Żegnamy przede wszystkim Człowieka przez duże "C"; kogoś, kto był autorytetem, nauczycielem i przyjacielem – powiedziała o zmarłym w piątek Władysławie Bartoszewskim b. ambasador Polski w Izraelu, obecnie członkini rady Fundacji Auschwitz-Birkenau Agnieszka Magdziak-Miszewska.
Jak podkreśliła w rozmowie z PAP, wiele osób powtarzało za prof. Bartoszewskim, iż „warto być przyzwoitym”. „Ale czy wiemy, jakie to niesie konsekwencje? To obliguje nas do gotowości pozostania w mniejszości, gotowości powiedzenia +nie+, gdy większość mówi +tak+. Profesor to potrafił” – zaznaczyła.
Była ambasador w Izraelu zwróciła uwagę, że Bartoszewski „umiał przyjąć ogromną falę krytyki, która na niego spadała” w wolnej Polsce. „Znosił to z absolutną godnością” – powiedziała.
Magdziak–Miszewska podkreśliła, że żegna także kogoś, dzięki komu jej misja w Izraelu „mogła być prawdziwa”. „On nauczył mnie rozumieć całość złożoność stosunków polsko-żydowskich i pokazał, jak można rozmawiać o trudnych kwestiach” – mówiła.
Jak dodała, osobiście przyjaźniła się ze profesorem i jego małżonką Zofią. „Zawsze żartowałam, że profesor spowodował, iż moja córka, wtedy jeszcze nastolatka, spojrzała na mnie z dużym szacunkiem. To było wiele lat temu podczas Marszu Żywych. Usłyszała wówczas, jak Władysław Bartoszewski powiedział do żony: +Zosiu, idziemy za Agnieszką Magdziak-Miszewską. Ja zawszę za nią chodzę i nigdy mi to nie zaszkodziło+” – wspomniała. (PAP)
szf/ gma/