Rumuńska prokuratura wojskowa postawiła we wtorek w stan oskarżenia byłego prezydenta Iona Iliescu i byłego premiera Petru Romana w związku ze zbrodniami przeciwko ludzkości, jakie mieli popełnić, tłumiąc 27 lat temu antyrządowe demonstracje w Bukareszcie.
W czerwcu 1990 roku Iliescu i jego ówczesny premier Roman doprowadzili do zgniecenia trwającej od tygodni obywatelskiej rewolty przeciwko władzy firmowanej przez Front Ocalenia Narodowego. Posłużyli się w tym celu około 8 tysiącami wezwanych do stolicy górników i innych robotników, jak również setkami funkcjonariuszy tajnych służb.
Poza 87-letnim Iliescu i 70-letnim Romanem akt oskarżenia obejmuje jeszcze 16 innych osób - w tym Mirona Cozmę, który przewodził rozbijającym przez trzy dni prodemokratyczne demonstracje górnikom z zagłębia węglowego Jiu w Siedmiogrodzie.
Dawny eksponowany działacz komunistyczny Iliescu znalazł się na bocznym torze wskutek konfliktu z dyktatorskim przywódcą Rumunii Nicolae Ceausescu, by po jego obaleniu i rozstrzelaniu w grudniu 1989 roku objąć władzę w charakterze tymczasowego prezydenta. Swymi autorytarnym postępowaniem doprowadził w kwietniu 1990 roku do wybuchu społecznych protestów, które nasiliły się, gdy w maju wygrał przygniatającą większością wybory prezydenckie w atmosferze oskarżeń o manipulowanie głosowaniem.
Okupacja bukareszteńskiego Placu Uniwersyteckiego przez tysiące przeważnie młodych demonstrantów miała pokojowy przebieg aż do 13 czerwca, kiedy to protestujących zaatakowali wezwani przez Iliescu górnicy. Prezydent twierdził, że opozycja podjęła próbę faszystowskiego zamachu stanu.
Według prokuratury w trakcie trwającego do 15 czerwca tłumienia protestu życie straciły co najmniej cztery osoby. Blisko 1,4 tys. innych zostało rannych, a 1250 nielegalnie aresztowano. Górnicy, których Iliescu nazwał publicznie "ratownikami nowej demokracji", zdemolowali także siedziby partii opozycyjnych oraz redakcje krytycznych wobec rządu dzienników. Jak głosi akt oskarżenia, wszystkie te działania stanowiły "zgeneralizowany i systematyczny atak na ludność cywilną".
Śledztwo w sprawie wydarzeń z czerwca 1990 roku prowadziła najpierw rumuńska prokuratura wojskowa, a następnie prokuratura generalna, która je niespodziewanie w 2009 roku umorzyła. W następstwie licznych skarg ofiar lub członków ich rodzin Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł w 2015 roku, że Rumunia dopuściła się w tym przypadku rażących błędów proceduralnych. Skłoniło to prokuraturę generalną do wznowienia postępowania, które poprowadzili jej prokuratorzy wojskowi.
Iliescu konsekwentnie odpierał stawiane mu zarzuty podżegania do politycznej przemocy, która zdaniem zachodnich obserwatorów opóźniła transformację Rumunii ku gospodarce rynkowej i odstraszyła na szereg lat zagranicznych inwestorów. (PAP)
dmi/ kar/