Naczelnym postulatem programowym Solidarności Walczącej było odzyskanie niepodległości, co wiązało się z obaleniem systemu komunistycznego i odsunięciem PZPR od władzy - mówi dr Grzegorz Waligóra z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN we Wrocławiu. 35 lat temu, 13 czerwca 1982 r., we Wrocławiu powstała "Solidarność Walcząca".
PAP: Środowisko wokół Kornela Morawieckiego kształtowało się jeszcze przed powstaniem Solidarności w sierpniu 1980 r. Jaką działalność podejmowała ta grupa w latach siedemdziesiątych?
Dr Grzegorz Waligóra: Kornel Morawiecki od 1979 r. był związany z redakcją „Biuletynu Dolnośląskiego”, wówczas najważniejszego pisma opozycyjnego ukazującego się we Wrocławiu. Był to organ Klubu Samoobrony Społecznej, który w tym okresie rozpoczynał swoją działalność w stolicy Dolnego Śląska. Jak wskazuje nazwa tego środowiska, jego cele i metody działania były zbliżone do tych znanych z Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”. Również nazwa czasopisma nawiązywała do KOR-owskiego „Biuletynu informacyjnego”.
Kornel Morawiecki do środowiska „Biuletynu Dolnośląskiego” trafił na prośbę Jana Waszkiewicza, który był redaktorem tego pisma. Początkowo jego zadaniem miała być organizacja druku. W 1980 r. został redaktorem naczelnym tego czasopisma i do końca lat osiemdziesiątych pełnił w nim istotną kluczową rolę. Wokół periodyku ukształtowało się środowisko związane z Morawieckim, który już wówczas był uważany za działacza radykalnego. Na początku 1980 r. w środowiskach opozycyjnych zabiegał o wydanie wspólnego oświadczenia potępiającego agresję ZSRS na Afganistan. Jego inicjatywa nie przyniosła rezultatów, ponieważ uważano, że byłoby to otwarte wystąpienie przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Oświadczenie o takiej treści ukazało się tylko w „Biuletynie Dolnośląskim”, jako dokument przygotowany przez redakcję oraz Klub Samoobrony Społecznej. Jeszcze przed powstaniem NSZZ „Solidarność” redakcja „Biuletynu Dolnośląskiego” zaczęła wyodrębniać się z KSS i tworzyć na mapie wrocławskiej opozycji autonomiczne środowisko, pismo zaś przestało być organem KSS i ukazywało się jako „niezależny miesięcznik”.
W sierpniu 1980 r. „Biuletyn Dolnośląski” odegrał ważną rolę w popularyzacji postulatów strajkujących i działaniach Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Wkrótce potem otoczenie Kornela Morawieckiego stało się częścią legalnego ruchu Solidarności. Również tam dał się poznać jako radykał i zarazem działacz przewidujący scenariusz przyszłych wydarzeń.
PAP: Jakie działania środowisko skupione wokół Kornela Morawieckiego podejmowało po wprowadzeniu stanu wojennego?
Dr Grzegorz Waligóra: Jesienią 1981 r. Morawiecki apelował o ukrycie części sprzętu wydawniczego i przygotowanie całego związku na wariant rozwiązania siłowego władz PRL lub interwencję sowiecką. Dlatego też 13 grudnia 1981 r. Kornel Morawiecki i jego środowisko byli przygotowani na nagłą zmianę warunków działania. Redakcja „Biuletynu Dolnośląskiego” dysponowała zabezpieczonym sprzętem wydawniczym, co pozwoliło Morawieckiemu na szybkie przygotowywanie pisma „Z Dnia na Dzień”, które stało się oficjalnym biuletynem Regionalnego Komitetu Strajkowego, czyli kierownictwa podziemnej Solidarności na Dolnym Śląsku, na czele którego stał Władysław Frasyniuk.
Realia stanu wojennego przesądziły o późniejszych losach tego środowiska. W podziemnej Solidarności trwała dyskusja wokół pytania „co dalej?” i jakich należy używać metod walki z władzami. Podczas spotkań RKS Kornel Morawiecki popierał metodę organizowania masowych manifestacji ulicznych. Tym pomysłom sprzeciwiał się Władysław Frasyniuk i pomiędzy nimi pojawił się silny konflikt. Frasyniuk uważał, że skuteczniejszą formą działania przeciwko władzom będą comiesięczne krótkie strajki. W innych miastach w każdą miesięcznicę wprowadzenia stanu wojennego organizowano manifestacje.
We Wrocławiu odbyła się ona dopiero 13 czerwca 1982 r. i została zorganizowana głównie przez środowisko Kornela Morawieckiego. Pod koniec maja tego roku doszło już bowiem do otwartego konfliktu w łonie RKS i środowisko Morawieckiego zdecydowało się na podjęcie działalności na własną rękę. Pierwszym działaniem było zorganizowanie czasopisma „Solidarność Walcząca”, od którego nazwę później wzięła cała organizacja. Około 10 czerwca 1982 r. pismo pojawiło się w kolportażu. Wzywano w nim do manifestacji 13 czerwca. Okazała się ona dużym sukcesem organizacyjnym, ponieważ była bardzo liczna i zakończyła się długotrwałymi starciami z siłami bezpieczeństwa. 13 czerwca 1982 r. był dowodem na to, że istnieje społeczne zapotrzebowanie na radykalniejsze działania przeciwko władzom stanu wojennego.
Solidarność Walcząca zaczęła się rozrastać i jej struktury powstawały w kolejnych miastach. Organizację tę wyróżniało przede wszystkim programowe odrzucanie jakichkolwiek porozumień z komunistami. W jednym z pierwszych tekstów z tego okresu Kornel Morawiecki pisał, że celem jest „pozbawienie władzy tej władzy”. Nie było więc mowy o dialogu. Ważnym elementem działalności konspiracyjnej było przywiązywanie dużej uwagi do rozwoju wolnego słowa. Do 1989 r. Solidarność Walcząca wydała ponad 100 tytułów, niektóre ukazywały się w dość dużych nakładach.
Celem rozwiniętego ruchu wydawniczego było nie tylko tworzenie niezależnego kolportażu wolnego słowa, ale również budowanie organizacji wokół całej sieci kolportażu i drukarni rozsianych po całym Dolnym Śląsku i innych miejscach Polski. Wokół ruchu wydawniczego tworzyła się niezależna organizacja, która szybko stała się jedną z głównych sił opozycyjnych lat osiemdziesiątych. Aby zostać pełnoprawnym członkiem Solidarności Walczącej należało złożyć przysięgę. Znak graficzny organizacji – kotwica Solidarności Walczącej - był bezpośrednim nawiązaniem do Polski Walczącej.
13 grudnia 1981 r. Kornel Morawiecki i jego środowisko byli przygotowani na nagłą zmianę warunków działania. Redakcja „Biuletynu Dolnośląskiego” dysponowała zabezpieczonym sprzętem wydawniczym, co pozwoliło Morawieckiemu na szybkie przygotowywanie pisma „Z Dnia na Dzień”, które stało się oficjalnym biuletynem Regionalnego Komitetu Strajkowego, czyli kierownictwa podziemnej Solidarności na Dolnym Śląsku, na czele którego stał Władysław Frasyniuk.
PAP: W jaki sposób Solidarność Walcząca była przedstawiana w propagandzie komunistycznej?
Dr Grzegorz Waligóra: Początkowo propaganda komunistyczna jednakowo traktowała wszystkie środowiska podziemnej Solidarności. Z czasem jednak radykalizm programowy Solidarności Walczącej sprawił, że komuniści pokazywali ich jako radykałów i awanturników, a następnie „opozycję niekonstruktywną”. W związku z pojawianiem się w Solidarności Walczącej postulatów walki czynnej, komuniści w swojej propagandzie nazywali ją także organizacją terrorystyczną. Atak propagandowy na Solidarność Walczącą był więc bardzo silny, szczególnie w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, gdy wśród władz zaczęła dojrzewać idea porozumienia z częścią opozycji. Od 1986 r. na szczytach władz widoczny jest już podział opozycji na radykalną i umiarkowaną (konstruktywną).
PAP: Czy władza podejmowała próby infiltracji tego środowiska?
Dr Grzegorz Waligóra: Solidarność Walcząca dzięki dużemu przywiązaniu jej członków do przestrzegania zasad konspiracji, takich jak samoobserwacja, kontrobserwacja, gubienie „ogonów”, wykorzystywanie wielu mieszkań do ukrywania liderów (Kornel Morawiecki miejsce ukrycia zmieniał ponad 50 razy!) itp., była początkowo lepiej przegotowana do działalności w warunkach stanu wojennego. Szeroko rozpowszechnione w Solidarności Walczącej było stosowanie, za pomocą specjalnych skanerów, nasłuchów radiowych częstotliwości milicyjnych i SB. Solidarność Walcząca potrafiła więc przewidywać operacje wymierzone w jej działalność. Oczywiście takie metody nie gwarantowały pełnego zakonspirowania organizacji.
Jeśli chodzi o rozpracowanie Solidarności Walczącej przez bezpiekę, to wedle obecnego stanu wiedzy można stwierdzić, że organizacja ta uniknęła głębokiej infiltracji. Należy jednak pamiętać, że wiele najważniejszych materiałów bezpieki zostało zniszczonych, ocalałe zasoby archiwalne pokazują, że wiedza SB była daleka od doskonałości. Sukces Solidarności Walczącej w tej sferze udowadnia fakt aresztowania Kornela Morawieckiego, do którego, mimo intensywnych poszukiwań, doszło dopiero w listopadzie 1987 r. Był najdłużej ukrywającym się działaczem opozycji.
Rozpracowanie Solidarności Walczącej było przedłużeniem rozpracowywania przez bezpiekę Kornela Morawieckiego, które pod kryptonimem „Harcerz” trwało od czerwca 1980 r. Po powstaniu Solidarności Walczącej SB we Wrocławiu wszczęła rozpracowanie jej struktur pod krypt. „Tarantula”. W związku z brakiem sukcesów wrocławskiej bezpieki, pod koniec 1985 r. rozpracowanie przejęła elitarna struktura MSW, czyli tzw. Biuro Studiów i która rozpoczęła działania pod kryptonim „Ośmiornica”.
Niestety większość materiałów na ten temat została zniszczona. Z zachowanych akt bezpieki rzeszowskiej wiemy, że tamtejsze struktury Solidarności Walczącej były dość silnie zinfiltrowane i poprzez nie próbowano dotrzeć do Wrocławia. Duża niezależność poszczególnych struktur Solidarności Walczącej sprawiała, że ten cel bezpieki nie udał się, a późniejsze (w listopadzie 1987 r.) aresztowanie Morawieckiego było bardziej wynikiem popełnionych przez niego błędów, takich jak wykorzystanie „spalonego” mieszkania, niż błyskotliwym sukcesem bezpieki. Dość kuriozalne jest, że do aresztowania lidera Solidarności Walczącej doszło, gdy władzom nie zależało już na procesach politycznych i przygotowywały się do porozumienia z „umiarkowaną opozycją”.
PAP: Gdzie były granice radykalizmu i postulowanej przez środowisko Morawieckiego walki?
Dr Grzegorz Waligóra: Naczelnym postulatem programowym Solidarności Walczącej było odzyskanie niepodległości, co wiązało się z obaleniem systemu komunistycznego i odsunięciem PZPR od władzy. Głównym elementem działania Solidarności Walczącej było więc rozszerzanie oporu społecznego, głównie poprzez wolne słowo. W wydawnictwach środowiska Solidarności Walczącej pojawiały się jednak również postulaty walki czynnej. Programowo nie wykluczano, że w przyszłości może dojść do walk zbrojnych. Był to jednak głównie element retoryki Solidarności Walczącej, choć należy również powiedzieć, że np. w trójmiejskich strukturach organizacji trwała zorganizowana zbiórka broni. Również tam za sprawą Solidarności Walczącej doszło do podłożenia ładunku wybuchowego pod Komitetem Miejskim PZPR w Gdyni 28 lutego 1987 r. Były to jednak przypadki incydentalne.
Hasła o walce miały przede wszystkim jednoczyć radykalnie antykomunistyczne środowisko. Najbardziej konkretnym działaniem struktur Solidarności Walczącej było rozszerzanie przestrzeni wolnego słowa poprzez niedoceniane dziś „imperium prasowe” Solidarności Walczącej. Było ono na tyle rozwinięte, że z czasem mogło świadczyć komercyjne usługi innym środowiskom opozycyjnym. Zasługą Solidarności Walczącej było również stworzenie podziemnego radia, które we Wrocławiu nadało ponad 100 audycji.
W ostatnim etapie istnienia systemu komunistycznego działalność Solidarności Walczącej była ukierunkowana na pokazywanie opinii publicznej, że porozumienia okrągłego stołu są rozwiązaniem złym dla Polski. W opinii działaczy Solidarności Walczącej było to podtrzymywanie przy życiu „politycznego trupa”, jakim była PZPR. Z prognoz i analiz przygotowywanych w środowisku Solidarności Walczącej wynikało, że komunizm w niedługim czasie sam się rozpadnie i negocjacje władz z umiarkowaną opozycją są świadectwem ich słabości, a nie siły.
Naczelnym postulatem programowym Solidarności Walczącej było odzyskanie niepodległości, co wiązało się z obaleniem systemu komunistycznego i odsunięciem PZPR od władzy. Głównym elementem działania Solidarności Walczącej było więc rozszerzanie oporu społecznego, głównie poprzez wolne słowo.
PAP: W jaki sposób Solidarność Walcząca podchodziła do uczestnictwa w wyborach kontraktowych 4 czerwca 1989 r.?
Dr Grzegorz Waligóra: Solidarność Walcząca namawiała od ich zbojkotowania. Konsekwentnie od sierpnia 1988 r., gdy ze strony Czesława Kiszczaka pojawiła się zapowiedź takich rozmów, aż do kwietnia 1989 r., gdy podpisano porozumienia okrągłego stołu. Solidarność Walcząca stwierdzała, że warunkiem wstępnym do rozmów jest ponowna legalizacja Solidarności oraz zorganizowanie całkowicie wolnych wyborów. Wybory w kształcie ustalonym przez opozycję i władzę przy okrągłym stole, zdaniem Solidarności Walczącej, nie były gwarancją zmian, ponieważ umożliwiały Solidarności zdobycie zaledwie 35 procent mandatów sejmowych. Solidarność Walcząca wzywała więc do wolnych wyborów, ale jak przyznaje Kornel Morawiecki, mimo postulatów bojkotu, część działaczy Solidarności Walczącej włączyła się w kampanię NSZZ "Solidarność". Panowało przekonanie, że całość opozycji jest po tej samej stronie barykady, choć Solidarności zarzucano, że wybory są za małym krokiem w stosunku do tego, jaki naprawdę można było wykonać. Wybór Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta PRL w lipcu 1989 r. i wejście Kiszczaka do rządu Tadeusza Mazowieckiego wywołało sprzeciw Solidarności Walczącej.
Z pewnością błędem Solidarności Walczącej popełnionym w tym czasie było bardzo długie zwlekanie z wyjściem z głębokiej konspiracji. Sprawiło to, że w odbiorze społecznym pozostali anonimowi i sympatie społeczne przejęli ci działacze, którzy ujawnili się wcześniej. Stąd też wynikał brak sukcesów politycznych działaczy Solidarności Walczącej po 1989 r. Zadecydowały o tym również inne czynniki. Należy pamiętać, że Solidarność Walczącą tworzyli ludzie walki. Dla większości ta walka zakończyła się w 1989 r. i nie wszyscy chcieli wciąż angażować się w dalsze działania i nie wszyscy mieli ku temu predyspozycje. Nie zawsze działacze sprawdzający się w okresie oporu sprawdzali się w budowaniu w innych warunkach. Zabrakło również spójnej koncepcji programowej. Porażką dla tego środowiska po 1989 r. było również niezarejestrowanie kandydatury Kornela Morawieckiego w wyborach prezydenckich jesienią 1990 r. Elektorat niezadowolony z przemian przejął Lech Wałęsa, który w kampanii występował w kontrze do rządu Tadeusza Mazowieckiego.
Z pewnością błędem Solidarności Walczącej popełnionym w tym czasie było bardzo długie zwlekanie z wyjściem z głębokiej konspiracji. Sprawiło to, że w odbiorze społecznym pozostali anonimowi i sympatie społeczne przejęli ci działacze, którzy ujawnili się wcześniej. Stąd też wynikał brak sukcesów politycznych działaczy Solidarności Walczącej po 1989 r.
W 1991 r. Solidarność Walcząca wystartowała w wyborach parlamentarnych pod szyldem Partii Wolności. Kornel Morawiecki wystąpił wówczas z programem odrzucenia okrągłego stołu. W jednym ze spotów przewracał ten stół symbolizujący negatywny kierunek zmian. Większość wyborców akceptowała jednak dotychczasowy kierunek zmian, czego efektem była klęska wyborcza środowiska Solidarności Walczącej. W wyborach nie uzyskało ono żadnego mandatu, mimo że do Sejmu weszło między innymi kilkunastu przedstawicieli Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. To pokazuje ówczesny stan świadomości polskiego społeczeństwa. Poza tym część elektoratu krytycznego wobec przemian zagospodarował Leszek Moczulski, którego KPN wszedł do Sejmu i był postrzegany jako radykał. O porażce Solidarności Walczącej i wyborze „umiarkowanych” a nie „radykalnych” zadecydowało więc wiele czynników.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ mjs/ ls/