Można postponować polityczne wybory profesora Andrzeja Nowaka, ale podważać jego naukowych kompetencji nie sposób.
Krakowski historyk od lat zajmuje się dziejami stosunków polsko-rosyjskich. I w tym kontekście rozpatruje on konflikt, który formalnie rozpoczął się w styczniu 1919 roku, gdy oddział Samoobrony Krajowej starł się w pobliżu Wilna z nadciągającą ze wschodu forpocztą Armii Czerwonej. Piłsudski i jego podkomendni mieli pełne prawo sądzić, ze walczą z „odwiecznym wrogiem”. XX-wieczny bilans otwarcia relacji między obu krajami był fatalny: składały się na nań dziewięć wojen i cztery powstania. W tej historycznej statystyce rola agresora tradycyjnie przypadała Rosji. Upadek caratu niczego w tym względzie nie zmienił. Wręcz przeciwnie – konflikt nabrał nowego, ideologicznego wymiaru.
Andrzej Nowak punktuje dwulicowość Moskwy, która gardłując za pokojem, jednocześnie szykowała się do wielkiej ofensywy na zachód. Tym samym oczyszcza Piłsudskiego z formułowanych niekiedy wobec niego zarzutów o niepotrzebne eskalowanie konfliktu.
Bolszewicy uważali odradzającą się Rzeczpospolitą za przegrodę, dzielącą ich do zrewoltowanych Niemiec, a w konsekwencji od zachodniej Europy. Na komunistycznych mapach nie było miejsca na Polskę suwerenną, aspirującą w dodatku do granic przedrozbiorowych. Była na nich jedynie Polska kadłubowa, etnograficzna, wchodząca w skład „Związku Proletariackich Republik Europy”. Stalin już w listopadzie 1918 postulował położenie kresu „komicznemu istnieniu” państw powstałych z rozpadu imperium Romanowów i Habsburgów. Sam Lenin, post fatum, mówił o „macaniu Polski bagnetem”.
Andrzej Nowak punktuje dwulicowość Moskwy, która gardłując za pokojem, jednocześnie szykowała się do wielkiej ofensywy na zachód. Tym samym oczyszcza Piłsudskiego z formułowanych niekiedy wobec niego zarzutów o niepotrzebne eskalowanie konfliktu. Naczelnik miał rację, że nie ufał czerwonym. Wojna z Polską opóźniła opanowanie przez bolszewików Gruzji i Armenii. Klęski poniesione przez Sowietów nad Wisłą i Niemnem pośrednio zagwarantowały niepodległość Czechosłowacji, Węgier, Rumunii, a przede wszystkim republik bałtyckich (choć Litwa nie poczuwała się z tego powodu do żadnej wdzięczności). Można więc powiedzieć, że Piłsudski uratował (na 20 lat) system wersalski – twierdzi autor „Ocalonej ojczyzny”.
Zdaniem Nowaka, Piłsudski - w odróżnieniu od wielu swoich przyjaciół - nie był przekonanym federalistą. Chciał po prostu takiej Polski, która byłaby, również pod względem terytorialnym, godną spadkobierczynią szlacheckiej Rzeczpospolitej z okresu jej szczytowej potęgi.
Krakowski historyk dementuje przy okazji legendę o „zdradzie”, która jakoby dokonała się podczas rokowań pokojowych w Rydze. Delegacja polska, rezygnując z Mińska, zadbała jednak o uzyskanie strategicznego korytarza, oddzielającego Litwę od państwa bolszewików. Piłsudski był zaś zbyt wielkim realistą, by kontynuować wojnę, bez poparcia parlamentu i opinii publicznej.
Nowak, nie pozostając głuchy na wojenne salwy, szeroko opisuje dyplomatyczną rozgrywkę jaką toczyły wszystkie zainteresowane strony. Podkreśla niechętny stosunek Ententy do polskich poczynań na wschodzie. „Czarnym charakterem” tej części książki jest brytyjski premier Lloyd-George. Jego polityka, sprowadzająca się do rzucania agresorom na pożarcie słabszych państw i narodów, była zdaniem autora „Ocalonej ojczyzny” zwiastunem tego, co później nastąpiło w Monachium, Teheranie i Jałcie. Małoduszność Wyspiarzy zrodziła też niesławną „linia Curzona”, na którą mógł się potem powoływać Stalin.
Na osobną uwagę zasługuje edytorska strona książki-albumu krakowskiego historyka. Oprócz archiwaliów i reprodukcji obrazów Kossaków zdobią ją współczesne fotografie miejsc, związanych z bitwą warszawską oraz dynamiczne zdjęcia z rekonstrukcji batalii w podwarszawskim Ossowie.
Wiesław Chełminiak
Andrzej Nowak „Ojczyzna ocalona. Wojna sowiecko-polska 1919-1920”, Biały Kruk