakter indywidualny.
Rozmowy przedłużały się też m.in. z powodu długich dyskusji dotyczących spraw gospodarczych. Jedną z osi sporu była np. kwestia indeksacji płac, mającej zmniejszyć społeczne skutki inflacji. Przyspieszający wzrost cen oraz reformy wolnorynkowe wprowadzane kilka miesięcy później sprawiły, że sprawy gospodarcze w umowach okrągłego stołu bardzo szybko straciły na aktualności. Kwestię tę wykorzystywało jednak środowisko OPZZ, którego zamiarem było pokazanie opinii publicznej, że zabiega o interesy robotników lepiej niż „Solidarność”. Adam Michnik określił OPZZ jako „złośliwy nowotwór stanu wojennego”, a członków jego kierownictwa „obrońcami stalinowskiego komunizmu”. Targi wokół pozycji OPZZ i sprawa podpisania przez Alfreda Miodowicza ostatecznego porozumienia trwały jeszcze w dniu zawarcia finalnej umowy.
Ten i inne spory prowadziły do licznych podziałów wśród elit PRL. Co równie istotne, odbijały się na nastrojach społecznych. Obie strony, szczególnie rządowa, uznawały, że już samo podjęcie negocjacji wzmocni ich legitymizację społeczną. Tymczasem zaufanie do procesu rozmów systematycznie spadało. W lutym 1989 r. w sondażu przeprowadzonym dla MSW na okrągły stół jako temat rozmów prowadzonych przez siebie i swoich najbliższych wskazywało 33,5 proc. ankietowanych. W kwietniu ten odsetek wynosił zaledwie 17,5 proc. Tylko 1/3 ankietowanych uważała, że zawarta umowa rozwiąże najważniejsze problemy. Sympatie opinii publicznej lokowały się wyraźnie po stronie opozycji. Niemal 60 proc. uznało, że w rozmowach popiera „Solidarność”. Zakończenie rozmów bez wątpienia przyczyniło się do zmniejszenia temperatury sporów politycznych. Według MSW w marcu wybuchło w całym kraju 260 strajków. Miesiąc później było ich zaledwie dziewięć.
Finalny kształt porozumienia ustalano wieczorem i w nocy 4 kwietnia 1989 r. podczas rozmów w Pałacu URM oraz willi MSW w Magdalence. Ostatnie posiedzenie plenarne rozpoczęło się w środę 5 kwietnia o 17:10. Było transmitowane przez telewizję i radio.
Na początku głos zabrał Czesław Kiszczak.
„Życie, przyszłość pokaże, jakie będą praktyczne, konkretne rezultaty toczących się tu przez wiele tygodni dyskusji. Jedno jest pewne – stworzyły one już cenny polityczno-moralny kapitał oraz jeszcze jeden przykład, iż w obliczu piętrzących się wyzwań, gdy ojczyzna jest w potrzebie, Polacy wznieść się potrafią ponad podziały, różnice, uprzedzenia. Okrągły stół oznacza wejście na drogę przełomu” – podkreślił.
Po nim głos zabrał Lech Wałęsa.
„Dziewięć tygodni rozmów o najważniejszych sprawach naszej ojczyzny pozwoliło nam dojść do przekonania, że w sytuacji, w której się znajdujemy, nie ma już mowy o handlu między różnymi stronami, ale tylko o wielkim ryzyku, które ponoszą wszyscy, którzy czują się odpowiedzialni za Polskę. Albo potrafimy jako naród budować — w sposób pokojowy — niepodległą, suwerenną, bezpieczną równoprawnymi sojuszami Polskę, albo utoniemy w chaosie, demagogii i w rezultacie w wojnie domowej, w której nie będzie zwycięzców” – zaznaczył.
Sprzeciw „Solidarności” wobec zabrania głosu przez Alfreda Miodowicza doprowadził do kilkugodzinnej przerwy. Ostatecznie obrady zakończyło podpisanie deklaracji stwierdzającej, że uczestnicy rozmów „akceptują ustalenia przyjęte w toku obrad zespołów i podzespołów roboczych oraz wyrażają wolę solidarnego działania na rzecz wprowadzenia ich w życie”.
Ich realizację rozpoczęto już dwa dni później. W piątek 7 kwietnia 1989 r. Sejm uchwalił „Ustawę o zmianie Konstytucji PRL” wprowadzającą m.in. zapisy o Senacie, urzędzie prezydenta oraz ordynacjach wyborczych do Sejmu i Senatu. Wbrew wcześniejszym ustaleniom ustawa jeszcze bardziej rozszerzała kompetencje prezydenta PRL, m.in. przez nadanie mu prawa nadzoru nad Radami Narodowymi. 13 kwietnia Rada Państwa wyznaczyła termin wyborów na 4 i 18 czerwca 1989 r. Zgodnie z ustaleniami 17 kwietnia zalegalizowano NSZZ „Solidarność”, a trzy dni później NSZZ Rolników Indywidualnych „S”.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /