Kielczanie i przedstawiciele międzynarodowej społeczności żydowskiej przeszli w środę ulicami Kielc w Marszu Pamięci i Modlitwy, dla uczczenia ofiar pogromu sprzed 72 lat. 4 lipca 1946 r., w kamienicy przy ul. Planty 7 z rąk cywilnych mieszkańców miasta, milicjantów i żołnierzy zginęło 37 Żydów.
Uroczystości rocznicowe zorganizowało kieleckie Stowarzyszenia im. Jana Karskiego, które od wielu lat m. in. przywołuje pamięć o żydowskich mieszkańcach Kielc.
Na początku marszu jego uczestnicy zebrali się przy pomniku "Menora", dedykowanym pamięci ofiar Zagłady z kieleckiego getta. Prezes stowarzyszenia im. Karskiego Bogdan Białek w przemówieniu podkreślił, że po II wojnie światowej nikt nie był sobie w stanie wyobrazić że "garstka ocalonych z Zagłady zginie w rodzinnym mieście, męczeńską śmiercią z rąk sąsiadów lub tzw. stróżów prawa, funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa, żołnierzy".
"A jednak to się wydarzyło. A co wydarzyło się raz, może przecież wydarzyć się i drugi raz. Bo dlaczego nie? Kto jest w stanie wymienić chociaż jeden powód, dla którego to nie może wydarzyć się ponownie? Co powstrzyma nienawiść i pogardę dla innych, z powodu tego, że są inni? Kto opamięta tych, którzy uważają się za lepszych, tylko dlatego, że innych uważają za gorszych? (…) Kto przekaże naszym dzieciom i wnukom niezłomne braterstwo z drugim człowiekiem, z każdym człowiekiem?" – zwracał się do zgromadzonych.
Przywołał też słowa Marka Edelmana: "Niezależnie od tego kim jest bity, trzeba z nim być – trzeba dać mieszkanie bitemu, trzeba go schować w piwnicy, trzeba się tego nie bać i trzeba być przeciwko tym, co biją".
Przedstawiciel ambasady Izraela w Polsce Michał Sobelman przypomniał, że pogrom kielecki zapoczątkował exodus ludności żydowskiej z Polski, a Kielce dla tej społeczności stały się "przeklętym" miejscem, którego nie odwiedzano. "Dzisiaj Kielce są źródłem nadziei dla tych wszystkich, którzy wierzą w pojednanie i w normalny, zwykły świat" – dodał, dziękując Białkowi za działania, jakie podejmuje w Kielcach.
Naczelny rabin Polski Michael Schudrich podkreślił, że istotna jest nie tylko sama pamięć o wydarzeniach sprzed 72 lat, ale także to, co Kielce robią dzisiaj dla tej pamięci. "Zawsze to będzie hańba, jak było 72 lata temu (…) Ale to jest w naszych rękach, w twoich rękach, w jaki sposób możemy budować Kielce dzisiaj. I tak robimy" – dodał.
Uczestnicy marszu przeszli pod kamienicę na Plantach – tę część obchodów prowadziła kielecka młodzież. Odsłonięto wmurowane w bruku przed kamienicą tablice pamięci, poświęcone imiennie każdej z 46 ofiar. Tablice upamiętniają nie tylko osoby, które zamordowano na Plantach, ale także inne ofiary zbrodni sprzed 72 lat, które zginęły w różnych częściach Kielc. Odczytano ich nazwiska, zapalono znicze.
Marsz zakończyła modlitwa przy grobie ofiar pogromu, na cmentarzu żydowskim na Pakoszu, którą prowadził naczelny rabin Polski oraz przedstawiciele wyznań chrześcijańskich.
Wieczorem, w Instytucie Kultury Spotkania i Dialogu, który działa w kamienicy na Plantach, zaplanowano koncert kantorów żydowskich.
W południe wieńce i kwiaty przed tablicą na Plantach złożyli reprezentanci władz - przedstawiciel Kancelarii Prezydenta RP Andrzeja Dudy, wojewoda świętokrzyski, wiceprezydent Kielc, a także naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej i działacze świętokrzyskiej "Solidarności".
Naczelnik kieleckiej delegatury IPN Dorota Koczwańska-Kalita podkreśliła, że jesteśmy coraz bliżej odpowiedzi na pytanie, co dokładnie wydarzyło się podczas pogromu. "Mamy otwarte archiwa, wielu badaczy tą sprawą się zajmuje, możemy konfrontować źródła, wiemy ile błędów zostało popełnionych, ile niedopracowanych spraw, informacji, które nie miały rzeczywistego udokumentowania. Dziś nawet możemy powiedzieć, że mamy pewne wątpliwości i zastrzeżenia do przeprowadzonego śledztwa w IPN, co nie było naszą winą, ale wynikało z braku dokumentacji" – powiedziała Koczwańska-Kalita.
"O tych wydarzeniach nie tyle warto, co trzeba pamiętać, bo stała się rzecz straszna. Te rzeczy przez wiele lat były przemilczane, szczęśliwie jesteśmy teraz w takim okresie, że możemy o tym mówić. Tym osobom jesteśmy winni pamięć i rzeczywiście od wielu lat tę pamięć oddajemy, jesteśmy im też winni wyjaśnienie dokładnie tego, co się tutaj stało" – podkreślił wiceprezydent Kielc, Tadeusz Sayor.
Zgodnie z ustaleniami IPN, w czasie pogromu kieleckiego zginęło 37 osób narodowości żydowskiej (35 zostało rannych) i troje Polaków. Tego dnia w Kielcach i okolicach miały miejsce również inne zajścia, w których pokrzywdzonymi stali się obywatele narodowości żydowskiej. Na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego Reginę Fisz i jej kilkutygodniowe dziecko.
Kielecki pogrom w 1946 r. sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu. Dziewięć z dwunastu osób (w większości przypadkowych), oskarżonych o masakrowanie Żydów, skazano w pospiesznym, pokazowym procesie na śmierć i stracono.
Wobec nieznalezienia podstaw do oskarżenia kogokolwiek za udział w pogromie Żydów w Kielcach miejscowa delegatura Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu IPN w Krakowie w 2004 r. umorzyła śledztwo w tej sprawie. Jak zaznaczył w postanowieniu o umorzeniu śledztwa prokurator Krzysztof Falkiewicz, w przypadku ujawnienia nowych dowodów i okoliczności postępowanie karne może być w każdym czasie podjęte na nowo.
Od jesieni 2016 r. Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie prowadzi kwerendę archiwalną, dotyczącą pogromu kieleckiego. Badanie dokumentów ma pomóc w ustaleniu, czy są powody do ewentualnego podjęcia umorzonego śledztwa. (PAP)
Autor: Katarzyna Bańcer, Piotr Grabski
ban/ gr/ itm/