IPN podjął w piątek na nowo śledztwo ws. zbrodni komunistycznej, stanowiącej też zbrodnię przeciwko ludzkości, popełnionej przez UB w 1946 r. na żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych z oddziału Henryka Flamego ps. Bartek – poinformował katowicki oddział IPN.
Jak podała asystent prasowa oddziału IPN w Katowicach Monika Kobylańska, poprzednie śledztwo w tej sprawie zostało umorzone w 2013 roku. Mogło być ono w piątek podjęte na nowo dzięki odnalezieniu w ostatnich tygodniach w Starym Grodkowie na Opolszczyźnie szczątków ok. 30 osób. Zdaniem ekspertów IPN mają one należeć właśnie do żołnierzy NSZ z oddziału "Bartka". Podjęte na nowo śledztwo prowadzić będzie Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach.
Według ustaleń IPN żołnierzy "Bartka" - wśród których nie było jego samego - przewieziono na Opolszczyznę w trzech transportach we wrześniu 1946 r. pod pretekstem organizowanego przerzutu na Zachód. Jedną z trzech grup umieszczono w budynku w pobliżu polany śmierci, gdzie podano im kolację, alkohol ze środkami nasennymi, a nad ranem rozbrojono, umieszczono w niewielkim budynku, tzw. baraniarni, i wysadzono w powietrze. Resztki fundamentów baraniarni są do dziś na polanie śmierci. Była to jedna z najkrwawszych egzekucji UB.
Jak poinformowała w przesłanym PAP komunikacie naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach prok. Ewa Koj, od piątku kontynuowane będą czynności procesowe ws. zbrodni popełnionej w okresie od 1 do 26 września 1946 r. na terenie powiatów nyskiego i brzeskiego (Opolskie) oraz gliwickiego (Śląskie) przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Prok. Koj podała, że zbrodnia ta popełniona została poprzez „opracowanie planu i kierowanie realizacją operacji specjalnej pod kryptonimem +Lawina+”, mającej na celu „fizyczną likwidację członków zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych z terenu Podbeskidzia pod dowództwem Henryka Flamego ps. +Bartek+”.
Z komunikatu katowickiego IPN wynika, że 69 żołnierzy z formacji „Bartka” miało zostać zastrzelonych strzałem w potylicę na terenie nieustalonej wciąż miejscowości na terenie b. powiatu opolskiego. Kolejnych co najmniej 30-40 żołnierzy miało zostać wysadzonych w powietrze w zaminowanym baraku na terenie starego lotniska w Starym Grodkowie; a co najmniej kilkudziesięciu - wysadzonych w powietrze w zaminowanej oborze na terenie miejscowości Barut (Opolskie).
W komunikacie poinformowano także, że w piątek zakończono prace dot. poszukiwania szczątków w Starym Grodkowie na Opolszczyźnie prowadzone przez Samodzielny Wydział Poszukiwań IPN pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, pełnomocnika prezesa IPN ds. poszukiwań nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego. Prace te trwały od 7 marca 2016 r. W ich wyniku odnaleziono szczątki ok. 30 osób.
"Brak precyzyjnej liczby odnalezionych szczątków wynika z faktu, że te szczątki są niezwykle zniszczone, bardzo często porozrywane. Dopiero po zakończeniu badań sądowo-medycznych będziemy mogli określić do ilu osób one należały" - wyjaśnił PAP w piątek prof. Szwagrzyk.
Dodał, że bardzo duża liczba odnalezionych w Starym Grodkowie szczątków nosi ślady zastosowania "jakiegoś potężnego ładunku wybuchowego". Świadczy o tym np. to, że znaleziono pourywane kończyny. "Widzimy także ślady po tym, że część szczątków była ostrzelana, czyli mamy ślady po kulach" - dodał prof. Szwagrzyk.
Relacjonował również, że prócz szczątków odnaleziono też szereg rzeczy osobistych, które należały do partyzantów, np. ryngrafy i ich fragmenty, papierośnicę, obrączki, pierścionek, fragmenty pasów, sprzączek czy wojskowe buty. "Nie mamy wątpliwości, że odnalezione szczątki należały do partyzantów oddziału +Bartka+, tych, których wywieziono z Podbeskidzia w drugim transporcie i zamordowano na terenie lotniska w Starym Grodkowie we wrześniu 1946 roku" - podsumował ekspert.
Zdaniem prof. Szwagrzyka problem tego, ile osób z oddziału Bartka faktycznie zostało zamordowanych, nie jest rozstrzygnięty. W rozmowie z PAP Szwagrzyk zaznaczył, że liczbę tę dokładnie da się określić dopiero, gdy uda się odnaleźć miejsca pogrzebania szczątków wszystkich trzech grup partyzantów, ekshumować je i policzyć. "W tej chwili mówimy, że od 150 do 200 ludzi +Bartka+ wyjechało i zostało zamordowanych. Jaka to będzie liczba ostatecznie - poczekajmy" - podsumował.
Do Starego Grodkowa w 1946 r. miała trafić druga w kolejności grupa żołnierzy oddziału Bartka, która wyjechała z Podbeskidzia w 1946 r. na Opolszczyznę. Tam została umieszczona w baraku i w czasie snu wysadzona w powietrze.
IPN w przesłanym PAP w piątek komunikacie poinformował, że na miejscu ujawnienia szczątków w Starym Grodkowie czynności procesowe prowadzili też prokuratorzy katowickiego oddziału Instytutu. Znalezione tam szczątki zostały poddane oględzinom z udziałem biegłego lekarza medycyny sądowej dr. Łukasza Szleszkowskiego z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, który – jak napisano – „stwierdził, iż mechanizm urazu, widoczny na szczątkach odpowiada działaniu ładunków wybuchowych oraz obrażeniom postrzałowym”.
„Z jam grobowych podjęto ok. 30 szkieletów oraz tworzących ciągłość anatomiczną fragmentów kości i przewieziono je do Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, celem wykonania szczegółowych badań i wydania kompleksowej opinii sądowo lekarskiej. Tam też zostaną wykonane badania genetyczne szczątków” – dodano w komunikacie.
Przy trwających przez ostatnie cztery tygodnie pracach w Starym Grodkowi, oprócz ekspertów z IPN oraz Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, pracowali także wolontariusze, naukowcy z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu oraz saperzy z Brzegu.
Symbolem mordów, których UB dokonało jesienią 1946 r. na żołnierzach NSZ z oddziału Bartka jest tzw. polana śmierci k. Barutu (Opolskie), nazywana też uroczyskiem Hubertus czy Śląskim Katyniem. Zdaniem badaczy IPN kilkudziesięciu ludzi Bartka zostało tam zamordowanych, a pozostali właśnie w pobliżu Starego Grodkowa.
Według ustaleń IPN żołnierzy "Bartka" - wśród których nie było jego samego - przewieziono na Opolszczyznę w trzech transportach we wrześniu 1946 r. pod pretekstem organizowanego przerzutu na Zachód. Jedną z trzech grup umieszczono w budynku w pobliżu polany śmierci, gdzie podano im kolację, alkohol ze środkami nasennymi, a nad ranem rozbrojono, umieszczono w niewielkim budynku, tzw. baraniarni, i wysadzono w powietrze. Resztki fundamentów baraniarni są do dziś na polanie śmierci. Była to jedna z najkrwawszych egzekucji UB.
Różni badacze podają różne liczby żołnierzy Bartka, którzy mieli być zamordowani w 1946 r. przez UB – od 90 osób, przez ok. 150 po 200 osób. Zdaniem prof. Szwagrzyka problem tego, ile osób z oddziału Bartka faktycznie zostało zamordowanych, nie jest rozstrzygnięty. W rozmowie z PAP Szwagrzyk zaznaczył, że liczbę tę dokładnie da się określić dopiero, gdy uda się odnaleźć miejsca pogrzebania szczątków wszystkich trzech grup partyzantów, ekshumować je i policzyć. "W tej chwili mówimy, że od 150 do 200 ludzi +Bartka+ wyjechało i zostało zamordowanych. Jaka to będzie liczba ostatecznie - poczekajmy" - podsumował.
Oddział "Bartka" był największym antykomunistycznym ugrupowaniem na Górnym Śląsku i w Beskidach. Liczył kilkuset żołnierzy i podobną liczbę współpracowników. Stoczył wiele walk. Najgłośniejszą akcją było zajęcie 3 maja 1946 r. miejscowości Wisła w Beskidach.
Od lipca 1946 r. w oddziale tym działali agenci bezpieki. Ubecy, podając się za przedstawicieli sztabu Obszaru Zachodniego NSZ, zorganizowali fikcyjny przerzut części zgrupowania na zachód. Sam Henryk Flame ujawnił się w marcu 1947 r. 1 grudnia 1947 r. został zabity przez milicjanta i komunistycznego aktywistę Rudolfa Dadaka w Zabrzegu k. Czechowic-Dziedzic. (PAP)
kat/ pz/