Polityka historyczna kształtuje zbiorowość. Należy ją dobrze rozplanować i dbać, aby nie była instrumentalna – mówili eksperci podczas sobotniej debaty na Zamku Królewskim w Warszawie.
Zdaniem byłego rektora Uniwersytetu Warszawskiego i byłego ministra nauki prof. Henryka Samsonowicza polityka historyczna to termin, który jest bronią w ręku rozmaitych polityków. „Nie jestem jej przeciwnikiem. Ona pozwala nam wypunktować elementy naszej przeszłości, które mogą nam pomóc w skupieniu się wokół pewnych idei” – mówił podczas sobotniej debaty. „Kształtuje wspólną pamięć i poczucie przynależności do pewnej zbiorowości, do społeczeństwa". „Niestety, na ogół jest wykorzystywana do realizacji konkretnych celów politycznych. To coś, co trapi historyków” – dodał.
Do jego wypowiedzi odniósł się dyrektor Instytutu Historii Polski Polskiej Akademii Nauk prof. Wojciech Kriegseisen, który mówił, że ”polityka historyczna wiąże w relację historię i politykę - w tym duecie polityka jest zawsze silniejsza”. „Polityka historyczna tworzy pokusy, może wchodzić na pole badań naukowych historyków. Tylko niektórzy badacze sobie z tym radzą” – dodał.
Zdaniem prof. Henryka Samsonowicza polityka historyczna to termin, który jest bronią w ręku rozmaitych polityków. „Nie jestem jej przeciwnikiem. Ona pozwala nam wypunktować elementy naszej przeszłości, które mogą nam pomóc w skupieniu się wokół pewnych idei” – mówił. „Kształtuje wspólną pamięć i poczucie przynależności do pewnej zbiorowości, do społeczeństwa". „Niestety, na ogół jest wykorzystywana do realizacji konkretnych celów politycznych. To coś, co trapi historyków” – dodał.
W opinii pełnomocniczki dyrektora Muzeum Historii Polski Leny Dąbkowskiej-Cichockiej „przywracanie pamięci” – czyli cel działania polityki historycznej – może być negatywnie odbierane i deprecjonowane przez pojęcia, których się wobec tego używa. „Czasami +politykę historyczną+ zastępuje się określeniem +polityka pamięci+, jakby to słowo +historyczna+ było w jakiś sposób obciążone. To nie o to chodzi, problem tkwi w słowie +polityka+. To ono jest negatywne, jest bardzo dużo ludzi, którzy niekoniecznie chcą się mieszać” – zauważyła ekspertka.
„Może powinniśmy przekształcić to pojęcie np. w +strategię pamięci+ albo +strategię historyczną+ i wtedy dopiero planować konkretne działanie?” – dodała.
Według Dąbkowskiej-Cichockiej trzeba starannie zaplanować wszystkie działania gospodarujące politykę historyczną. „Trzeba przemyśleć strategię, rozpocząć współpracę z artystami, np. filmowcami. Ich rola jest ogromna. Poza tym trzeba współpracować z instytucjami – zarówno tymi, które już funkcjonują, jak i tymi, które dopiero powstają” – zaznaczyła. Jej zdaniem, „jeżeli te instytucje będą dobrze współpracować ze sobą nawzajem i z resortami – ministerstwami Spraw Zagranicznych, Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Nauki i Edukacji Narodowej – to będzie to ogromny sukces także w kwestii postrzegania Polski za granicą”.
Wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego dr Paweł Ukielski zastrzegł, że „polityka historyczna występuje niezależnie od tego, jak ją nazwiemy”. „Są to wszystkie działania, które prowadzą instytucje publiczne. Celowo nie mówię +państwowe+ czy +rządowe+, bo politykę historyczną prowadzą także NGOsy, stowarzyszenia” – zauważył. „Polityka historyczna jest wszystkimi działaniami, które osadzają naszą pamięć i budują nasze więzi społeczne na wspólnej pamięci. To wymiar wewnętrzny – budowa więzi społecznych, odwoływanie się do wspólnych wartości, tradycji i tożsamości” – dodał.
„Jest niezwykle istotnym także wymiar zewnętrzny, czyli polityka historyczna prowadzona w wymiarze zagranicznym. Jej kluczową rolą jest tutaj dbanie o wizerunek naszej wspólnoty w oczach w innych wspólnot. Trzeba też rozszerzyć mówienie o polityce historycznej w kontekście naszego bezpieczeństwa” – dodał.
Eksperci zgodzili się, że polityka historyczna bywa upraszczająca. Zdaniem prof. Samsonowicza nie można z niej wyrzucać negatywów – np. udziału Polaków w Holokauście. Według doktora Ukielskiego to właśnie od tego, czy polityka historyczna wyklucza pewne postaci czy wydarzenia zależy, czy jest dobrze lub źle prowadzona.
W polityce historycznej - mówił prof. Kriegseisen – mamy się odwoływać do prawdy. „Ale co to jest prawda? To trzeba dopiero zbadać. Tym zajmują się historycy. Ich obowiązkiem jest dążenie do prawdy, ale ze świadomością, że tak naprawdę nigdy do niej nie dojdą” – dodał.
„Nie ma jednej słusznej wersji historii najnowszej” – podsumował prof. Samsonowicz.
Eksperci rozmawiali także o konfrontowaniu się polityk historycznych – np. polskiej i ukraińskiej. Poruszony został m.in. temat filmu „Wołyń” w reż. Wojciecha Smarzowskiego.
Zdaniem Ukielskiego produkcja nie przyniesie poprawy stosunków z Ukrainą. „Trudno zrobić wielki przełom we wzajemnym zrozumieniu w ciągu roku, dwóch” – mówił historyk. „Może artystyczne odniesienie do zbrodni wołyńskiej, niezwykle realistyczne u Smarzowskiego, w jakimś stopniu pokaże naszym sąsiadom z Ukrainy, że ten temat jest u nas bardzo żywy” – dodał.
Według pełnomocniczki dyrektora Muzeum Historii Polski Leny Dąbkowskiej-Cichockiej trzeba starannie zaplanować wszystkie działania gospodarujące politykę historyczną. „Trzeba przemyśleć strategię, rozpocząć współpracę z artystami, np. filmowcami. Ich rola jest ogromna. Poza tym trzeba współpracować z instytucjami – zarówno tymi, które już funkcjonują, jak i tymi, które dopiero powstają” – zaznaczyła.
Dąbkowska-Cichocka odwołała się także do niemieckiej polityki historycznej. „Nagle jednak jesteśmy zaskakiwani filmem +Nasze matki, nasi ojcowie+ i wtedy powstaje kłopot, co z tym zrobić. Na takie aspekty powinniśmy uważać” – zauważyła.
„Trzeba też pamiętać, że jeżeli zamawiane utwory będą na niskim poziomie, to ich efekt będzie odwrotny do założonego” – zauważył prof. Kriegseisen. „Jeśli powstanie film o rotmistrzu Pileckim - a bardzo bym chciał, żeby powstał – to przede wszystkim powinien być dobry, a dopiero potem polityczny” – podkreślił.
Prof. Samsonowicz wyznał, że nie jest przekonany, że „filmy finansowane z kieszeni podatników będą przekazywały tylko prawdę”. „Propaganda jest odbiciem pewnych potrzeb grup, stronnictw, ideologii itd.” – zaznaczył.
Organizatorami wydarzenia było Stowarzyszenie Potomków Sejmu Wielkiego oraz Zamek Królewski. Gośćmi debaty byli także red. Maciej Zakrocki (TVP Historia), prof. Richard Butterwick-Pawlikowski ze Szkoły Studiów Wschodnio-Europejskich Uniwersytetu Londyńskiego i Kolegium Europejskiego w Natolinie, dr Hieronim Grala z Wydziału Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego, dr Paweł Kowal z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, były wiceminister edukacji narodowej dr Krzysztof Stanowski oraz nauczyciel akademicki i dziennikarz Jan Wróbel.(PAP)
oma/ jbr/