90 lat temu, 31 października 1929 r., obrady Sejmu zostały sparaliżowane przez przybycie do gmachu na Wiejskiej grupy oficerów wiernych marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Wydarzenia te były jednym z najważniejszych etapów konfliktu politycznego między obozem sanacji a jego przeciwnikami.
W marcu 1928 r. odbyły się pierwsze po zamachu majowym wybory parlamentarne. Rządzący od niemal dwóch lat Józef Piłsudski zdecydował się na zmianę dotychczasowej taktyki. W poprzednich miesiącach zaplecze parlamentarne było niejednorodne i opierało się na wsparciu polityków z różnych stronnictw centrolewicowych, głównie PPS, PSL-Wyzwolenie oraz rozłamowców z Narodowej Partii Robotniczej i PSL-Piast. Marszałek i jego otoczenie odżegnywało się od polityki partyjnej i ostro krytykowało tzw. partiokrację. Zdecydowano się więc na powołanie Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem – ugrupowania, którego zasadniczym programem było popieranie rządów marszałka i jego stronników.
Wybory parlamentarne 1928 r. stały się referendum poparcia dla rządów Piłsudskiego. W ich rezultacie BBWR stał się największym ugrupowaniem sejmowym. Dysponując 130 mandatami, nie posiadał jednak samodzielnej większości. Frekwencja wyniosła ponad 78 proc., a więc ponad 10 proc. więcej niż w 1922 r. Całkowitą klęskę poniosła endecja, zdobywając zaledwie 37 mandatów.
Na stanowisku premiera pozostał sam Piłsudski, który pełnił tę funkcję od października 1926 r. Tuż przed pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu, 13 marca 1928 r., spotkał się z wybranymi posłami BBWR. Stwierdził, że jeśli styl pracy parlamentarnej nie będzie go zadowalał, to „rozpędzi” Sejm. 27 marca dokonał jego otwarcia. Posłowie komunistyczni wznosili hasła: „Precz z faszystowskim rządem Piłsudskiego”. Policja wyniosła z sali siedmiu posłów.
Wbrew oczekiwaniom BBWR na marszałka wybrano zasłużonego działacza niepodległościowego, polityka PPS Ignacego Daszyńskiego, a nie Kazimierza Bartla. Wkrótce jednak Daszyński odwiedził Piłsudskiego, co przyczyniło się do obniżenia temperatury sporów. Uzgodniono poparcie dla budżetu, inwestycji państwowych oraz amnestii z okazji dziesięciolecia niepodległości. Rząd wciąż jednak nie miał formalnego wotum zaufania.
27 czerwca ogłoszono dymisję rządu, którą Piłsudski zapowiedział swoim ministrom dwa dni wcześniej. Nowym premierem został Kazimierz Bartel. Marszałek zachował stanowisko ministra spraw wojskowych. Ustąpienie Piłsudskiego interpretowano jako kolejny krok w stronę normalizacji sytuacji politycznej. Nadzieje te rozwiał były premier, udzielając wywiadu opublikowanego w sprzyjającym piłsudczykom „Głosie Prawdy”. Nazwał w nim posłów „robactwem” i zadeklarował wsparcie dla prezydenta, jeśli sama władza ustawodawcza nie poradzi sobie z ustanowieniem nowej konstytucji.
Już na początku 1929 r. nowym polem konfliktu między zwolennikami marszałka a opozycją były prace nad nowelizacją konstytucji. Sytuację zaogniał również Piłsudski, który w wywiadzie „Dno oka, czyli wrażenia człowieka chorego z sesji budżetowej” z kwietnia 1929 r. nazwał posłów „małpami” i „istotami zafajdanymi”. Zapewnił też, że nie pozwoli na zebranie się Trybunału Stanu, który miałby rozliczyć ministra skarbu Gabriela Czechowicza oskarżanego o przekroczenie wydatków budżetowych.
Kilka dni później powołano nowy gabinet pod przewodnictwem Kazimierza Świtalskiego. Opinia publiczna nazwała go „rządem pułkowników” i uznała za zapowiedź zaostrzenia kursu przeciw opozycji. Narastające napięcie próbował przełamać marszałek Ignacy Daszyński, który w czerwcu spotkał się z Piłsudskim. W trakcie rozmów podkreślał, że panujący w parlamencie impas nie sprzyja stabilizacji sytuacji politycznej i społecznej, szczególnie w kontekście coraz wyraźniejszych przejawów spowolnienia gospodarczego. Dyskusja nie przyniosła jednak żadnych rezultatów. W lipcu 1929 r. na zjeździe BBWR Walery Sławek zapowiedział, że „lepiej połamać kości jednemu posłowi, niż wyprowadzić na ulicę karabiny maszynowe”.
Przez całe lato 1929 r. opozycja zwierała szeregi do kolejnego starcia z BBWR. Kluby opozycyjne wspólnie żądały zwołania posiedzenia sejmu, podczas którego miano omówić sytuację gospodarczą. Zgodne działania opozycji były wstępem do powołania tzw. Centrolewu – porozumienia sprzeciwiającego się rządom sanacji. Jednocześnie przywódcy opozycji odrzucili wysunięty przez Walerego Sławka pomysł pozaparlamentarnej narady przedstawicieli wszystkich stronnictw, której celem miało być omówienie prac nad rewizją konstytucji.
W odpowiedzi na działania opozycji marszałek Piłsudski w wywiadzie z końca września nazwał posłów „reprezentantami gasnącego świata”. Przywódca obozu sanacji zdawał sobie sprawę, że w ciągu kilku tygodni prezydent Ignacy Mościcki będzie musiał zwołać sesję budżetową Sejmu. Ostatecznie wyznaczył jej otwarcie na ostatni dopuszczalny konstytucyjnie termin – 31 października 1929 r. o godz. 16. Przerwa w pracach Sejmu trwała już niemal siedem miesięcy.
W ciągu dwóch tygodni poprzedzających obrady doszło do wydarzeń, które w dużej mierze zaostrzyły sytuację polityczną. W połowie października ugrupowania centrolewicowe ogłosiły, że 31 października zgłoszą wniosek o wotum nieufności dla rządu Kazimierza Świtalskiego. 24 i 29 października 1929 r. doszło do załamania cen akcji na giełdzie nowojorskiej. Szybko stało się jasne, że katastrofa gospodarcza w USA odbije się na słabnącej polskiej gospodarce.
Przebieg wydarzeń z 31 października 1929 r. zaskoczył obie strony sporu politycznego. „Gdym zbliżył się ku bramie gmachu sejmowego, była ona zawalona tłumem oficerów wciskających się przemocą do wnętrza. Nie orientując się w sytuacji, zbliżyłem się do wkraczających oficerów i wraz z nimi dopchałem się do kuluarów wewnętrznych Sejmu. Zetknąwszy się z innymi posłami, zaczęliśmy omawiać przyczynę tego zalewu gmachu sejmowego przez oficerów, którzy uzbrojeni byli w szable i rewolwery” – wspominał poseł PPS Herman Lieberman. Grupą około stu uzbrojonych oficerów dowodził zaufany weteran legionów płk Wacław Kostek-Biernacki. Kolejni oficerowie oczekiwali na bieg wypadków w pobliskim Szpitalu Ujazdowskim.
Na wezwanie Straży Marszałkowskiej oficerowie odmówili opuszczenia gmachu Sejmu. Co więcej, utworzyli szpaler na powitanie Piłsudskiego, który wkrótce miał przybyć do izby w zastępstwie chorego prezesa Rady Ministrów. Po przyjeździe wszedł do gabinetu przeznaczonego dla członków rządu. Płk. Józefowi Beckowi polecił udanie się do marszałka Ignacego Daszyńskiego i poinformowanie go o przybyciu przedstawiciela premiera. Na wezwanie marszałka Sejmu w jego gabinecie stawił się również Felicjan Sławoj-Składkowski. Daszyński oświadczył im, że nie może otworzyć posiedzenia, ponieważ do budynku „wdarło się przemocą 90 uzbrojonych żołnierzy WP, którzy na moje żądanie opuszczenia gmachu Sejmu odpowiadają odmownie”. Godzinę później do jego gabinetu przybył sam Piłsudski. Mimo protestów Daszyńskiego podczas rozmowy byli obecni również Beck i Składkowski. Piłsudski nazwał zachowanie Daszyńskiego „hecą”. Ten uzasadnił swoją decyzję i stwierdził: „Pod bagnetami, rewolwerami i szablami nie otworzę”. Piłsudski opuścił gabinet, nazywając Daszyńskiego „durniem”.
Postawa Daszyńskiego pokrzyżowała plany Piłsudskiego i jego otoczenia. Bez wątpienia po wejściu na salę posiedzeń marszałek byłby znieważany przez posłów komunistycznych i mniejszości narodowych. Wówczas na salę wkroczyliby oficerowie i „uciszyli” posłów. Trudno przesądzać, jak daleko posunęliby się w obronie honoru komendanta. Ekscesy mogłyby być wykorzystane przez prezydenta Mościckiego do rozwiązania Sejmu.
Po rozmowie z Daszyńskim Piłsudski udał się do Mościckiego. O 18.30 marszałek Sejmu oświadczył przewodniczącym klubów parlamentarnych, że prezydent przekazał mu pismo, w którym sugeruje przełożenie rozpoczęcia obrad. Daszyński niemal natychmiast odroczył posiedzenie. Zwołał je na 5 listopada, ale prezydent odroczył je o miesiąc. Kilkanaście minut po tej decyzji oficerowie zaczęli opuszczać budynek Sejmu.
W oczach większości opinii publicznej wydarzenia z 31 października były porażką obozu piłsudczykowskiego. Zachowanie oficerów wzmocniło autorytet Daszyńskiego oraz zwarło szeregi opozycji. W tej sytuacji obóz sanacji był zmuszony do wycofania się z planów otwartej walki z Sejmem. Pod koniec listopada na spotkaniu Piłsudskiego ze Sławkiem i Świtalskim omawiano kolejne posunięcia. Ustalono, że Sejm uchwali budżet lub zostanie on przyjęty przez prezydenta. Piłsudski stwierdził również, że nie można dopuścić do postawienia wniosku o wotum nieufności dla rządu. Druga część planu zakończyła się porażką. 6 grudnia opozycji udało się przegłosować wotum nieufności. Centrolew nie dążył jednak do powołania własnego gabinetu. Kilkanaście dni później prezydent Mościcki powołał rząd Kazimierza Bartla.
Rada Ministrów Bartla przetrwała do marca 1930 r. Kolejny rząd – Walerego Sławka – przypominał składem i filozofią działania gabinetu Świtalskiego. W kolejnych tygodniach pogłębiał się panujący w Sejmie chaos. Odraczano sesje sejmowe, a posłowie Centrolewu zbierali się, żądając zakończenia „rządów dyktatury”. Apogeum ich akcji propagandowej był zorganizowany w czerwcu krakowski Kongres Obrony Praw i Wolności Ludu. Jego uczestnicy w przyjętej rezolucji zapowiadali „usunięcie dyktatury Józefa Piłsudskiego” i ostrzegali władze, że na każdą próbę zamachu stanu odpowiedzą „najbardziej bezwzględnym oporem", a na każdą próbę terroru siłą fizyczną.
Odpowiedź obozu sanacji była niezwykle ostra. 25 sierpnia 1930 r. na czele rządu ponownie stanął Piłsudski. Cztery dni później na posiedzeniu Rady Ministrów postawił wniosek o rozwiązanie parlamentu. Rozpoczęły się przygotowania do nowych wyborów i aresztowania przywódców opozycji. W więzieniu wojskowym w twierdzy brzeskiej przygotowano cele dla 150 osób. Miejsce to stanie się symbolem wyborów przeprowadzonych w listopadzie 1930 r.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /