Jeśli Ukraina nie cofnie zakazu wjazdu na swoje terytorium dla prezydenta Przemyśla Roberta Chomy, trudno wyobrazić sobie dalszą współpracę na dotychczasowych warunkach - powiedział w środę wiceszef MSZ Jan Dziedziczak. Dodał, że Polska uznaje decyzję władz ukraińskich w tej sprawie za nieprzyjazną.
Dziedziczak, który w MSZ odpowiada m.in. za sprawy polonijne, na posiedzeniu sejmowej komisji łączności z Polonią i Polakami za granicą był pytany o przyczyny zakazania wjazdu na Ukrainę na pięć lat prezydentowi Przemyśla oraz o planowane działania polskiej dyplomacji w tej sprawie.
Wiceminister podkreślił, że ambasador RP w Kijowie Jan Piekło podjął niezwłoczną interwencję w celu wyjaśnienia okoliczności tej sprawy oraz spotkał się m.in. z przedstawicielem kierownictwa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), która podjęła w grudniu decyzję o uznaniu Chomy za persona non grata.
Dziedziczak dodał, że MSZ jest zdziwione decyzją SBU. "Ten incydent absolutnie nie powinien mieć miejsca" - zaznaczył.
Stwierdził jednocześnie, że wydany przez stronę ukraińską zakaz "szkodzi relacjom polsko-ukraińskim" oraz wyraził nadzieję, że "nasi ukraińscy partnerzy bez zbędnej zwłoki uchylą tę decyzję".
"Tak naprawdę, bez wyjaśnienia tej sytuacji, bez cofnięcia decyzji nie wyobrażamy sobie dotychczasowej współpracy" - oświadczył wiceszef MSZ.
Zapowiedział, że jeśli strona ukraińska nie cofnie decyzji w sprawie Chomy, przedstawiciele polskiego MSZ nie pojawią się na rozpoczynającym się w piątek X Forum Polska-Ukraina w Rzeszowie, poświęconym m.in. modernizacji i rozwojowi potencjału Ukrainy. "To dopiero będzie początek naszych reakcji, które będą naprawdę daleko posunięte, i to mogę zapewnić" - podkreślił Dziedziczak.
Do sprawy zakazu wjazdu dla prezydenta Przemyśla odniósł się również szef komisji łączności z Polakami Michał Dworczyk (PiS), który zaznaczył, że "zaskoczeni i zdziwieni nieprzyjemnie" decyzją SBU byli również deputowani Rady Najwyższej, którzy "zwrócili się - za pośrednictwem pana Mykoły Kniażyckiego, przewodniczącego grupy bilateralnej polsko-ukraińskiej - do szefa SBU z prośbą o gruntowne wyjaśnienie tej sytuacji, ponieważ dla nich to również była zaskakująca sytuacja".
"Dziękujemy za taką reakcję" - podkreślił. "Ja muszę powiedzieć, że są takie poszlaki, które mogą w ogóle wskazywać na to, ze mamy do czynienia z jakąś całą serią różnych prowokacji, a przynajmniej niezrozumiałych wydarzeń" - dodał Dworczyk.
"Z jednej strony mamy zniszczenie pomnika w Hucie Pieniackiej, z drugiej strony niezrozumiały całkowicie i podnoszący temperaturę relacji zakaz dla prezydenta Przemyśla, dziś dowiadujemy się o zniszczeniu pomnika w Bykowni" - wyliczył. "To wygląda naprawdę na jakiś układający się ciąg zdarzeń, który teoretycznie może być przypadkowy, ale może również przypadkowym nie być" - ocenił.
Dziedziczak podkreślił z kolei, że o ile w przypadku dewastacji pomników sprawcy nie są jeszcze znani, o tyle "decyzja władz Ukrainy w sprawie pana prezydenta Przemyśla jest decyzją państwa ukraińskiego, jest ona dla nas całkowicie niezrozumiała i traktujemy tę decyzję jako nieprzyjazną".
Choma, który w ubiegłym tygodniu był zaproszony do konsulatu RP we Lwowie na spotkanie opłatkowo-noworoczne, nie został wpuszczony na Ukrainę. Choma napisał w oświadczeniu, że wręczona mu na granicy decyzja o zakazie wjazdu na teren Ukrainy "nie zawiera żadnych wyjaśnień dotyczących powodów wydania zakazu, który obowiązuje do czasu odwołania". Jak wyjaśniła rzeczniczka SBU, prezydent Przemyśla został uznany za persona non grata w grudniu w związku z jego "działalnością antyukraińską", wyrażającą się m.in. w "popieraniu przez niego marszów antyukraińskich". (PAP)
msom/ itm/