57 osób zginęło lub zmarło z ran w wyniku krwawej pacyfikacji, do której doszło na ulicach Poznania w czerwcu 1956 r. Wśród ofiar było 49 cywilów, 4 żołnierzy, 3 funkcjonariuszy UB i 1 milicjant - czytamy w specjalnym dodatku Biuletynu IPN Pamięć.pl, który poświęcony jest pierwszemu wielkiemu buntowi robotniczemu w dziejach PRL.
"Poznański Czerwiec '56 należy do tych wydarzeń w najnowszej historii Polski, które znalazły się na pierwszych stronach gazet na całym świecie" - podkreślił we wstępie dodatku prezes IPN Łukasz Kamiński. Mimo że już po kilku miesiącach uwagę świata przykuł dramat rewolucji węgierskiej, to Poznań - jak zwraca uwagę Kamiński - pozostał symbolem buntu antykomunistycznego. "Szczególne znaczenie miała pamięć o Czerwcu '56 dla Polaków, zwłaszcza w czasie kolejnych wystąpień. Stanowiła ona punkt odniesienia, wielokrotnie w kolejny latach pojawiały się wezwania, by +zrobić jak w Poznaniu+" - dodał prezes IPN.
28 czerwca 1956 r. robotnicy z poznańskich fabryk, m.in. z Zakładów Przemysłu Metalowego im. Józefa Stalina, zbuntowali się przeciwko fatalnym warunkom pracy. Ich strajk - jak pisze dr Łukasz Jastrząb, który dokonał bilansu ofiar - miał podłoże czysto ekonomiczne. "Niezadowoleni z warunków pracy, wyśrubowanych norm oraz fatalnej sytuacji socjalnej, mieszkaniowej i aprowizacyjnej pracownicy zakładów Poznania wyszli na ulice i sformowali kilkutysięczny pochód, zakończony demonstracją w centrum miasta" - zaznaczył historyk. Brutalna pacyfikacja robotników, najpierw dokonywana siłami milicji, UB i KBW, a następnie wojska, przyniosła wyjątkowo krwawe żniwo.
"Przeszło 80 proc. ofiar śmiertelnych nie brało czynnego udziału w zajściach - ich śmierć była przypadkowa, spowodowana m.in. bezładną strzelaniną, w której brali udział również cywile (...). Wśród zabitych byli tylko mężczyźni, najmłodsza śmiertelna ofiara miała 13 lat, najstarsza 57, aż 15 zabitych to dzieci i młodzież do lat 18" - podał dr Łukasz Jastrząb.
"Przeszło 80 proc. ofiar śmiertelnych nie brało czynnego udziału w zajściach - ich śmierć była przypadkowa, spowodowana m.in. bezładną strzelaniną, w której brali udział również cywile (...). Wśród zabitych byli tylko mężczyźni, najmłodsza śmiertelna ofiara miała 13 lat, najstarsza 57, aż 15 zabitych to dzieci i młodzież do lat 18" - podał dr Łukasz Jastrząb.
W dodatku Biuletynu IPN o Poznańskim Czerwcu '56 znajduje się szczegółowe kalendarium tych tragicznych wydarzeń, wywiad z historykiem dr. Piotrem Grzelczakiem, który wyjaśnia źródła konfliktu miedzy władzą komunistyczną a społeczeństwem i opisuje późniejszą inwigilację najbardziej aktywnych uczestników protestu. Z artykułu Marty Szczesiak-Ślusarek "Precz z taką wolnością!" czytelnicy dowiedzą się, że choć poznańscy demonstranci walczyli z "wyzyskiem świata pracy", to w swoich żądaniach odwoływali się do szeroko pojętej demokracji. Wśród tych żądań były nawet postulaty wolnych wyborów pod kontrolą ONZ.
O masakrze robotników z czerwca 1956 r. opowiada też poznański prokurator IPN Mirosław Sławeta. W wyniku trwającego od 15 lat śledztwa udało się - poza wyjaśnieniem wielu okoliczności buntu i skali represji - doprowadzić do skazania tylko jednego funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej, Mariana S. któremu udowodniono znęcanie się nad jednym z demonstrantów. "Po 60 latach niezmiernie trudno jest ustalić i udowodnić, kto był sprawcą śmierci poszczególnych ofiar (...) Kwestia odpowiedzialności za znęcanie się nad zatrzymanymi jest jednak cały czas otwarta" - mówi prokurator.
Z kolei głównym tematem Biuletynu IPN Pamieć.pl jest postać Kazimierza Bartela, któremu po przewrocie majowym 1926 roku Józef Piłsudski powierzył misję kierowania rządem. W artykule "Zanim został premierem" dr Sławomir Kalbarczyk z IPN zastanawia się, dlaczego wybór padł właśnie na Bartela - oddanego nauce profesora geometrii wykreślnej z Politechniki Lwowskiej?
"Mogło się wydawać, że w konkurencji z dawniejszymi towarzyszami z Legionów nie ma żadnych szans. A jednak mieli oni tylko pozorną przewagę: Piłsudski doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego "leguny" nie nadają się do kierowania państwem - właśnie z powodu utrwalonych wojskowych nawyków działania, nijak nieprzystających do wymogów cywilnej +pracy państwowej+" - pisze Kalbarczyk. Dodał jednak, że rozwiązanie z lwowskim profesorem jako premierem miało być tymczasowe. W dalszej perspektywie Marszałek chciał, by to jego towarzysze walki o Polskę, po przeszkoleniu, rządzili krajem.
W numerze jest także bardzo ciekawa relacja pt. "Pomnik z pęknięciem" z dyskusji o Lechu Wałęsie, po ujawnieniu z tzw. szafy Kiszczaka donosów TW "Bolka". Historycy prof. Andrzej Friszke i dr Piotr Gontarczyk zgodzili się, że donosy są bardzo poważną skazą na życiorysie Wałęsy. "Czy Wałęsa jako TW szkodził ludziom? Tak, szkodził. Wymieniał nazwiska osób bardziej aktywnych, np. przygotowujących ulotki; jest wymieniana osoba, która ma broń. Tego się nie da usprawiedliwić. Można się zastanawiać - i to będzie psychologicznie uprawnione - dlaczego tak postępował, bo przecież później Wałęsa był twardy i oporny. Na pewno zastraszenie odegrało swoją rolę. W której rozmów z oficerem prowadzącym on zresztą mówi, że jak go aresztowali, to się bał, że pójdzie siedzieć, i dlatego zgodził się na współpracę" - mówił prof. Friszke.
W Biuletynu IPN można również przeczytać o działaczce komunistycznej Wandzie Wasilewskiej jako "celującej z zaprzaństwa", konflikcie władzy komunistycznej z Kościołem katolickim w 1966 r. (w związku z obchodami Tysiąclecia Chrztu Polski), a także o polskich echach bułgarskiego śladu dotyczącego zamachu na Jana Pawła II z 13 maja 1981 r. W cyklu "Archiwum IPN" historycy analizują tym razem dokument wywiadu PRL z grudnia 1982 r., który sugeruje, że decyzja o przeprowadzeniu zamachu na Jana Pawła II zapadła w gronie przywódców kilku partii komunistycznych. (PAP)
nno/