60 lat temu, 9 marca 1959 r., Sąd Wojewódzki w Warszawie skazał nazistowskiego dygnitarza Ericha Kocha na karę śmierci za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej na ludności polskiej i żydowskiej; wyroku nigdy nie wykonano.
Erich Koch należał do najbardziej okrutnych i brutalnych nazistowskich dygnitarzy. Do NSDAP wstąpił w 1922 r. Po dojściu nazistów do władzy w 1933 r. został nadprezydentem Prus Wschodnich. W latach 1941-1944 był również szefem Zarządu Cywilnego Okręgu Białystok i komisarzem III Rzeszy na Ukrainę.
Ponosił współodpowiedzialność za zbrodnie ludobójstwa dokonane podczas wojny na ludności polskiej, żydowskiej i ukraińskiej. Po zakończeniu działań wojennych ukrywał się na terenie Niemiec Zachodnich.
W 1949 r. aresztowała go brytyjska policja wojskowa. O jego ekstradycję wystąpiły Polska i Związek Sowiecki. W styczniu 1950 r. Erich Koch został przekazany stronie polskiej.
Erich Koch nie działał zdaniem sądu na rozkaz, ale wykazywał własną inicjatywę. Mając pełnię władzy na podległych mu obszarach przyniósł narodowi polskiemu bezmiar cierpień i nieszczęść. Orzeczonego wyroku śmierci nigdy jednak nie wykonano. Powodem takiej decyzji miał być zły stan zdrowia skazanego.
Przez następne lata aż do rozpoczęcia procesu przetrzymywany był w więzieniu bez wyroku. Przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie stanął dopiero pod koniec października 1958 r.
Na jego pierwszym posiedzeniu oświadczył: "Nikogo nie zamordowałem, jestem niewinny, o tych wszystkich okropnościach popełnianych przez Niemców w czasie wojny dowiedziałem się tu na sali sądowej po raz pierwszy".
Proces trwał blisko pięć miesięcy. Zakończył się 9 marca 1959 r. Tego dnia przewodniczący składu orzekającego sędzia Edward Binkiewicz odczytał wyrok: "W imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (...) uznaję Ericha Kocha za winnego popełnienia zbrodni (...) że w okresie od 1 września 1939 r. do kwietnia 1945 r. na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przyłączonym do Prus Wschodnich jako tzw. okręg Ciechanowski i okręg Suwalski oraz na terenie tzw. okręgu Białostockiego, jako gauleiter NSDAP, a następnie jako szef Zarządu Cywilnego Okręgu Białostockiego, działając ze względów politycznych, narodowościowych i rasowych, z własnej inicjatywy i w urzeczywistnieniu przestępczych wskazań władz państwowych III Rzeszy i NSDAP, łamiąc elementarne prawne i moralne zasady współżycia ludzi oraz przekraczając uprawnienia przyznane wojskowemu okupantowi na mocy obowiązującego prawa międzynarodowego, brał udział w dokonywaniu zabójstw osób spośród ludności cywilnej przez planowanie, przygotowywanie, organizowanie, podżeganie i udzielanie pomocy do zabójstw osób uznanych przez reżim hitlerowski za przeszkodę w utrzymaniu i ugruntowaniu władztwa hitlerowskiego na okupowanych terenach polskich...".
W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, iż w czasie rządów E. Kocha na wspomnianych terenach zginęło co najmniej 72 tys. osób narodowości polskiej i niemal całkowicie wymordowana została ludność pochodzenia żydowskiego, która przed wojną liczyła na tym obszarze ponad 200 tys. osób.
Sąd podkreślił także, że jego stanowisko wobec eksterminacji Żydów zgodne było z linią NSDAP i że brał on osobisty udział w przygotowaniu akcji likwidacji narodu żydowskiego.
Sąd uznał również, iż w czasie procesu wykazano ścisłe powiązanie zarządu cywilnego z SS i policją. Zwrócił uwagę na to, że E. Koch osobiście dobierał sobie dowódców SS i policji. W zakończeniu uzasadnienia wyroku sąd stwierdził, iż nie znalazł okoliczności do nadzwyczajnego złagodzenia kary.
E. Koch nie działał zdaniem sądu na rozkaz, ale wykazywał własną inicjatywę. Mając pełnię władzy na podległych mu obszarach przyniósł narodowi polskiemu bezmiar cierpień i nieszczęść.
Orzeczonego wyroku śmierci nigdy jednak nie wykonano. Powodem takiej decyzji miał być zły stan zdrowia skazanego. Erich Koch zmarł 12 listopada 1986 r. w wieku 90 lat w więzieniu w Barczewie.
Sprawa jego dziewięcioletniego oczekiwania na proces, a następnie odstąpienia przez władze komunistyczne od wykonania na nim wyroku śmierci do dziś jest niejasna.
W lutym 2009 r. "Rzeczpospolita" poinformowała o tym, iż dotarła do dokumentów przechowywanych w IPN, z których wynika, że E. Koch pozostawał przy życiu ze względu na wiedzę na temat bezcennej Bursztynowej Komnaty. Służba Bezpieczeństwa i KGB liczyły na to, że jako były zarządca Prus Wschodnich ujawni im miejsce jej ukrycia. (PAP)
Mariusz Jarosiński