Tajny współpracownik SB "Bolek" miał ujawnić 22 stycznia 1971 r., że elektryk Kozłowski z jego wydziału w stoczni w czasie wydarzeń grudnia 1970 r. w Gdańsku przejął radiowóz MO i broń - głosi "doniesienie" sporządzone przez kpt. Edwarda Graczyka z SB.
W dokumentach ujawnionych w poniedziałek przez IPN są kopie "doniesień" spisywanych na maszynie przez kpt. Graczyka ze słów TW "Bolka". Nie ma na nich żadnego odręcznego podpisu.
"Doniesienie" z 22 stycznia 1971 r. (które miało się odbyć w hotelu "Jantar") dotyczy zebrania z 20 stycznia w hotelu stoczniowym, które zostało uznane za przebiegające "spokojnie" i bez tematów politycznych. W dalszej części pojawia się informacja o spotkaniu elektryka o nazwisku Kozłowski, pracownika stoczniowego wydziału W-4, zamieszkującego w hotelu pokój nr 95.
"W rozmowie z nim dowiedziałem się, że podczas zajść grudniowych przez (właść. przed - PAP) KW PZPR w Gdańsku był on jednym z uczestników, którzy opanowali radiowóz i jeździli nim po ulicach miasta, przez radiowóz ten Kozłowski miał przemawiać. Opowiadał on mi również, że podczas zajść grudniowych zdobył duże jednostki broni krótkiej. Jedną z nich miał rzekomo wyrzucić do kanału, adrugą oddać pracownikowi Wydziału W-4 o imieniu Leszek" - głosi ta informacja.
Dalej kpt. Graczyk napisał, że Kozłowski nadmienił, iż "Leszka nie widział od chwili zajść grudniowych. Zachodzi podejrzenie, że Leszek może już nie pracował na Wydziale W-4 względnie przebywał na urlopie. Kozłowski obiecał mi, że z chwilą spotkania się z Leszkiem zapozna mnie z nim" - czytamy w "doniesieniu".
"Doniesienie" z 4 stycznia 1971 r. (także spisane na maszynie przez kpt. Graczyka i bez żadnych podpisów) dotyczy w większej części opisu sytuacji w Stoczni Gdańskiej, jednak nie zawiera nazwisk pracowników, a jedynie władz stoczni, wobec których Rada Delegatów, a także pracownicy stoczniowi, zgłaszali uwagi i postulaty płacowe oraz co do organizacji pracy.
"W dniu dzisiejszym na terenie Wydziału W-4 dało się odczuć atmosferę, że w zależności od wyników jutrzejszego zebrania może dojść do całkowitego przerw w pracy. Niektórzy pracownicy jak Kacprzak - elektryk i inni, szczególnie młodzi, pytali czy mają przynosić ze sobą jedzenie na ewentualny strajk. Chodziły również słuchy /plotki/, że wydziały K-2 i K-3 również nie pracowały" - czytamy w dokumencie datowanym na 4 stycznia 1971 r.
Na koniec kpt. Graczyk miał sformułować agentowi zadanie: "w dalszym ciągu obserwować nastroje wśród załogi i natychmiast meldować o zamierzonych przerwach w pracy, czy też innych incydentach. Ustalać osoby, które brały udział w podpalaniach, mordach, rabunkach i które posiadają broń". Umówiono się na następne spotkanie nazajutrz, czyli 5 stycznia 1971 r.
W aktach IPN jest też "doniesienie" z tego spotkania, w barze "Jantar". Miało się ono odbyć "z zachowaniem zasad konspiracji". W doniesieniu opatrzonym klauzulą "tajne" kpt. Graczyk odnotował, że agent "Bolek" miał się na nim zachowywać swobodnie i chętnie udzielać informacji.
"Ze względu na częstotliwość odbywania z nim spotkań po zachowaniu widać że do Sł.Bezp. nabrał zaufania. Na spotkaniu wręczyłem mu po raz pierwszy 1.000 złotych /jeden tysiąc/ z zaznaczeniem +za współpracę ze Służbą Bezp. i przekazywanie informacji+. Pieniądze przyjął czętnie (właść. chętnie - PAP) nadmieniając, że ma dwie potrzeby materialne, gdyż żona jego nie pracuje ze względ na małe dziecko. Ponadto wynajmuje pokój sublokatorski za który płaci 800 złoytch. Na zakończenie spotkania zapytałem t.w. czy otoczenie w stoczni, członkowie byłej Rady (Delegatów - PAP) i żona nie są zorientowani o jego kontaktach ze Sł.Bezp. Odpowiedział, że nikt o jego współpracy nie wie z czego bardzo jest zadowolony. Uważa, że zatrzymanie go w areszcie KWMO przyczyniło się do wykluczenia takich podejrzeń i wyrobiło u niego większe zaufanie" - odnotował esbek.
"Doniesienie" z 5 stycznia 1971 r. (także spisane na maszynie przez esbeka i bez podpisu "Bolka") zaczyna się słowami: "zgodnie z otrzymanym zadaniem podaję, że w dniu dzisiejszym o godz. 8.30 ja, Górski, Podhajski i Jarosz jako Rada Delegatów zebraliśmy się w Komitecie Zakładowym PZPR aby z dyrektorem Żaczkiem i sekretarzem zakł. POP (zakładowej Podstawowej Organizacji Partyjnej - PAP) PZPR Pińkowskim omówić sytuację panującą w Stoczni i uzyskać wskazówki od dyrekcji co do dalszej działalności Rady Delegatów". Potem opisuje przebieg tego zebrania - argumenty załogi (bez wymieniania nazwisk) i odpowiedzi kierownictwa.
"Po wyjściu od kierownika wyszedlem na halę dyskutując z poszczególnymi grupami i usiłowałem ich przekonać o konieczności intensywnej pracy i czekania w spokoju na wyjaśnienia odnośnie planowanych zebrań. W tym czasie na hali znajdowało się około 100 ludzi. W początkowej fazie około 75% obecnych nie zgodziło się z takim stanem rzeczy i były nawoływania do rozpoczęcia strajku. Ludzie stwierdzami, że mają dość pustych frazesów i oni zmuszą aby dyrekcja załatwiła ich postulaty. Do osób tych zaliczali się jako najbardziej aktywnymi Lenarczyk-członek Rady Wydziału oraz gruby ślusarz/nazwisko jego i innych osób najbardziej sprzeciwiających się propozycjami dyrekcji oraz moim argumentem podam w następnym meldunku" - czytamy w tym "doniesieniu".
W cytowanych fragmentach dokumentów - pisownia oryginalna. (PAP)
wkt/ kfk/ itm/ abr/