Działacze Białoruskiego Frontu Narodowego i niezależni historycy powołali w środę komitet organizacyjny Przywrócenie Pamięci, apelując o uznanie 2017 roku, w którym mija 80 lat od czystek stalinowskich, za rok pamięci ofiar represji sowieckich.
Spotkanie rozpoczęło się emisją sceny egzekucji z filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy. "Nasze władze chcą obchodzić w tym roku 100-lecie Rewolucji Październikowej, a my chcemy zwrócić uwagę, że to przewrót bolszewicki doprowadził do represji, które w sumie dotknęły ponad 1,5 mln mieszkańców Białorusi, z czego przynajmniej 600 tys. zginęło" – mówił niezależny historyk, wykładowca wydziału stosunków międzynarodowych Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego prof. Ihar Kuzniecau.
W skład grupy inicjatywnej wchodzą działacze białoruskiego oddziału stowarzyszenia Memoriał oraz innych organizacji społecznych, którzy przyjęli w środę odezwę do "obywateli Białorusi i Białorusinów na całym świecie" wzywającą do uznania roku 2017 za Rok pamięci o ofiarach represji sowieckich przeciwko narodowi białoruskiemu. "Naszą wspólną troską powinno być przywrócenie każdemu zamęczonemu, zabitemu czy poniżonemu obywatelowi Białorusi dobrego imienia" – czytamy w apelu. 80 lat temu, w 1937 roku, trwała szczytowa faza wielkiego terroru - zorganizowanych przez Józefa Stalina masowych represji, które dotknęły miliony obywateli ZSRR.
Działacze niezależni wybrali 18 stycznia na ogłoszenie apelu nieprzypadkowo, bo 28 lat wcześniej, w 1989 r. rada ministrów Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej przyjęła postanowienie o upamiętnieniu ofiar represji nakazujące wszechstronne zbadanie tej kwestii, ustalenie jej przyczyn i skutków oraz upamiętnienie ofiar. "Niestety nie zostało ono zrealizowane do dziś – mówił Kuzniecau. - Po kilku latach zaprzestano starań w tej sprawie, choć nikt nie unieważnił tamtego postanowienia".
Zdaniem profesora białoruskie władze kilkunastokrotnie zaniżają liczbę ofiar represji sowieckich, twierdząc, że podlegało im tylko ok. 80 tys. mieszkańców Białorusi, zrehabilitowanych potem w czasach radzieckich. Z badań Kuzniecaua wynika, że białoruskich ofiar represji było ok. 1,5 mln, w tym co najmniej 600 tys. śmiertelnych, z których ok. 371 tys. zostało rozstrzelanych w 124 miejscach egzekucji i pochówku. 12 z nich znajdowało się na terenie Mińska. Tylko jedno z nich – Kuropaty – jest oficjalnie włączone do rejestru miejsc pamięci i uznane przez państwo, choć przez lata próbowano zatuszować pamięć także o nim. Przypuszcza się, że w Kuropatach może być pochowana część polskich oficerów z tzw. białoruskiej listy katyńskiej.
"Z moich badań wynika, że przynajmniej 25 proc. białoruskich ofiar represji sowieckich w latach 1920-53 stanowiły osoby narodowości polskiej, a 67 proc. było narodowości białoruskiej – mówi Kuzniecau. – Skoro nasze państwo nie chce upamiętniać ofiar represji, musimy to zrobić jako społeczeństwo w realnym życiu, tak jak w Kuropatach zachowanych dzięki wysiłkowi tysięcy ludzi, albo wirtualnie, zachowując pamięć o ofiarach represji i wiedzę o nich na stronach internetowych".
Z Mińska Justyna Prus (PAP)
just/ ulb/ mc/