Działacz opozycji demokratycznej w PRL Zbigniew Bujak uważa, że autorzy stanu wojennego powinni byli zostać najpierw osądzeni pod względem odpowiedzialności konstytucyjnej, a dopiero potem akt oskarżenia powinien trafić do sądu. Według Bujaka, odpowiedzialność za wprowadzenie stany wojennego oraz konsekwencje tej decyzji "to nie są rzeczy do rozpatrywania przez sędziego, który się zajmuje rozpatrywaniem spraw kryminalnych". "Mam poczucie, że w tej sprawie nastąpiła deprecjacja całego wydarzenia" - powiedział.
Zdaniem Bujaka, kierując oskarżenie przeciwko autorom stanu wojennego do sądu, sprowadzono sprawę do kategorii przestępstwa pospolitego. "Problemy Polski rozgrywały się (wówczas) na dużo wyższym, stokroć poważniejszym poziomie niż to, co teraz obserwuję i słucham" - podkreślił Bujak. Według niego, dopiero po określeniu odpowiedzialności konstytucyjnej autorów stanu wojennego sprawą powinien zajmować się sąd.
"Ale chciałbym, żeby to była wtedy rozprawa na naprawdę najwyższym poziomie, bo w tej sprawie oskarżenia i wyjaśnienia dotyczą gry, która się rozgrywała na arenie międzynarodowej, z udziałem największych mocarstw tego świata i największych polityków" - zaznaczył. Jak dodał, chciałby, aby proces sądowy w sprawie stanu wojennego dorastał do poziomu, na którym toczyła się ta gra.
"Nie tylko mam poczucie, ja wiem, że to w czym uczestniczyliśmy, to była polityczna rozgrywka z udziałem największych potęg tego świata, z udziałem najlepiej wyposażonych służb tychże potęg. Brałem udział w czymś naprawdę wielkim, nie toczyłem walki z jakąś uzbrojoną grupą przestępczą. Z całą pewnością nie" - podkreślił.
Bujak powiedział, że chciałby, aby mimo wszystko Polacy, zwłaszcza ludzi młodzi, mieli świadomość, że "mają w swojej historii wielkie starcie dwóch koncepcji, jak prowadzić sprawy państwa i narodu na arenie międzynarodowej".
Pytany, jakie jego zdaniem konsekwencje powinni w takim razie ponieść autorzy stanu wojennego, ocenił: "Jeśli nie byliśmy zdolni do nadania temu rozliczeniu odpowiedniej rangi, to też nie wiemy, bo nie rozmawialiśmy o tym, czym to się powinno skończyć". Jak dodał, nie podejmuje się odpowiadać na takie pytanie, ponieważ - jak zaznaczył - nie jesteśmy jako państwo i naród po dyskusji w tej sprawie. "Zabrakło tego typu procesu. Z żadnej ze stron nie padły żadne kluczowe argumenty, nie znamy ani wyjaśnień, ani argumentów, ani zeznań wszystkich świadków" - ocenił.
Bujak podkreślił, że nie chodzi mu o sam wyrok i wielkość kary dla gen. Czesława Kiszczaka. "Chodzi o to, że do tego wydarzenia, jakim był wprowadzenie stanu wojennego, przyłożono kary z Kodeksu karnego, kary dla jakichś małych, choć uzbrojonych grup przestępczych" - tłumaczył.
W procesie autorów stanu wojennego Sąd Okręgowy w Warszawie wymierzył w czwartek karę 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat Czesławowi Kiszczakowi. Sąd uniewinnił b. I sekretarza KC PZPR Stanisława Kanię, a sprawę członkini Rady Państwa Eugenii Kempary - umorzył. Kiszczak został skazany na karę 4 lat więzienia, ale na mocy przysługującego mu prawa do amnestii wyrok zmniejszono o połowę, a kara 2 lat więzienia została zawieszona na okres próby na 5 lat.
86-letni dziś generał Czesław Kiszczak w 1981 r. był szefem Wojskowej Służby Wewnętrznej i ministrem spraw wewnętrznych. Sąd uzasadniał, że były I sekretarz KC PZPR Stanisław Kania konsekwentnie opowiadał się za politycznym rozwiązaniem sytuacji w kraju i nie zaakceptował rozwiązań siłowych.
Sąd uznał, że Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak, Florian Siwicki i Tadeusz Tuczapski stanowili związek przestępczy o charakterze zbrojnym, który przygotował i z zaskoczenia doprowadził do nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego w PRL. Sąd wskazał, że dekrety i uchwała o wprowadzeniu stanu wojennego podjęta przez Radę Państwa 12 grudnia 1981 r. były nielegalne.(PAP)
mzk/ eaw/ gma/