Widowisko, w którym młodzież lubelskich szkół i studenci odgrywali uliczne starcia demonstrujących związkowców z siłami ZOMO, zorganizowała w czwartek w Lublinie Solidarność z okazji 31. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.
Na Placu Litewskim w centrum Lublina naprzeciwko siebie ustawiły się dwie grupy kilkudziesięciu osób. Po jednej stronie był pluton ZOMO - przebrani w mundury, w kaskach ochronnych na głowach, z pałkami w rękach, ustawieni w dwóch szeregach młodzi ludzie. Druga grupa trzymała biało-czerwone flagi i z napisem „Solidarność”. Co chwilę pomiędzy nimi dochodziło do bójek i przepychanek, rzucano świece dymne, ulotki.
Z głośników odtwarzano odgłosy milicjantów, którzy telefonicznie kontaktowali się ze sobą podczas akcji pacyfikowania demonstracji – słychać było komendy, rozkazy i polecenia przegrupowania, a także informacje o protestujących m.in. którędy idą, jak się zachowują, co wykrzykują. Słuchać było też gwizdy, wycie syren i okrzyki protestujących – „Precz z komuną!”, „Nie ma wolności bez Solidarności!”, „Pozdrowienia dla podziemia!”, „Gestapo!”.
Po placu jeździły samochody używane w latach 80., z napisem „Milicja”. Odtworzono też m.in. fragmenty wystąpienia gen. Wojciecha Jaruzelskiego, kiedy ogłaszał wprowadzenie stanu wojennego w Polsce.
Potem starcia odgrywano w kłębach dymu, z których stopniowo wyłaniały się postaci trzymające biało-czerwone flagi. Na zakończenie rozpostarto transparent z napisem „Stan wojenny. Pamiętamy”.
Od wczesnego popołudnia na Placu rozstawione były koksowniki, a po ulicach w centrum Lublina chodzili młodzi mężczyźni przebrani za patrole ZOMO i informowali napotkanych mieszkańców o wprowadzeniu stanu wojennego. „Chcemy odtworzyć grozę stanu wojennego, przypomnieć tamte czasy, pokazać ten szczególnie tragiczny dla nas dzień, bo wielu młodych ludzi nie pamięta, co było 13 grudnia 1981 r.” - powiedział wiceprzewodniczący NSZZ "Solidarność" w Lublinie Marek Wątorski.
Widowisku przyglądał się działacz podziemnej Solidarności w okresie stanu wojennego, jeden z organizatorów strajku okupacyjnego w WSK Świdnik, Alfred Bondos. „To wszystko w rzeczywistości wyglądało dużo mocniej i dużo tragiczniej. Było bardzo zimno i jeszcze padało. W nocy z 12 na 13 grudnia musiałem uciekać przed internowaniem, wyskakiwałem przez okno, z drugiego piętra, w śnieg” - wspominał.
Jego zdaniem, widowisko i rekonstrukcja tamtych wydarzeń są potrzebne, zwłaszcza młodym pokoleniom ku przestrodze, aby nigdy więcej takie wydarzenia się nie powtórzyły. „Trzeba pokazać to, co było złe, żeby to się już więcej nigdy nie stało. Pokazać, że jest krzywda dla tych, którzy protestują w słusznej sprawie, a tu się ich atakuje” - powiedział.
„To widowisko to taka namiastka i jeszcze te starcia zakłócają fotoreporterzy” - żartował. „Wtedy nikt nie mógł fotografować, trzeba było uciekać, pilnować się, żeby nie dostać” - dodał.
Wieczorem w Lublinie uczestnicy uroczystości rocznicowych będą się modlić za ofiary stanu wojennego podczas mszy świętej, po której przejdą pod pomnik bł. ks. Jerzego Popiełuszki, gdzie złożą kwiaty i zapalą znicze. (PAP)
ren/ bos/ jra/